Coś z nim jest nie tak... (rozdział 8)

"Opętana. Tajemnice życia Marii Magdaleny" Tajemnicza kobieta z przeszłością, której wybaczyć może tylko jeden Człowiek. Prawdziwa opowieść o miłości, która zmieniła bieg historii. (fragmenty)

Coś z nim jest nie tak... (rozdział 8)

Angela Hunt

Opętana. Tajemnice życia Marii Magdaleny

ISBN: 978-83-7580-171-2
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2010

Wybrane fragmenty
Cisza ciężka jak wyrok... (rozdział 1)
Powinnam była wcześniej wyjść... (rozdział 2)
Atticus Aureliusz... (rozdział 3)
Gdy popołudniowa bryza... (rozdział 4)
Przy świetle lampy... (rozdział 5)
Atticus bezwiednie zaciska dłoń... (rozdział 6)
Co ta historia ma wspólnego... (rozdział 7)
Coś z nim jest nie tak... (rozdział 8)

ROZDZIAŁ ÓSMY

— Coś z nim jest nie tak, mówię ci. Popatrz na niego.

Atticus spojrzał z niedowierzaniem na młodą Syryjkę, która wraz z kilkoma innymi kobietami towarzyszyła jego centurii od Tyru. Ponieważ wydawała się miła, na czas marszu powierzył dziecko jej opiece, ale teraz wszelkie oznaki dobrego humoru i cierpliwości znikły z jej ust i oczu.

Popatrzył na dziecko siedzące na kocu u jej stóp. Chłopczyk pocierał piąstkami oczy, jak gdyby był zmęczony, ale poza tym wydawał się całkiem zdrowy.

— O co ci chodzi?

Dziewczyna wrzasnęła. Atticus skulił się instynktownie, dwaj żołnierze stojący przy wozie z zapasami obrócili się w ich stronę, chłopiec natomiast nawet nie mrugnął.

Młoda kobieta opadła na posłanie i wyciągnęła z płóciennej torby garść solonych ryb.

— Dzieciak jest głuchy.

— Skąd wiesz? Może po prostu ma spokojne usposobienie.

— Nikt nie potrafiłby zdobyć się na taki spokój, Atticusie, nawet ty — oderwała kawałek ryby, poprawiła kosmyk włosów za uchem i uśmiechnęła się. — Nie wiem, dlaczego zostałeś żołnierzem. Nie jesteś taki jak inni.

Atticus zignorował tę osobistą uwagę i usiadł obok niej na derce.

— Może potrzeba mu jakiegoś lekarstwa? Może powinien obejrzeć go nasz lekarz?

Dziewczyna wzruszyła nagimi ramionami.

— Wziąłbyś na siebie wielkie ryzyko. Co by zrobili, gdyby się dowiedzieli, że masz dziecko?

— Nie mam dziecka.

— Więc jak nazwiesz tego brzdąca? Jest chyba za mały na setnika.

Atticus rzucił jej ponure spojrzenie.

— Chciałem powiedzieć, że to nie jest moje dziecko.

— Więc czyje? Musi przecież do kogoś należeć.

Atticus wziął głęboki oddech i starał się nie patrzyć na dziewczynę pogryzającą suszoną rybę. Jej grube, ciemne włosy opadały wdzięcznie na kark, a tunika bez rękawów obnażała szczupłe ramiona. Miał nadzieję, że dziewczyna z czasem przywiąże się do dziecka i zostanie z nim w którymś z mijanych po drodze miast, ale wciąż szła z nimi, niezadowolona ze swoich nowych obowiązków i uparta jak muł.

— Nieważne, gdzie go znalazłem. Nikt go nie szuka, a i on nikomu nie przeszkadza. Jest spokojny.

Dziewczyna wypluła na dłoń trochę pogryzionej ryby i podała ją dziecku, które miało zaledwie kilka ząbków.

— Jest zbyt spokojny — to właśnie próbuję ci powiedzieć. Coś z tym dzieckiem jest nie tak. Jeśli miałeś nadzieję, że kiedyś zostanie twoim sługą, powinieneś chyba pozbyć się go już teraz.

Atticus zacisnął usta, nie potrafiąc pohamować niechęci:

— Jeśli nie chcesz mi pomóc, znajdę kogoś, kto zechce. Na pewno któraś z tych nierządnic...

Dziewczyna uniosła dłoń, ukazując pogryzione koniuszki palców.

— Nie powiedziałam, że go nie lubię. Myślałam raczej o tobie. Jeśli ten dzieciak miałby przysporzyć ci kłopotów, może powinieneś zostawić go na polu...

Atticus chwycił ją za rękę i wbił wściekłe spojrzenie w jej piwne oczy.

— Nie porzucę tego chłopca.

Wzdrygnęła się, ale nie odwróciła wzroku.

— Więc się nim zajmij. Proszę — rzuciła mu kawałek ryby — sam go nakarm.

Atticus puścił jej rękę.

— W porządku. Czuj się zwolniona z tego obowiązku.

Myślał, że odejdzie — prawdę mówiąc, niemal na to liczył — ale po chwili jej twarz rozjaśniła się.

— Atticusie, nie wygłupiaj się — jej uśmiech zalśnił jak promienie słońca migocące w falach Tybru. — Nie możesz jednocześnie opiekować się dzieckiem i służyć w armii cezara. Nie jesteś wolnym człowiekiem.

Uniósł brwi:

— A ty? Możesz zawsze robić to, co zapragniesz?

Dziewczyna znów sięgnęła do torby, wyjmując z niej bochenek chleba. Od chrupiącej skórki oderwała trochę ciasta.

— Mam nadzieję, że nie został mi na ramieniu siniak? Taki osiłek jak ty mógłby mi zrobić krzywdę, nawet o tym nie wiedząc.

— Nie zrobiłem ci krzywdy. Nie miałem przynajmniej takiego zamiaru.

Oderwała kawałek chleba, żuła go przez chwilę, po czym podała głodnemu chłopcu.

— Pomogę ci z dzieckiem, Atticusie, nie martw się. Polubiłam go.

Atticus oderwał mały kawałek ryby i podał go do ust dziecku, które spróbowawszy mięsa, skrzywiło się z niezadowoleniem.

Młoda kobieta roześmiała się i palcem wyjęła dziecku z ust zbyt duży dla niego kęs.

— Trzeba mu trochę pomóc w jedzeniu, dopóki nie wyrośnie mu jeszcze kilka zębów. Pogryź dobrze tę rybę i wyjmij wszystkie ości, żeby się nie zakrztusił. I dawaj mu do picia kozie mleko, chyba że znajdziesz kobietę, która mogłaby karmić go piersią.

Atticus kiwnął głową.

— Jak długo zostaniemy w Cezarei?

Wyjął chłopcu z buzi zaślinioną rączkę i podał mu mały kawałek chleba.

— Cezarea to nasza główna baza, więc pozostaniemy tam tyle, ile postanowi namiestnik.

— Czy mogę cię widywać?

Parsknął.

— W twierdzy panują znacznie surowsze obyczaje niż w tym obozie.

— Ale na pewno ktoś taki jak ty znajdzie sposób na to, by widywać się ze swoją kobietą.

Atticus żachnął się, rozzłoszczony tą nagłą zmianą perspektywy. Od kiedy to ona jest jego kobietą?

Najwyraźniej czytała mu w myślach.

— Pomogę ci opiekować się tym dzieckiem — rzekła, unosząc brwi — ale ty zadbasz o mnie.

Atticus głośno nabrał powierza. Żołnierz nie miał wiele czasu na cokolwiek poza musztrą, szkoleniem i wykonywaniem rozkazów. Choć wiernie służył cesarskiej armii Rzymu już pięć lat, myśl o żonie i rodzinie musiał odłożyć na przynajmniej dwadzieścia kolejnych.

Milczał. Dziewczyna położyła rękę na głowie chłopca.

— Pojadę z tobą do Cezarei i będziemy wzajemnie o siebie dbać. Zgoda?

— Posłuchaj, dziewczyno...

— Cyrilla — pochyliła się w jego stronę i obdarzyła czułym spojrzeniem. — Mam na imię Cyrilla.

— Jestem żołnierzem, zwykłym legionistą. Nie stać mnie na kochankę.

— Jesteś wrażliwym mężczyzną i lubisz dzieci. Nie lubisz kobiet?

Odwrócił wzrok i głośno przełknął ślinę, czując, że się czerwieni, jak gdyby przypalano go pochodnią. Co go podkusiło, żeby spośród wszystkich kobiet idących za ich oddziałem wybrać akurat tę przemądrzałą smarkulę?

— Lubię kobiety. Ale... nie mogę się wiązać.

— Ach tak — dziewczyna w zamyślaniu wydęła usta, po czym uśmiechnęła się, gdy do namiotu weszło dwóch żołnierzy, towarzyszy Atticusa.

— Czujemy się osamotnieni — Flawiusz posłał dziewczynie całusa. — Może ucałujesz strudzonego żołnierza, który będzie dbał o twoje bezpieczeństwo w długiej podróży?

Dziewczyna wstała, by odebrać quadransa za swoje czułości, a Atticus, opierając brodę na łokciu, przyjrzał się uważnie dziecku.

Czy powinien je powierzać tej dziewczynie? Cyrilla była straszną trzpiotką — próżną i nieokrzesaną. Znała się jednak na dzieciach, a poza tym podróżowała w grupie sześciu innych kobiet. Na pewno zadbają o to, by malec miał odpowiednią opiekę.

Chłopczyk spojrzał na niego, zamrugał i podniósł do buzi zaśliniony kawałek chleba.

Flawiusz, obejmując dziewczynę w talii, westchnął ciężko.

— Smutny to widok — powiedział na tyle głośno, by Atticus go słyszał — gdy najprzedniejszy żołnierz Cohors Secunda Italica Civium Romanorum poświęca więcej uwagi małemu chudzielcowi niż uroczej damie.

Atticus puścił drwinę mimo uszu. Flawiusz i tak nic by nie zrozumiał.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama