Wylęgarnie niemowląt zamiast ciąży? Czy tak ma wyglądać przyszłość?

Huxleyowska wizja „nowego wspaniałego świata” miała być ostrzeżeniem przed grożącą nam katastrofą. Okazuje się jednak, że coraz więcej z tego dystopijnego obrazu staje się rzeczywistością

Rozwiązania technologiczne zamiast ciąży. To brzmi obiecująco dla jednych, przerażająco dla innych. Do tych pierwszych należy Berliński filmowiec Hashem Al-Ghaili. Według niego czas noszenia nienarodzonych dzieci w łonach matek dobiega już końca, a przyszłość należy do wylęgarni niemowląt.

Jeśli chodzi o stronę technologiczną, jesteśmy już o krok od dopracowania tego rodzaju rozwiązań. Są już udane testy na zwierzętach. Już w 2017 roku naukowcom udało się wyhodować jagnię w sztucznym łonie. „Wydaje się prawdopodobne, że od testów na ludziach dzieli nas zaledwie kilka lat” - pisała jeszcze w 2018 roku brytyjska etyk Elizabeth Chloe Romanis. Carlo Bulletti, profesor nauk reprodukcyjnych na Uniwersytecie Yale (USA), spodziewał się w tym samym roku pierwszego w pełni funkcjonującego sztucznego łona „w ciągu dekady” – czyli licząc od dziś, za jakieś pięć lat.

Dzieci mogą dorastać w przezroczystych kapsułach wzrostu, uważa Al-Ghaili. Projektowana przez niego wylęgarnia niemowląt może mieć 75 laboratoriów, każde z 400 kapsułami. Taka wylęgarnia mogłaby „rodzić” około 30 000 dzieci rocznie.

Plany Al-Ghailiego są łudząco podobne do zakładu wylęgu i hodowli opisanego przez brytyjskiego pisarza Aldousa Huxleya w książce „Nowy wspaniały świat” (1932). Jednak ci, którzy myślą, że natknęli się na opowieść science fiction, mogą doznać szoku.

Firma zajmująca się wychowaniem dzieci EctoLife istnieje obecnie jedynie jako eksperyment myślowy Al-Ghailiego. Jednak stan nauki nie jest już żadną przeszkodą. Technicznie idealne warunki dla dziecka można naśladować w przezroczystym sztucznym łonie, EctoLife's EZ Womb.

Jak miałaby działać taka sztuczna macica? Wiele zależy od inteligentnej elektroniki, która ma monitorować dziecko w EZ Womb. Na przykład temperatura nie może się zbytnio wahać, a płyn byłby stale odświeżany z odpowiednią dawką hormonów, przeciwciał i czynników wzrostu. Sztuczna pępowina ma dostarczać tlen i pożywienie. Bioreaktor przekształca produkty odpadowe w nowe składniki odżywcze. Głośniki pozwalałyby dziecku przyzwyczaić się do głosów rodziców i delikatnej muzyki klasycznej. Płód unosiłby się w syntetycznym płynie owodniowym, a w polu jego widzenia byłyby inne kapsuły z dziećmi.

Technologiczna „ciąża”

Budowanie więzi rodziców z dzieckiem miałoby mieć również charakter technologiczny. Rodzice mogliby dokładnie śledzić swój „projekt”, siedząc w domu na kanapie za pośrednictwem aplikacji na swoim smartfonie. Ci, którzy chcą wczuć się w rolę dziecka, mogą to zrobić za pomocą zestawu słuchawkowego do wirtualnej rzeczywistości. Wśród opcji jest również film poklatkowy z dziewięciomiesięcznego okresu „odchowywania dziecka”. Przewidywana jest również możliwość nabycia kombinezonu haptycznego, który pozwoli „odczuć” pierwsze kopnięcia dziecka. Dla szczególnie majętnych istniałaby nawet możliwość zainstalowania sztucznego łona w ich własnym domu. Wtedy cała rodzina może obserwować, jak rośnie rodzeństwo.

Chociaż Al-Ghaili nie konkretyzuje jeszcze planów budowy EctoLife, twierdzi, że to wszystko jest całkowicie możliwe na podstawie obecnej wiedzy. Na razie filmowiec chce rozpocząć debatę na ten temat. Uważa, że sztuczna hodowla dzieci może rozpowszechnić się w ciągu kilku najbliższych dekad.

Według niego, oferta w pierwszej kolejności skierowana byłaby do osób, które nie mogą uzyskać dzieci w naturalny sposób. „Jest to doskonałe rozwiązanie dla kobiet, których macica została usunięta chirurgicznie z powodu raka lub innych komplikacji. Może również pomóc rozwiązać problemy wynikające z niskiej liczby plemników” - powiedział Al-Ghaili magazynowi popularnonaukowemu „Science and Stuff”. Według niego, EctoLife może sprawić, że „poronienie ostatecznie stanie się przeszłością”.

Dziecko-pasożyt?

Dlaczego jednak w ogóle ktoś miałby w taki sposób „hodować” dziecko, zamiast nosić je w swoim łonie? Al-Ghaili twierdzi, że dla większości kobiet ciąża nie jest wcale przyjemna. Często są zmęczone, mają mdłości, odczuwają ból. Czasami ciąża jest wręcz niebezpieczna dla matki i dziecka. Co roku około 300 tysięcy kobiet umiera krótko po ciąży z powodu komplikacji. Czy jednak na podstawie anomalii należy negować coś, co jest całkowicie naturalnym procesem, oferując w zamian uzależnienie od znacznie bardziej zawodnej technologii?

Punkt widzenia Al-Ghaili’ego jest jasny. Dostrzega on same korzyści. Uważa, że dzięki takiemu rozwiązaniu rodzice mogą stopniowo przygotować się do rodzicielstwa „zamiast wycieńczać się pasożytniczym organizmem”. Postrzeganie dziecka jako pasożyta zdradza, co leży u podstaw myślenia filmowca: niczym niepohamowany „rodzicielski” egoizm, w którym dziecko staje się narzędziem do spełnienia własnych zachcianek, a nie samoistnym bytem ludzkim.

Wizje Al-Ghaili’ego sięgają zresztą jeszcze dalej. Dlaczego matka miałaby się zajmować po porodzie bezradnym dzieckiem, wymagającym stałej opieki? Można by przecież za pomocą technologii przedłużyć okres ciąży o kilka miesięcy – nie byłoby porodu w dotychczasowym rozumieniu tego słowa, a dziecko stopniowo dojrzewałoby w kolejnym, większym inkubatorze. Szalony wizjoner nie pyta jednak, co z psychiką takiego dziecka – zaniedbanego w najintensywniejszym okresie swego rozwoju, odciętego od głębokiej więzi interpersonalnej z własną matką.

Plany Al-Ghaili’ego wpasowują się w ideologię technofilskiego pronatalizmu, prezentowanego m.in. przez szefa Tesli Elona Muska. Wobec spadających wskaźników demograficznych w krajach zachodnich wzywa on osoby bogate i dobrze wykształcone do rodzenia jak największej liczby dzieci – odwołując się do rozwiązań technologicznych, poczynając od technik in vitro, aż do takich jak sztuczne macice, zgodne z wizjami Al-Gaili’ego.

Tweet inwestora technologicznego Sahila Lavingi dał Al-Ghailiemu do myślenia: „Powinniśmy zainwestować w technologię, która sprawia, że posiadanie dzieci jest znacznie szybsze/łatwiejsze/tańsze/dostępne. To znaczy w syntetyczne łona, itp.”. Filmowiec chce to skapitalizować za pomocą EctoLife.

Pieniądze nie są barierą w realizacji inicjatyw takich jak EctoLife. Przewiduje się, że do 2028 r. sektor reprodukcyjny osiągnie obroty rzędu 55 mld euro.

Al-Ghaili sądzi, że „dzieli nas tylko kilka lat od stworzenia w pełni funkcjonalnej kapsuły wzrostu EctoLife. Inne funkcje, takie jak kombinezon haptyczny, wirtualna rzeczywistość, łączność z aplikacją i sztucznie inteligentny system monitorowania, są już w codziennym użyciu. Pod wieloma względami, być może, jesteśmy już prawie na miejscu”. Scenariusz science fiction z „Nowego wspaniałego świata” stał się teraz kwestią czasu i pieniędzy.

Zastrzeżenia etyczne i psychologiczne

Theo Boer, holenderski profesor etyki służby zdrowia na Protestanckim Uniwersytecie Teologicznym w holenderskim mieście Groningen, wskazuje na zasadnicze problemy związane z technologicznym podejściem do reprodukcji.

Po pierwsze, wątpliwości wzbudza sama niepewność i eksperymentalny charakter proponowanych procedur. „Trzeba będzie przeprowadzić długie i kosztowne badania nad bezpieczeństwem tej techniki, najpierw na zwierzętach, a później na dzieciach. Pierwsze dzieci, które będą wychowywane w sztucznych łonach, będą obiektami testowymi w wysoce inwazyjnym i ryzykownym eksperymencie. W świetle obecnych wytycznych trudno to uzasadnić etycznie”.

Po drugie, jak wskazują osiągnięcia psychologii prenatalnej, znaczenie osobistej, emocjonalnej, fizycznej i egzystencjalnej więzi między matką a dzieckiem przed narodzinami jest nie do przecenienia. Więź ta buduje się w obydwu wymiarach: somatycznym i psychicznym, ściśle związanych ze sobą. Nie da się ich rozdzielić bez poważnych konsekwencji zarówno dla dziecka, jak i dla matki. Można wręcz powiedzieć, że obydwa organizmy – matki i dziecka – „programują się” wzajemnie na poziomie hormonalnym, immunologicznym i psychicznym. Przemiany związane z ciążą zachodzą nie tylko w ciele dziecka, ale także i kobiety, która nosi je w swym łonie. W jaki sposób sztuczna macica miałaby wywołać takie zmiany w ciele kobiety?

Protestancki teolog kwestionuje także domniemane korzyści, które miałaby przynieść technologia osobom, które nie mogą mieć dzieci. Główną przyczyną niepłodności nie są wady w budowie macicy czy jej brak (np. w wyniku operacji). Problem niepłodności dotyczy przede wszystkim krajów wysokouprzemysłowionych i zurbanizowanych – co wskazuje na potencjalne źródło problemów. Próby walki z niepłodnością poprzez jeszcze większe wykorzystanie technologii niosą ze sobą olbrzymie ryzyko, zarówno od strony biologicznej, psychologicznej, społecznej, jak i ekonomicznej. Są usiłowaniem rozwiązania problemu metodami, które leżą u samych podstaw problemu. To nie może się udać.

Trudno też nie wspomnieć o traktowaniu ludzkich zarodków w sposób całkowicie odhumanizowany, jako neutralnego materiału genetycznego, z którym można zrobić wszystko, bez żadnych uwarunkowań etycznych. W praktyce oznacza to laboratoryjne tworzenie wielu istot ludzkich, a następnie ich wybiórcze uśmiercanie w celu selekcji najbardziej „pożądanych” cech. Jest to nic innego jak eugenika w punkcie startowym. Czy ci, którzy proponują tego rodzaju rozwiązania, przyjmą na siebie odpowiedzialność za zabite istoty ludzkie? Czy za kilkanaście lat, gdy dorosną wyselekcjonowane w ten sposób osoby, naukowcy będą mieli odwagę odpowiedzieć na ich pytanie: „dlaczego jestem taki, a nie inny?” – gdy pojawią się nieprzewidziane konsekwencje laboratoryjnego doboru?

EctoLife: The World’s First Artificial Womb Facility
Hashem Al-Ghaili

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama