Opat Thietmar rozmyślał...

Fragmenty powieści "Tajemnica mnicha"

Opat Thietmar rozmyślał...

Hermann Multhaupt

Tajemnica mnicha

ISBN: 978-83-60703-95-3
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2008

Wybrane fragmenty
Coś jest nie tak z tym człowiekiem...
Opat wrócił do pracy...
Już czas, abyśmy zebrali siano...
Imma zobaczyła ojca siedzącego na ławce...
Przeor nie spał tej nocy...
Opat Thietmar rozmyślał...
Tym, co wyróżniało Cluny...
Tak jak postanowiono...

Opat Thietmar rozmyślał często o klasztorze w Cluny, któremu dane było wspaniale się rozwinąć. Jego opaci: Odo, Maiolus, Odilo i Hugo, musieli być genialnymi zwierzchnikami tego benedyktyńskiego opactwa w Burgundii. W 1080 roku, gdy Thietmar otrzymał urząd opata, opactwo Cluny liczyło już trzystu mnichów, podczas gdy w Helmarshausen w najlepszych latach chwałę Boga głosiło około dwudziestu lub trzydziestu. Sytuacja polityczna sprzyjała rozwojowi Cluny. Tam nie mieli mocy i wpływów ani cesarz, ani król francuski, lecz jedynie książę Burgundii, który podzielił swoje księstwo na domeny i przekazał władzę lokalnej szlachcie. Całe rody wstępowały do klasztoru, a opaci pochodzili z burgundzkiej szlachty. Podobny rozkwit nastąpił na długo przedtem w Irlandii, gdzie obok mnichów w habitach, pochylonych nad księgami, zgodnie mieszkali mnisi odziani w zbroje i z mieczem u pasa, co można było zobaczyć na obrazach zdobiących krużganki opactwa Jerpoint.

Opat Cluny — Hugo, wiedział, jak namówić szlacheckie rodziny do darowizn na rzecz kościoła; wkrótce w promieniu pięćdziesięciu mil wokół opactwa rozciągały się ogromne pola klasztorne. Ten pęd Cluny do ekspansji terytorialnej nie był wyjątkiem; wiele klasztorów próbowało poprzez pozyskiwanie dóbr powiększyć bogactwo i wzmocnić swoją pozycję w stosunku do biskupa diecezjalnego. W końcu opat Hugo panował jak monarcha nad ponad dwoma tysiącami klasztorów, które zamieszkiwało pięćdziesiąt tysięcy mnichów. Wstąpienie do klasztoru oznaczało dla synów szlacheckich zapewnienie sobie utrzymania, zabezpieczenie na starość oraz zadośćuczynienie trosce o zbawienie duszy po śmierci.

Thietmar zachwycał się Cluny, jego rozkwitem, wraz z podległymi zgromadzeniami, podobnym do wzejścia komety, i o tym chętnie porozmawiałby z opatem Hugonem. Wolałby jednak nie wiedzieć nic o intrygach mających na celu pomnożenie majątku. Czuł jednak pokusę przeniesienia choćby części wypróbowanych tam sposobów na grunt Helmarshausen. Tym, co mu przeszkadzało, był fakt, że nie wszyscy mnisi w Cluny byli zadowoleni z rozkwitu swojego klasztoru. Uciekali ze wspólnoty ze strachu przed handlem dokumentami, przywilejami i inną własnością Kościoła, jak to nazywali. Argumentowali, że przez odnowę stanu zakonnego dążą do odnowy chrześcijaństwa, dlatego zakon musi pozostać poza wpływami biskupów. Zajmując się podobnymi problemami, Patryk — największy święty Irlandii — omal nie poniósł klęski w czasie swoich podróży misyjnych w V wieku. Opaci na czele swoich klasztorów pozostawali w opozycji do diecezji, nie chcąc się podporządkować jednostce administracyjnej podległej Rzymowi.

Kluniacka reforma zakonu benedyktynów, o której niejasne wieści dotarły z dalekiej Francji przez Ren, znalazła echo w hirsaugijskim ruchu odnowy. Niegdysiejszy współbrat Thietmara, opat Wilhelm z Sankt Emmeram w Regensburgu, doprowadził Hirsau do wielkiego rozkwitu i rozszerzył obszar jego wpływów. Wilhelm skłonił się ku reformie lotaryńskiej, biorącej swój początek w klasztorze Gorze. Przestrzegając ściśle reguły benedyktyńskiej, klasztory oddawały się w służbę biskupom i królestwu. Nic dziwnego, że biskupi, szlachta i królowie gorąco popierali tę reformę, która objęła w końcu sto siedemdziesiąt klasztorów.

Thietmar był w gruncie rzeczy orędownikiem reformy hirsausgijskiej, jeśli chodzi o jej aspekty duchowe, tak jak jego przyjaciele: opaci Marcward von Corvey i Gumbert von Paderborn, wraz z którymi był obecny przy akcie założenia klasztoru w 1093 roku. Był także świadkiem ślubowania zakonnic z Lippoldsberg, przyjmujących regułę z Hirsau, i wkrótce potem wyboru ksieni Hildesuind.

Obszar górnej Wezery był bogaty w fundacje monastyczne, nie wszystkie wprawdzie ze sobą rywalizowały, ale ich istnienie było stale lekko zagrożone z powodu złej sytuacji gospodarczej i ograniczonej liczby powołań. W tym miejscu Thietmar musiał zgodzić się ze swoim przeorem. Materialny dobrobyt wiązał się z często nielubianą zależnością od wójtów: klasztory i kościoły znajdowały się pod opieką świecką; advocatus ecclesiae, który reprezentował ich interesy, był klasztornym przedstawicielem w sądzie i w czasach zagrożenia zapewniał ochronę militarną. Nic dziwnego, że wójt był potężnym człowiekiem i mógł rozszerzyć swoje prawo rozporządzania na cały klasztor i jego sprawy duchowe.

Czytaj dalej >>

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama