Bp Gucwa z RŚA: Pomagamy młodym matkom odnaleźć sens życia

„Chcemy, by dziewczęta, które do nas trafiają, stawały się odpowiedzialnymi matkami i żonami, by zarabiały na siebie i najbliższych. Uczymy je nie tylko zawodu, ale też życia. Praca matki to lepsza przyszłość dla jej dziecka” – mówi w rozmowie z PKWP ks. bp Mirosław Gucwa z Republiki Środkowoafrykańskiej, który w Bouar opiekuje się szkołą „Wstań i stój”.

Centrum „Londo, mo luti”, czyli „Wstań i stój” zostało zbudowane i wyposażone z myślą o dziewczętach, które mają trudną sytuację rodzinną. Z różnych powodów przerwały one naukę w szkole podstawowej lub później w gimnazjum. Ich życiem wstrząsnęła wojna. Rebelianci, którzy chcieli przejąć kontrolę nad krajem, nieśli ludności cywilnej śmierć i zniszczenie. Kobiety były gwałcone. Świadectwo jednej z nich ks. bp Mirosław Gucwa przywoływał, kiedy przed rokiem w trakcie wizyty w Polsce, dziękował za wsparcie przekazywane do RŚA. Dziewczyna skrzywdzona przez napastnika urodziła córeczkę. W rozmowie z biskupem tłumaczyła, że „uśmiech tego dziecka leczy jej ranę”.

Z pomocy centrum w Bouar korzystają głównie nastolatki w wieku 16, 17 lat. Niektóre z dziewcząt są starsze. I choć ukończyły 20 lat, nadal nie potrafią pisać i czytać. „Jeśli chcą to nadrobić, pogłębić swoją znajomość języka francuskiego, zdobyć wykształcenie ogólne i nauczyć się zawodu, trafiają do nas” – mówi w rozmowie z PKWP ks. bp Mirosław Gucwa z Republiki Środkowoafrykańskiej.

W zakończonym już roku szkolnym, ze wsparcia centrum korzystało 87 dziewcząt na trzech rocznikach. Nauka czytania i pisania jest zawsze pierwszą rzeczą, którą muszą zdobyć nowe uczennice. Dowiadują się też m.in. jakie mają prawa, uczą się pielęgnacji dzieci, bo wiele z nich to już młode matki. „Do tego od samego początku kształcą się w zawodzie. Zaczynają od nauki szycia ręcznego, a następnie stopniowo, na drugim i trzecim roku, mają już do dyspozycji maszynę do szycia” – wyjaśnia ordynariusz diecezji Bouar.

Bp Gucwa podkreśla, że „centrum proponuje formację integralną”. Oznacza to, że dziewczęta nie tylko uczą się określonego przedmiotu, ale – co ważne zwłaszcza w Afryce – uczą się życia, bycia odpowiedzialnymi matkami i żonami. „Wiele z tych dziewcząt ma już mężów. Chcemy, by budowały dobrą rodzinę i zarabiały na siebie i swoich najbliższych” – wyjaśnia biskup Bouar. 

Część kobiet samodzielnie lub przy pomocy rodziców jest w stanie opłacić swój pobyt i naukę w „Londo, mo luti”. Roczny koszt to 30 euro. To środki, które pozwalają na opłacenie nauczycieli i wychowawców. Nie wszystkie dziewczęta mają takie możliwości. Dlatego centrum, w którym się kształcą, korzysta ze wsparcia z zewnątrz. „Pomogła nam diecezja kaliska i nadal pomaga, także jesteśmy niezmiernie wdzięczni. Również stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie włącza się w to dzieło” – dodaje bp Gucwa.

Środki z Polski zostały wykorzystane na pilne inwestycje. Powstał budynek, gdzie dziewczęta będą mogły umieścić to wszystko, co uszyją, a później sprzedać. Pracę umożliwią im wyprawki, jakie sfinansowali wierni diecezji kaliskiej i Darczyńcy PKWP. „Możemy na końcu roku wyposażyć wszystkie dziewczyny w maszyny do szycia i w materiały, których potrzebują aby zacząć zarabiać” – wyjaśnia ks. bp Mirosław Gucwa.

Na miejscu młode mamy mają też dostęp do żłobka. W zakończonym roku korzystało z niego około 30 najmniejszych dzieci. Dziewczęta, dzięki tej inwestycji, mogą się uczyć. „Po zajęciach spędzają czas ze swoimi pociechami. Ten żłobek też funkcjonuje dzięki wsparciu diecezji kaliskiej” – mówi PKWP ordynariusz diecezji Bouar.

Ludzie, którzy mieszkają w pobliżu, odliczają dni od kiedy nie było tutaj rebeliantów. Bp Gucwa wyjaśnia PKWP, że „po 10 latach kryzysu wraca w miarę stabilna sytuacja, a w Bouar żyje się spokojnie”. Za pośrednictwem Papieskiego Stowarzyszenia przekazał też podziękowania dla wszystkich, którzy otaczają centrum i jego diecezję modlitwą i pomocą finansową. Zapewnił, że każde wsparcie przekłada się na lepszą przyszłość dla jego podopiecznych. „Dzieci naszych dziewcząt, gdy ich mama ma pracę, od samego początku mają dobre warunki, mogą pójść do szkoły. To w połączeniu z sytuacją, gdy również mąż ma pracę oznacza dla najmłodszych ogromną szansę” – podsumował.

« 1 »

reklama

reklama

reklama