Imma zobaczyła ojca siedzącego na ławce...

Fragmenty powieści "Tajemnica mnicha"

Imma zobaczyła ojca siedzącego na ławce...

Hermann Multhaupt

Tajemnica mnicha

ISBN: 978-83-60703-95-3
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2008

Wybrane fragmenty
Coś jest nie tak z tym człowiekiem...
Opat wrócił do pracy...
Już czas, abyśmy zebrali siano...
Imma zobaczyła ojca siedzącego na ławce...
Przeor nie spał tej nocy...
Opat Thietmar rozmyślał...
Tym, co wyróżniało Cluny...
Tak jak postanowiono...

Imma zobaczyła ojca siedzącego na ławce przed domem rodzinnym w Gottsbüren, rękawy wciąż jeszcze miał podwinięte, jak gdyby zaraz znów miał się rzucić w wir pracy. Matka przyniosła mu dzban piwa i usiadła przy nim na chwilę. Zza zasłony chmur mrugała pierwsza gwiazda. Pachniało wilgocią i świeżo skoszoną trawą.

— Tato, dlaczego nie wolno mi stać się kimś takim jak Hildebrand? — spytała Imma cicho. Stała w ciemnej sieni, wąskie ramiona oparła o framugę drzwi.

— Co mu niby wolno? — zapytał ojciec i odwrócił się niezgrabnie w jej kierunku. Blade światło padło na zmęczoną twarz.

— Może zostać uczniem w skryptorium w Helmarshausen.

Edi był małomówny i zamknięty w sobie, jak wielu poddanych, którzy pracowali na rzecz oddalonego o dwie godziny drogi klasztoru i uprawiali dla siebie kawałek wydzierżawionej ziemi. W klasztorze był zwierzchnikiem trzech parobków i dwóch dziewek, którym wydawał polecenia dotyczące codziennej pracy. Poza tym wolał nie mówić zbyt wiele. Imma musiała uzbroić się w cierpliwość, zanim jej ojciec wypowiedział kolejne dwa słowa:

— Babskie gadanie!

— Kto nabił ci głowę tymi głupstwami? — oburzyła się matka. Czuła, że wieczorny spokój jest zagrożony.

— To nie są głupstwa — odparła Imma. Była wysoka i szczupła, miała długie, jasne włosy zaplecione w warkocz. Wyszła z drzwi i stanęła u boku rodziców.

— Chętnie zostałabym uczniem tak jak Hildebrand — powiedziała.

— Jesteś kobietą — burknął ojciec. — Nie zapominaj o tym.

— Nie zapominam, ojcze — zdenerwowała się Imma — ale czy kobiety nie mogą zostać uczniami?

Matka uczyniła znak krzyża.

— Dziecko, nie grzesz. Wyjdziesz za mąż i urodzisz dzieci. Takie jest przeznaczenie niewiasty.

Imma popatrzyła w niebo. Chmury zaczęły się rozpraszać i dostrzegła drugą gwiazdę.

— Nie chcę wyjść za mąż — powiedziała cicho. — Chcę się czegoś nauczyć.

— To idź do klasztoru, nie, lepiej nie. Krnąbrną paplaniną wystraszysz matkę przełożoną — ojciec wypił łyk piwa z dzbana.

— Hildegardo, myślę, że Imma nie jest przy zdrowych zmysłach — zwrócił się do swojej żony. — Takich rzeczy nie usłyszała od nas. Musi stać za tym ktoś inny.

— Ona ma dopiero szesnaście lat.

— Mimo wszystko. Kiedyś to się zaczyna.

— Ktoś zawrócił jej w głowie, ale nie pytaj mnie kto.

— Tego się jeszcze dowiemy — chłop skinął głową i wstał. Mocno chwycił Immę za ramiona. Nie były krzepkie, lecz niemalże wątłe. Faktycznie łatwiej byłoby w nich utrzymać pędzel niż nieść skopek pełen mleka lub przepychać wiązkę słomy przez otwór do karmienia bydła.

— Skryptorium to coś dla mężczyzn, rozumiesz? Dla mnichów. Oni szerzą słowo Boże. Nie kobiety.

Imma potrząsnęła głową. Łza spłynęła po szczupłym policzku.

— Tak lubię rysować, ojcze.

— A co ty sobie myślisz, czego to ja bym nie wolał robić — burknął Edi — ale pozostaje mi pańszczyzna, tak jak mojemu ojcu. Bóg jeden wie, do czego przydaje się w niebie.

— Dziecko, słuchaj ojca — błagała matka. — On wie, o czym mówi.

— Czy nigdy nie marzyłaś o czymś innym niż to, co robisz? — zawołała Imma. — Byłaś zawsze zadowolona z wszystkiego, co ci się przytrafia? Nigdy nie zastanawiałaś się nad tym, co mnisi myślą o chłopach? Że się z nich śmieją, bo chłopi wierzą w przesądy, że nie można mówić w czasie zaćmienia księżyca albo nie można niczego zaczynać w czasie pełni.

— W naszym klasztorze nikt się z nas nie naśmiewa — powiedział ojciec ponurym głosem, który nie zwiastował niczego dobrego. — Przynajmniej od kiedy rządy sprawuje opat Thietmar.

— Immo, nie poznaję cię — jęczała matka. — Co w ciebie wstąpiło?

— To nieprawda, mamo, że kobiety nie umieją się troszczyć o swoje sprawy, jak uważa cały świat, i że muszą być chronione przed niebezpieczeństwami i pokusami tego świata. Kobiety nie są gorsze, nie można ich sobie samowolnie brać za żony i traktować jak popychadła.

Księżyc wyłonił się zza chmur i srebrna poświata zatańczyła na twarzy Immy.

— Jestem całkiem rozsądna, mamo, nawet jeśli wątpisz w mój rozum. Czy istnieją ludzie lepsi i gorsi? Czy mężczyźni są więcej warci od kobiet? Czy kobiety nie mogą uczyć się tego, co wolno mężczyznom?

Przez moment panowała cisza. Rodzicom odebrało mowę, ponieważ ich córka nigdy nie zachowywała się w ten sposób.

Imma mówiła dalej:

— Patrzyłam na postulantów i nowicjuszy, którzy wstępują do klasztoru. Czarny habit jest jak z daleka widzialny znak, który wymaga respektu. Czy zakonny strój na to zasługuje — nie wiem. Czasem myślę, że w klasztorze bardziej liczy się duma z noszenia habitu niż naśladowanie Chrystusa. To są moje pytania. A jeśli wy nie umiecie mi na nie odpowiedzieć, to pójdę do ojca opata i zapytam go, dlaczego tak jest.

Matka opadła na ławkę, z której przed chwilą wstała. Prawą rękę przycisnęła do serca.

— Teraz całkiem zwariowała! — zawołał Edi i z troską spojrzał na żonę. — Popatrz, Immo, co narobiłaś.

— Ja tylko pytam — odpowiedziała córka i dziwiła się, jak chłodno brzmiał jej głos. — Pytałam o rzeczy, o które powinny spytać już wasze babki i matki, ale nie miały odwagi: Czy kobiety są mniej warte niż mężczyźni? I dlaczego tylko mężczyźni mogą się uczyć, a kobiety nie?

Wydawało się, że świat wstrzymał oddech. Liście na drzewach przestały szeptać, gałęzie zamarły w bezruchu, nawet wiatr skulił się i ani drgnął. Na chwilę ciszę przerwał ciężki oddech chłopa i chrapliwe westchnienia jego żony. Z pobliskiego lasu dobiegł krzyk puszczyka, odpowiedź przyszła z przeciwległej łąki, dwa, trzy razy. Rodzice desperacko szukali słów.

— Czy myślisz, że moje zajęcie jest tak pożądane, że bym ci je polecał? — zapytał ojciec, zmuszając się do zachowania spokoju. — Czy nie przyszło ci do głowy, że może też chętnie uczyłbym się czegoś innego niż siewu, hodowli cieląt, sprzątania obór i zbierania plonów?

— Twój ojciec potrafił cudownie strugać nożem snycerskim — przerwała mężowi chłopka. — Na wesele dał mi w prezencie obrazek panny Maryi, małą figurkę, która niestety spłonęła w pożarze.

— Pięknie. Może stąd bierze się moje pragnienie, aby stworzyć coś własnymi rękami. Dlaczego, tato — kontynuowała Imma — nigdy nie zbuntowałeś się przeciwko swojemu losowi? I dlaczego musiałam pójść w twoje ślady i zostać dziewką, tak jak mój brat Peter został parobkiem?

— To jest bunt, grzeszysz przeciwko Bogu! — krzyknął chłop i podniósł rękę.

Dzban z piwem rozbił się o podłogę. Chłopka rzuciła się w ramiona męża.

— Nie bij, proszę, nie bij! — jęczała. — Dziecko, skąd u ciebie ta bezbożna mowa!

Chłop opadł na ławkę ciężko jak worek kartofli. Jego oddech był krótki. Żyły na skroniach pulsowały pod skórą.

— Oddam cię na służbę do kuzyna w Bursfelde — postanowił twardo. — Ma młyn wodny przy nowym klasztorze Benedyktynów i szuka młynarczyka. Tam będziesz mogła pokazać, czy siedzi w tobie kobieta, która chce być mężczyzną. Już on przywróci ci rozum. Na św. Marcina wstąpisz do niego na służbę.

„Nic nie zrozumiał — pomyślała Imma — nic a nic. Moje myśli nie mieszczą mu się w głowie”. Blada, z zamkniętymi oczami siedziała na progu. Jej matka podeszła i położyła na jej głowie wilgotną chustę.

Czytaj dalej >>

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama