Nie wszystko w europejskiej oświacie jest dobrym wzorem dla nas. Z pewnością jednak godne pochwały jest zwrócenie uwagi na problem komórek w szkołach niemal w całej Europie. Niemal w całej, bo nasza „ministra” woli zajmować się obcinaniem szkolnych lekcji religii.
Banałem byłoby twierdzenie, że obecne pokolenie uczniów to „pokolenie cyfrowe”. Młodzi ludzie nie znają już świata „sprzed ery komórki i tabletu”. A jednak jeden za drugim europejskie kraje wprowadzają stanowcze zakazy korzystania z mediów cyfrowych w szkołach. Choć bowiem smartfon może być użytecznym narzędziem, w praktyce okazuje się, że nie jest to dobre urządzenie w ręku niedojrzałego jeszcze psychicznie i społecznie dziecka. Intensywność, czy wręcz natarczywość bodźców związanych z korzystaniem z komórki okazuje się w większości przypadków przerastać dziecięce zdolności percepcji, zaburzając proces dojrzewania psychologicznego, przyswajania wiedzy o świecie i nawiązywania relacji społecznych.
Problem nasilił się już tak bardzo, że rządy w niemal całej Europie wydają się odczuwać potrzebę przeciwdziałania korzystaniu z tak wysoce uzależniającego urządzenia w szkole. Kolejne kraje rozpoczęły ten rok szkolny od wprowadzenia powszechnego zakazu używania smartfonów w szkołach. Niektóre są właśnie w trakcie dyskusji nad wprowadzeniem takiego zakazu. Tymczasem w Polsce...
No właśnie, wszyscy widzimy, co dzieje się w Polsce. Obecna minister oświaty, każąca się tytułować „ministrą”, nie dostrzega potężnego problemu, zajmuje się natomiast ograniczaniem szkolnych lekcji religii. Tak jakby to był rzeczywiście największy problem polskiej oświaty... Nie braki kadrowe, nie coraz większe trudności wychowawcze, na które natykają się nauczyciele, zmagając się ze wszelkimi możliwymi „neurodywergencjami”, ale właśnie religia w szkole...
Bardziej trzeźwo myślący i mniej ideologicznie zacietrzewieni ministrowie oświaty wskazują na realne kwestie: znacząco mniejsze interakcje społecznych wśród uczniów, brak koncentracji, syndrom uzależnienia od technologii, nieumiejętność zachowania samodyscypliny w korzystaniu z mediów, niezdolność do samodzielnego myślenia – łatwiej bowiem spytać o wszystko „wujka Google” niż przeanalizować dany problem.
„Korzystanie ze smartfonów i tabletów może powodować napięcia między uczniami i nauczycielami”, zwraca uwagę włoski minister edukacji.
Francuskie władze oświatowe natomiast podkreślają kwestię nękania i nienawiści w Internecie, a zwłaszcza w mediach społecznościowych. Wyniki badań psychologicznych wskazują, że w większości przypadków dzieci nie powinny mieć do nich dostępu do 15 roku życia – są bowiem nieprzygotowane na krytyczne podejście do tego, co prezentowane jest w „społecznościówkach”, nie umieją się zdystansować od promowanych tam wzorców, które nie odzwierciedlają prawdziwego życia, są „na pokaz”, uzależniają się łatwo od „lajków” i innych psychologicznych pułapek stanowiących nieodłączny element mediów społecznościowych.
Państwowe zakazy popierają dyrektorzy szkół chrześcijańskich, niezależnie od wyznania. Wskazują jednocześnie, że potrzebne jest bardziej zniuansowane podejście do tej kwestii – bo nie chodzi o to, żeby dzieciom i młodzieży całkowicie zabrać telefony, ale aby uczyć odpowiedzialnego z nich korzystania. W Wielkiej Brytanii nie ma jeszcze ogólnokrajowego zakazu korzystania z komórek w szkołach, ale Steve Beegoo (dyrektor ds. edukacji w Christian Concern) sugeruje, że już teraz szkoły powinny zdecydować się na jego wprowadzenie.
„Najlepszym praktycznym rozwiązaniem są przegródki, w których umieszcza się smartfony, aby nie można było ich używać”.
Innym rozwiązaniem jest korzystanie wyłącznie z tradycyjnych telefonów, zapewniających ewentualny kontakt z rodzicami, ale bez możliwości multimedialnych.
Markus Zuberbühler (Szwajcaria, lider Initiative für Christliche Bildung, ICB) wolałby, aby nie było krajowego przepisu, ale raczej by każda szkoła wypracowywała swoją własną politykę. Podaje przykład własnej szkoły, w której uczniowie ogólnie nie mogą korzystać z komórek, jest jednak jeden wyjątek: trwająca 15 minut przerwa na lunch.
Wolfgang Stock (Niemcy, Stowarzyszenie Szkół Ewangelickich, VEBS) wskazuje, że telefony mogą być dzieciom potrzebne w trakcie dojazdu do szkoły i powrotu z niej.
„W wielu naszych chrześcijańskich szkołach dzieci podróżują na długich dystansach. Posiadanie telefonów podczas tych podróży zapewnia im pewne bezpieczeństwo”.
Nie oznacza to jednak, że dzieci mogą korzystać z telefonów w samej szkole – podczas lekcji telefony są przechowywane w pudełku w klasie i wydawane dopiero pod koniec dnia szkolnego.
Do krajów, w których w tym roku wprowadzono zakaz korzystania z komórek w szkołach należy Holandia, Węgry, Francja i Grecja. Takie zakazy wprowadziły już wcześniej Włochy, Albania i Hiszpania. Jak widać, są to kraje różne kulturowo, a jednak władze oświatowe dochodzą do podobnych wniosków. We Włoszech zrezygnowano nawet z możliwości wykorzystania smartfonów w „celach edukacyjnych”. Można tam korzystać z komputerów i tabletów pod nadzorem nauczyciela, jednak nacisk kładzie się obecnie na powrót do „papieru i pióra” – to bowiem okazuje się skuteczniejszą metodą w procesie nauczania. Z powszechnego stosowania tabletów i chromebooków w edukacji w ostatnich latach wycofały się także kraje skandynawskie. Urządzenia te nie spełniły pokładanych w nich nadziei i dodatkowo utrudniły proces nauczania. Wbrew deklaracjom producentów tego rodzaju sprzętu, technologia nigdy nie jest „przezroczysta” i rodzi tendencję do koncentrowania się na niej samej, zamiast na przedmiocie nauczania.
Dyskusja nad zakazem smartfonów w szkołach trwa obecnie w Belgii, Finlandii i Irlandii. W Danii nie ma ogólnokrajowego przepisu, a jednak aż 88 proc. szkół wprowadziło taki zakaz. W Portugalii system oświatowy jest zdecentralizowany, podnoszą się jednak coraz liczniejsze głosy nad koniecznością wprowadzenia ogólnokrajowego przepisu dotyczącego komórek w szkołach. Podobna dyskusja trwa w Chorwacji i wiele szkół wprowadziło już stosowny przepis.
Tymczasem w Polsce... Zamiast zajmować się prawdziwymi problemami szkoły i uczniów, musimy się zmagać z antykościelną fobią „ministry” edukacji, dla której najważniejszym problemem do rozwiązania jest obcięcie nauczania religii do minimum.