Jezus przychodzi do Jana i przyjmuje chrzest, mimo że go nie potrzebuje. On, Syn Boży, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, nie potrzebował nawrócenia. Był wolny od jakiegokolwiek grzechu. Gest ten jednak jest zdecydowanym utożsamieniem się Jezusa z nami, grzesznymi ludźmi.
„Chrzest udzielany przez Jana nie ma nic wspólnego z sakramentem chrztu w naszym rozumieniu” – przypomina na łamach «Echa Katolickiego» Andrzej Adamski. – Oczywiście, jest pewne zewnętrzne podobieństwo – gest zanurzenia w wodzie, ale na pewno nie jest to sakrament chrztu św. Ten, jak zapewne wiemy, został ustanowiony przez Chrystusa w momencie Wniebowstąpienia, a zatem już po Męce i Zmartwychwstaniu Pana. Przed swym wstąpieniem do nieba nakazał On uczniom, by szli na cały świat i nauczali narody, udzielając im chrztu. Chrzest Janowy jest obrazem, zapowiedzią sakramentu chrztu, dzięki któremu otwiera się dla nas niebo - jednak w sensie ścisłym jest dla ludzi, którzy wchodzili do Jordanu i pozwalali Janowi, by zanurzył ich w jego wodach, jest przede wszystkim znakiem gotowości do nawrócenia”.
„Jezus przychodzi do Jana i przyjmuje chrzest, mimo że go nie potrzebuje – pisze dalej autor. – On, Syn Boży, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, nie potrzebował nawrócenia. Był wolny od jakiegokolwiek grzechu. Gest ten jednak jest zdecydowanym utożsamieniem się Jezusa z nami, grzesznymi ludźmi. Jakąś głęboką symbolikę tego wydarzenia podpowiada nam także... geografia. Otóż dolina Jordanu geograficznie leży poniżej poziomu morza, w depresji. Mało tego, jest to największa depresja, najniżej położony teren, na ziemi. Czyli widzimy Jezusa, który uniża się, schodzi w najgłębsze, najniżej położone tereny naszego życia. Wchodzi w te wszystkie miejsca, które są dla nas powodem wstydu, niezadowolenia, symbolem naszego upadku. Mówiąc dosadnie – dla nas Jezus schodzi aż na dno tego świata, aby nas podnieść i podźwignąć. Gdy to uczynił, zobaczył otwarte niebo i zstępującego na siebie Ducha Świętego. Z nieba zaś odezwał się głos: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie»”.
Oto cały tekst:
Źródło: „Echo Katolickie” 2/2013
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.