Po opublikowaniu przez portal The Pillar zarzutów dotyczących domniemanych kontaktów homoseksualnych do dymisji podał się Sekretarz Generalny Episkopatu USA, ks. prał. Jeffrey Burrill. Rodzą się jednak pytania o wiarygodność oskarżeń i etyczną stronę dziennikarskiego śledztwa
Zarzuty są rezultatem dziennikarskiego śledztwa portalu The Pillar, który dotarł do danych aplikacji Grinder, służącej do nawiązywania kontaktów homoseksualnych. Dane te zostały udostępnione komercyjnie w formie zanonimizowanej, jednak analityk skojarzył je z urządzeniem mobilnym używanym przez ks. Burrilla, twierdząc, że „odwiedzał on gejowskie bary i prywatne rezydencje, korzystając z aplikacji opartej na lokalizacji w wielu miastach od 2018 do 2020 roku, także podczas podróży służbowych związanych z funkcją w konferencji episkopatu USA”.
Przewodniczący episkopatu USA abp Jose Gomez w wydanej nocie oświadczył, że Episkopat „dowiedział się o nadchodzącej publikacji oskarżeń o ewentualnych niewłaściwych zachowaniach swego sekretarza generalnego” i „aby nie narażać na szwank bieżących działań Konferencji Biskupów, ks. Burrill złożył rezygnację ze skutkiem natychmiastowym”. Jego obowiązki tymczasowo przejmie dotychczasowy zastępca, ks. Michael Fuller.
Sprawa pozostaje jednak niejasna z dwóch powodów. Pierwszym jest etyczna strona śledztwa dziennikarskiego, drugim zaś - wiarygodność zarzutów.
Oparty na lokalizacji serwis Grindr jest jedną z pierwszych aplikacji geospołecznościowych dla gejów, umożliwiającą im nawiązywanie wzajemnych kontaktów. Jako publiczna sieć społecznościowa, ma ograniczone możliwości kontroli prywatności. Stwarza to pole do wykorzystania podczas ewentualnego dziennikarskiego dochodzenia. Należy jednak brać pod uwagę, że dane uzyskane takiej podstawie mają jedynie charakter poszlaki, mogą więc być jedynie punktem wyjścia, nie zaś zastąpić uczciwe dziennikarskie śledztwo. Tradycyjnie dziennikarz mający w ręku tego rodzaju poszlaki starałby się dojść do świadków, szukać dowodów rzeczowych (na przykład, rachunków czy dokumentów związanych z odwiedzanymi miejscami). W przypadku rewelacji opublikowanych przez The Pillar same poszlaki związane z danymi GPS potraktowano jako ostateczny dowód w sprawie, obciążając poważnymi zarzutami kapłana sprawującego ważną funkcję w amerykańskim episkopacie.
Problemy, zarówno jeśli chodzi o etykę, jak i wiarygodność, stwarza sama technika eksploracji danych komputerowych. Czy etyczne jest śledzenie osób prywatnych i publicznych, tak, że każdy moment ich życia jest odnotowany w jakiejś bazie danych? Kto miałby prawo korzystać z takich baz danych? Każdy zainteresowany, czy tylko osoby zatrudnione w instytucjach gwarantujących zachowanie poufności danych? W jaki sposób do takich danych mógłby dotrzeć dziennikarz? W sprawie ks. Burrilla wiadomo, że dane zostały udostępnione na zasadach komercyjnych. W przypadku tego rodzaju transakcji rodzą się pytania o motywacje klienta i dostarczyciela danych oraz wiarygodność tychże. Gdy chodzi o możliwość zysku, istnieje wysokie ryzyko zachowań nieetycznych. Skąd wiadomo, że dla uzyskania określonego efektu dostarczyciel danych nie zmanipulował ich w jakiś sposób? W dziennikarstwie od dawna znana jest zasada dwóch źródeł. Informację, która pochodzi tylko z jednego źródła, należy traktować jako mało wiarygodną. Aby ją uwiarygodnić, trzeba sięgnąć do innego, niezależnego źródła, samodzielnie sprawdzić fakty, skontaktować się ze świadkami lub uzyskać oficjalne potwierdzenie od instytucji lub osoby, której informacja dotyczy. Tego wszystkiego zabrakło w sprawie ks. Burrilla.
Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że portal The Pillar poszedł na skróty, pospiesznie wyciągając wnioski z uzyskanych danych. Warto odnotować, że dane te były wcześniej oferowane agencji prasowej CNA (Catholic News Agency, związanej z EWTN), która nie uznała ich za wystarczająco wiarygodne i nie opublikowała ich. Założyciele The Pillar, J.D. Flynn i Ed Condon, byli wcześniej pracownikami CNA. Według właścicieli aplikacji Grindr z technicznego punktu widzenia nie jest możliwe precyzyjne skojarzenie użytkownika z danymi geolokalizacyjnymi.
Kwestia domniemanych kontaktów homoseksualnych byłego sekretarza generalnego Episkopatu USA pozostaje więc otwarta. Jeśli zarzuty potwierdzone zostaną czy to przez uczciwe śledztwo dziennikarskie, czy wewnątrzkościelne dochodzenie, jego rezygnacja była jak najbardziej uzasadniona. Z pewnością wyciszenie tej sprawy czy nieustosunkowanie się do zarzutów byłoby najgorszą możliwą strategią ze strony samego zainteresowanego.