Prawie 7 lat po wywalczeniu niepodległości w Sudanie Południowym trwa wojna domowa i ogromny kryzys humanitarny.
Współpracujące ze sobą niegdyś strony, dziś toczą krwawe walki o władzę. Raporty ONZ mówią o dziesiątkach tysięcy ofiar. Około 1 miliona osób uciekło z kraju, a tysiące przemieszcza się wewnątrz tego państwa. Ponad 100 tys. ludzi grozi śmierć głodowa.
W wywiadzie dla Radia Watykańskiego przewodniczący konferencji episkopatu tego kraju podkreślił, że Kościół nigdy nie milczał w sprawie wojny i wciąż zachęca do dialogu. Bp Eduardo Hiiboro Kussala stwierdził jednak, że w tym momencie Sudan Południowy utknął w błędnym kole. Kościół angażuje się w pomoc humanitarną oraz prowadzi rozmowy ze wspólnotą międzynarodową. Są to niezbędne wysiłki do przywrócenia i ożywienia układów pokojowych, które wcześniej zostały złamane. Co jednak może uczynić zwykły człowiek?
Mówi bp Kussala:
„Moim pierwszym apelem jest na pewno prośba o modlitwę. Wiemy, że modlitwa potrafi zmienić wiele, wierzymy w to mocno. Przy tak długiej wojnie w Sudanie, to modlitwa najbardziej nam pomogła. Po drugie, ludzie potrzebują pokoju. Dlatego nie obejdziemy się bez ekspertów, każdego, kto może zrobić coś pozytywnego, proszę aby to zrobił. Wiem, że są ludzie, którzy mogą dużo zmienić. Sąsiednie kraje i wspólnota międzynarodowa muszą być zjednoczone we wspieraniu nas w dążeniu do pokoju. Prosimy więc także i o to. Nawet jeżeli jesteśmy teraz na rozdrożu, wiemy, że są ludzie, którzy mogą zakończyć ten konflikt. Mogą sprawić, że ruszymy do przodu. Będziemy również potrzebować pomocy materialnej. Mamy ogromną liczbę uchodźców w Ghanie, Kongo, Sudanie i Kenii. Ci ludzie potrzebują wsparcia” – powiedział bp Kussala.
Bp Eduardo Hiiboro Kussala, kiedy miał niespełna rok stracił matkę, która została zamordowana na tle etnicznym. Wychowywała go babcia. Widząc i przeżywając cierpienie, jakie spotyka Sudańczyków, starania o pokój uczynił swoim osobistym priorytetem.
mk/rv