Antifa w ostatnich latach zaczęła przykuwać mocno uwagę ludzi i mediów, kiedy jej bojówki opanowały amerykańskie ulice. Spowodowały, że w imię rzekomej „sprawiedliwości rasowej” wiele demonstracji zamieniło się w regularne zamieszki. Ich uczestnicy pozostają jednak często bezkarni z powodu zaniechań władz.
Temat tej radykalnej organizacji pojawia się od dawna na łamach prasy, nie tylko amerykańskiej, ale i europejskiej. Zainteresował też amerykańskiego dziennikarza Andy’ego Ngo. Jego książka „Unmasked: Inside Antifa's Radical Plan to Destroy Democracy” („Zdemaskowani: Wewnątrz radykalnego planu Antify zniszczenia demokracji”) zawiera zbiór dokumentów pozyskanych przez jej autora i opublikowanych po raz pierwszy. Ngo relacjonuje w swoim dziele dogłębnie zbadaną historię i taktykę Antify. Znajdziemy w nim też wywiady, nie tylko z byłymi członkami tego lewicowego, anarchistycznego ruchu antyfaszystowskiego, ale też z osobami, przez nich zaatakowanymi. Przy okazji autor przedstawia historie ze swojego życia. Sam Andy Ngo został bowiem zaatakowany przez Antifę na ulicy latem 2019 roku. Nie był to odosobniony przypadek – był jedynie ostatnim z długiej serii przestępstw popełnionych przez grupę. Członkowie Antify opowiadają się bowiem za stosowaniem wszystkich dostępnych metod w walce – nawet jeśli jest to przemoc fizyczna.
Szukanie odpowiedzi
Czym jest Antifa i kim są jej członkowie – takie właśnie pytanie zadaje sobie Andy Ngo. Znalezienie odpowiedzi wymagało od niego prawdziwej pracy śledczej. Przyszły autor „Unmasked: Inside Antifa's Radical Plan to Destroy Democracy” zrobił to, jak twierdzi, z narażeniem życia. W efekcie powstała fascynująca książka o ruchu kultywującym sztukę podziemnego aktywizmu. Mimo tego, że członkowie Antify nie koncentrują się wokół solidnej scentralizowanej struktury, błędem byłoby sądzić, że są zdezorganizowani. Oficjalnie, ruch skupia ludzi o poglądach antyfaszystowskich, by walczyć nie tylko z faszyzmem, ale i szowinizmem, nacjonalizmem i seksizmem w społeczeństwie. Jednak u podstaw „antyfaszyzmu” Antify leży nieprawdziwa, wyimaginowana definicja faszyzmu, która ma niewiele wspólnego z tym historycznym. Szerząc swoją propagandę mieszają oni faszyzm z liberalną demokracją i kapitalizmem. Mówiąc jasno, jest on dla nich nierozerwalnie związany z samą strukturą społeczeństw zachodnich. Wszędzie fantazjują o rasizmie i białej supremacji.
Tym, co wyróżnia Antifę, spośród antyfaszystów jest przyzwolenie na użycie przemocy. Ich teoretycy mówią szczerze: chodzi o stworzenie takiej sytuacji, takiego środowiska, w którym idee, których nie akceptują, nie mogłyby być dłużej wyrażane. Ale to, co robią i w jaki sposób to robią – to przemoc. Jednak ich działania, jeśli nawet nie do końca zgodne z prawem, są co najmniej tolerowane przez władze publiczne. Tego właśnie dowodzi w swojej książce Ngo, pokazując, że uczestniczący w zamieszkach działacze Antify są rzadko karani za swoje czyny. A jeśli nawet zostaną zatrzymani na jakiś czas, zazwyczaj są szybko zwalniani.
Niezależni i bezkarni
W Portland i Seattle Antifa zajęła w ostatnich latach kawałek ziemi. Ogłosili niezależność od Stanów Zjednoczonych i w ciągu kilku dni przekształcili tereny w totalitarne slumsy. Nie ryzykowali przy tym niczym, bo władze miejskie okazały się tolerancyjne wobec okupujących terytoria w ich miastach.
Ngo w trakcie swojego śledztwa obala mity otaczające ten ruch. Powszechnie sądzi się, że członkowie Antify to głównie młodzi ludzie wywodzący się z burżuazji – gotowi iść na rzeź w imię gry, którą uważają za rewolucję. Jednak portret wyznawców ruchu jest znacznie bardziej złożony. Rozglądając się po ich szeregach, znajdziemy przede wszystkim osoby młode o niespokojnych umysłach, nawet z problemami psychicznymi. To ludzie nierzadko nie potrafiący się odnaleźć w społeczeństwie, oderwani od niego, na wzór tożsamościowego lumpenproletariatu ponowoczesności. W szeregach Antify odnajdują formę rewolucyjnego odkupienia. Młody adept, gdy tylko włoży kaptur i rozbije pierwsze okno, czuje, że awansował w tej rewolucyjnej awangardzie.
Teoretycy Antify demonstrują swój cel: chodzi o terroryzowanie wrogów, jeśli to konieczne, nawet poprzez fizyczną agresję. Jednocześnie przedstawiają swoje działania jako gesty samoobrony przed „skrajną prawicą”.
Chronieni przez polityków
W maju 2020 roku Donald Trump poinformował na Twitterze, że zamierza uznać Antifę za organizację terrorystyczną. Zarzucił wtedy antyfaszystowskim bojówkom udział w aktach przemocy podczas ostatnich demonstracji. Wielu jeszcze pamięta też sytuację, gdy były już prezydent USA podczas debaty wyborczej poprosił Joe Bidena o potępienie tego ugrupowania. Ten jednak odpowiedział nieco dziwnie, deklarując, że to, co nazywa się Antifa, nie jest ruchem, nawet nie organizacją, a jedynie ideą. W ostatnich latach wielu polityków odpowiada tak samo. Pytają przy tym, jak można przeciwstawić się tym, którzy sprzeciwiają się faszyzmowi.
Andy Ngo chce jednak widzieć Antifę jako zagrożenie dla ustalonego porządku na wzór klasycznego nurtu rewolucyjnego. Może właśnie do tego to wszystko zmierza. Jednak ani jutro, ani pojutrze zakapturzeni bandyci nie powinni zdobyć władzy – według autora „Unmasked: Inside Antifa's Radical Plan to Destroy Democracy”.
Źródło: Le Figaro