Pandemia koronawirusa dramatycznie pogorszyła sytuację w pogrążonym w wojnie Jemenie. „Bez pomocy z zewnątrz ten kraj nie ma najmniejszych szans na przetrwanie" – alarmuje Lisa Grande koordynująca oenzetowskie projekty humanitarne w tym regionie.
Ujawnia ona, że na pomoc dla Jemenu udało się zebrać jedynie 15 procent koniecznych środków.
Natychmiastowej pomocy żywnościowej i medycznej potrzebuje co drugi mieszkaniec Jemenu. „Co najmniej 1,5 mln ludzi jest tam na skraju śmierci głodowej. Lata działań wojennych doprowadziły do wyniszczenia służby zdrowia i ujęć wody" – mówi Radiu Watykańskiemu Andrea Iacomini z włoskiego biura Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF).
- Jest to kraj, tak samo jak Syria, straszliwie umęczony trwającą od pięciu lat wojną. Ma tam miejsce jeden z najtragiczniejszych kryzysów humanitarnych na świecie. Zniszczone są szpitale, przychodnie, szkoły. Na co dzień musimy tam stawiać czoło epidemii odry, która zbiera wśród dzieci śmiertelne żniwo. Teraz dochodzi jeszcze szybko rozprzestrzeniający się koronawirus – mówi papieskiej rozgłośni Andrea Iacomini. – Udało się nam dostarczyć ostatnio samolotem do Jemenu duży transport środków ochronnych i dezynfekujących dla personelu medycznego, jest to jednak kropla w morzu potrzeb. Problem w tym, że jeśli jakiś kryzys staje się dla świata kolejnym zapomnianym kryzysem, a tak się właśnie stało w przypadku Syrii i Jemenu, to bardzo trudno o pomoc.
Na kryzysową pomoc dla Jemenu potrzeba 3 mld dolarów. Udało się dotąd zebrać jedynie 15 procent tej sumy. Wywołane pandemią wewnętrzne problemy krajów będących największymi darczyńcami oraz spadek dochodów ze sprzedaży ropy naftowej sprawiają, że odnotowywano znaczący spadek darowizn. Z tego powodu zagrożonych jest 30 na 41 projektów humanitarnych realizowanych przez ONZ na całym świecie.
źródło: vaticannews.va