200 dni od początku wojny w Ziemi Świętej. Kard. Pizzaballa: wojna zmienia wszystkich, nic nie będzie już takie samo

Minęło 200 dni od początku wojny w Ziemi Świętej. Panuje niepewność, jak długo potrwa ten konflikt i co nastąpi potem; jedno jest pewne: nic nie będzie już takie samo jak kiedyś – mówi kard. Pierbattista Pizzaballa.

Łaciński patriarcha Jerozolimy dodaje, że nie ma na myśli tylko kwestii politycznych, lecz życie każdego z mieszkańców Ziemi Świętej. Jak przyznaje, gdy w listopadzie udzielał wywiadu, nie spodziewał się, że ponad pięć miesięcy później będzie nadal trwała pełnoskalowa wojna.

Czas konfliktu ujawnia wagę słuchania i głęboką potrzebę bycia wysłuchanym. „Każdy ma swoją własną narrację, swój własny ból i cierpienie i ubolewa, że [w tej sytuacji] nie został wystarczająco wysłuchany, zrozumiany oraz pocieszony” – zaznacza kard. Pizzaballa.

Jego zdaniem droga do rozwiązania konflitu wiedzie przez dialog i uznanie bólu drugiego. „Nie mówię tego z chrześcijańskiej «dobroduszności», ale po prostu dlatego, że nie widzę innego wyjścia” – zaznacza patriarcha. Jak wyjaśnia, mieszkańcy Ziemi Świętej muszą próbować zrozumieć, co ich łączy bardziej niż szukać różnic. I choć tym, co dotyczy wszystkich, jest ból, nie należy zatrzymywać się na cierpieniu.

„W przeszłości co odważniejsi próbowali politycznej drogi pokoju – mówi kard. Pizzaballa. - Ale zawsze były to próby podejmowane odgórnie: porozumienia, negocjacje, kompromisy. To wszystko zawiodło. Pomyślmy na przykład o porozumieniach z Oslo. Nadszedł więc czas, aby odwrócić kierunek i rozpocząć ścieżkę, która prowadzi od dołu do góry. Powtarzam: będzie to męczące, ale nie widzę innej drogi”.

Patriarcha zapytany o sytuację chrześcijan w Gazie, odpowiada, że ich położenie jest niezwykle trudne. Po 6 miesiącach chronienia się w budynkach kościelnych pośród otaczającej wojny także ich siły psychiczne są na wyczerpaniu. „Wszyscy są zaangażowani w jakąś pracę dla dobra całej społeczności i to pomaga im nie myśleć o swym obecnym stanie, niebezpieczeństwach, nie koncertować się na wspominaniu tych, co umarli; nie tylko na skutek bomb, ale także z powodu braku dostępu do opieki medycznej – mówi duchowny. - Obecnie w kościele [w Gazie] znajduje się nieco ponad 500 osób. Niektórzy w ciągu ostatnich kilku dni nie byli już w stanie znieść tej sytuacji i po dotarciu do Rafah opuścili Strefę Gazy. Aby się wydostać, musieli się sporo zadłużyć. Wzruszająca jest odwaga i poświęcenie, zwłaszcza trzech sióstr Matki Teresy, które nigdy nie przestały opiekować się niepełnosprawnymi dziećmi. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli dotrzeć do tych naszych braci i sióstr i osobiście nieść im pomoc, której potrzebują”.

Purpurat zaznacza, że szczególne wsparcie płynie ze strony Ojca Świętego, który od samego początku apeluje o uwolnienie zakładników i wstrzymanie ognia, nawet jeżeli jego apele ściągają krytykę z różnych stron. Dużo otuchy przyniosły też niemal codzienne rozmowy telefoniczne Papieża z chrześcijanami z Gazy – zaznacza kard. Pizzaballa.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama