Kard. Filoni, nuncjusz apostolski w Bagdadzie w czasie wojny w Iraku wspomina, jak po obaleniu reżimu Saddama Husajna kraj pogrążył się w anarchii, a chrześcijanie w znacznej liczbie zmuszeni zostali do opuszczenia swoich miast i domostw. Skutki odczuwamy do dziś
Dokładnie 20 lat temu rozpoczęła się wraz z inwazją koalicji przewodzonej przez Stany Zjednoczone wojna w Iraku. Po obaleniu w wyniku działań wojsk Zachodu reżimu Saddama Husajna, kraj niestety pogrążył się w anarchii. Ówczesny nuncjusz apostolski w Bagdadzie, kard. Fernando Filoni, wspomina, jak wzrosła przemoc na ulicach motywowana chęcią uzyskania wpływów przez różne grupy lub dokonywana w celach rabunkowych. Wtedy również mocno ucierpiało i uciekło stamtąd wielu chrześcijan.
Purpurat z bólem zauważa, jak wiele dóbr kultury oraz skarbów przeszłości zostało wówczas zniszczonych lub skradzionych, także przez żołnierzy amerykańskich. Spłonęła też wielka biblioteka w irackiej stolicy. „Przez dwa-trzy dni na Bagdad spadały popioły” – wyznaje hierarcha. Taka sytuacja osiągnęła swój szczyt wraz z nadejściem Państwa Islamskiego oraz zbrodniami dokonanymi przez dżihadystów na mniejszościach, m.in. na chrześcijanach i jazydach w okolicach Mosulu.
Wśród wszechobecnego cierpienia Kościół katolicki starał się pozostawać blisko miejscowej ludności. Irakijczycy odczuli to zwłaszcza podczas pielgrzymki Papieża Franciszka do Iraku w 2021 r. Ale świadectwem tego było też już dużo wcześniej pozostanie nuncjusza w Bagdadzie pomimo rozpoczęcia wojny 20 lat temu – zauważa kard. Filoni.
„W służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej wiemy doskonale, że nie jedziemy na dane miejsce, aby wykonywać typowe działania świata dyplomatycznego dotyczące kwestii handlowych, finansowych, obywatelstwa itd. Znajdujemy się tam po coś innego: dla pokoju, dla zapewnienia wolności Kościołowi, dla bycia blisko naszych chrześcijan oraz okazywania solidarności Papieża z ich wspólnotami, czy chodzi tu o mniejszości, czy o większości – wskazuje kard. Filoni. – Nuncjusz tam przebywa, żeby reprezentować Ojca Świętego, a Jan Paweł II wielokrotnie okazywał swoją bliskość wobec narodu irackiego, który w tamtym czasie potrzebował usłyszeć (…), że nie wszyscy są przeciwko Irakowi. Kościół sprzeciwiał się wojnie i stawał po stronie Irakijczyków: pozostałe kwestie mogły stanowić przedmiot dyskusji (…). [I] jako [ówczesny] nuncjusz mogę powiedzieć, iż żaden ksiądz, żaden biskup, żaden zakonnik ani zakonnica nie wyjechali. Wszyscy tam pozostali. Rodziny, które miały pewne możliwości, wyjechały z Bagdadu (…), ale to zrozumiałe, gdy są dzieci, osoby starsze itd. Jednak nie dochodziło do tego tak często, bo naród też raczej pozostał na miejscu. Exodus chrześcijan rozpoczął się później. Stąd konieczne było również, aby nuncjusz reprezentujący Ojca Świętego pozostał z naszymi chrześcijanami, naszymi księżmi, biskupami itd. I docenili to zarówno sami Irakijczycy, jak i władze państwa.“