„Wszystko, czym było to miasto, przeminęło”. Dramatyczna relacja niemieckiego księdza

Ks. Jörg Meyrer z niemieckiej miejscowości Bad Neuenahr-Ahrweiler „zakładał kalosze i chodził po ulicach, przemierzając sterty ubłoconego gruzu i próbując pocieszyć swoich parafian, sprzątających to, co zostało zniszczone przez błyskawiczną powódź – i szukających ciał tych, którzy w niej zginęli”.

58-letni katolicki kapłan stał się głównym bohaterem tekstu opublikowanego przez agencję Associated Press. „To spadło na nas jak tsunami” – wspominał powódź z 14 lipca ks. Meyrer. „Mosty, domy, mieszkania, rury komunalne – wszystko, czym było to miasto, czym żyło, przeminęło od tamtej nocy” – opowiadał w rozmowie z AP po kilku dniach sprzątania miasta.

Wiele osób zginęło. „Starzy ludzie, którzy zmarli w łóżku, ponieważ nie mogli wstać lub ponieważ niczego nie słyszeli; młodzi ludzie, którzy zmarli kilka minut po tym, jak pomagali innym; ludzie, którzy zginęli w swoim samochodzie, ponieważ chcieli nim odjechać, gdy zaskoczyła ich fala powodziowa” – relacjonował kapłan.

Przyznał, że liczba ofiar będzie jeszcze rosła. Opowiadał o tym, jak został wezwany, gdy strażacy znaleźli ciało kobiety, którą dobrze znał. „Mąż wiedział, że jego żona była w piwnicy i musiał czekać dwa dni na jej wydostanie” – mówił ks. Meyrer.

Jego zdaniem do skupionych na sprzątaniu mieszkańców dopiero za jakiś czas dotrze ogrom strat. „Kiedy pierwsza partia (gruzów) zostanie oczyszczona i ludzie nie będą mieli nic do roboty, myślę, że wielu zrozumie po raz pierwszy, co stracili i co to oznacza” – tłumaczył.

Przyznaje, że trudny czas opłakiwania tych, którzy zginęli, będzie wymagał pomocy duchownych z całego miasta i nie tylko. Dla władz problemem będzie także pochówek ofiar – miejscowy cmentarz również został zalany, a niemal wszystkie nagrobki zniszczone. Cudem niezniszczone przez powódź pozostały mury XIII-wiecznego kościoła św. Wawrzyńca.

Jak przytacza Associated Press, ks. Jörg Meyrer, planuje „iść dalej ulicami, oferując pomocną dłoń, współczujące ucho i ramię do płaczu”. Sam jednak przyznaje, że modlitwa w takiej sytuacji nie jest łatwa. „Nie mam słów, czasu, spokoju” – mówi. „Wieczorem próbuję powiedzieć: «Panie, jakoś musisz zapanować nad tym wszystkim». To musi wystarczyć” – dodaje.

Źródło: apnews.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama