Trwa tzw. „czerwony tydzień” – do 23 listopada fasady niektórych kościołów na całym świecie będą oświetlone na czerwono, aby zwrócić uwagę na cierpienia chrześcijan.
„Prześladowań nie charakteryzuje regres, wręcz przeciwnie, charakteryzują je okoliczności pogorszenia, zwłaszcza w pewnych rejonach globu” – mówi dyrektor włoskiego oddziału Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, Alessandro Monteduro. Organizacja wydała właśnie specjalny raport o sytuacji na świecie.
Zgodnie z dokumentem za lata 2020-2022, w 75 proc. przypadków w 24 przebadanych krajach ucisk lub prześladowanie chrześcijan się pogłębiły. W Azji, np. w Korei Północnej, autorytarne rządy stosują coraz więcej represji. W innych rejonach, w tym w Indiach, nacjonaliści walczą z mniejszościami religijnymi. Na Bliskim Wschodzie tragedia ostatnich lat spowodowała ucieczkę wielu wyznawców Chrystusa, co grozi całkowitym zniknięciem ich starożytnych wspólnot w tym regionie. W Syrii chrześcijanie stanowili do niedawna 10 proc. populacji, a teraz zostało ich już tylko 2 proc., ok. 300 tys. W Iraku wyznawców Chrystusa jest jeszcze mniej, a ich ogólna sytuacja polepszyła się tylko nieznacznie.
W krajach Afryki rozwija się natomiast islamistyczny terroryzm. „Utrwala się to, o czym już mówiliśmy w innych raportach, czyli: jeśli myśleliśmy, podtrzymywaliśmy w sobie iluzję, że wojskowe pokonanie grup fundamentalistycznych bojowników na Bliskim Wschodzie (…) doprowadzi następnie do (…) powrotu do sytuacji relatywnego spokoju, każdy z nas popełnił błąd, przede wszystkim my, ale również analitycy czy państwa Zachodu” – wskazuje Alessandro Monteduro.
„Kto spośród bojowników Państwa Islamskiego zdołał uciec po akcji odzyskania terytoriów na Bliskim Wschodzie, znalazł sposób, aby przenieść się gdzie indziej, zwłaszcza do Afryki, a na tym olbrzymim kontynencie islamiści są skoncentrowani głównie w rejonie Sahelu: w Czadzie, Burkina Faso, Mali, Nigrze, Kamerunie, północnej Nigerii – podkreśla Alessandro Monteduro. – Niestety, to wszystko (…) zachodzi pośród generalnej obojętności (…). Prawdopodobnie zajęcie się kwestią wolności religijnej uważane jest za zbyt skomplikowane. Ludzie wolą chować głowę w piasek, nie analizować tego wszystkiego. Możliwe, że nasze kategorie mentalne nie są gotowe, aby zaakceptować rzeczy, które się dzieją (…). Może nie są gotowe przyjąć, że miliony osób w Pakistanie – miliony, nie trochę, jednostki, ale miliony – wyszły na place z fanatycznym nastawieniem, aby po uwolnieniu Asii Bibi z więzienia żądać jej powieszenia. Najprawdopodobniej my takich rzeczy do siebie nie dopuszczamy, ale jeśli naukowcy, intelektualiści, analitycy, politycy wciąż nie będą się tym zajmować, wówczas ryzykujemy, że konsekwencje tego odczujemy w społeczeństwach, także tych zachodnich. Tego nie powinniśmy sobie w żadnym wypadku życzyć.“