Nowy konsystorz i nowi kardynałowie - jak zmieni się kolegium kardynalskie?
Choć od śmierci Jana Pawła II minęło już ponad 5 lat, wciąż jednak utrzymuje on „kontrolę” nad kolegium kardynałów elektorów. Większość purpuratów, którzy dziś mieliby prawo do udziału w konklawe, pochodzi jeszcze z jego nominacji. Aż do tegorocznego konsystorza była to przewaga 71 proc. Od 20 listopada kardynałowie z poprzedniego pontyfikatu stanowić będą już tylko połowę.
Każdy konsystorz budzi zawsze wiele emocji. Do Kościoła zakrada się coś z ducha demokracji. Pamiętamy bowiem, że kardynałowie to nie tylko doradcy papieża, ale przede wszystkim grono, które wyłoni spośród siebie nowego następcę św. Piotra (ostatnim papieżem wybranym spoza Kolegium Kardynalskiego był Urban VI, w 1378 r.). Stąd najróżniejsze analizy wietrzące wśród grona kardynalskiego liczne frakcje, preferencje, jakby konklawe rzeczywiście miało coś z walki politycznej, a nie było raczej poszukiwaniem tego, którego Bóg wskaże, jak o tym pisał Jan Paweł II
w Tryptyku rzymskim.
Ostatnia dominacja Europy
Kiedy Benedykt XVI ogłosił 20 października listę nowych kardynałów, zaznaczył, że w ich kolegium wyraża się uniwersalność Kościoła. Może to brzmieć osobliwie, jeśli weźmie się pod uwagę, że ponad połowę jego składu stanowią Europejczycy, choć ich liczba we wspólnocie wierzących stale maleje i dziś nie stanowi już nawet jednej czwartej katolickiej populacji. W istocie w Kolegium Kardynalskim odzwierciedlają się nie tyle dane statystyczne, co raczej faktyczny stan światowego duchowieństwa. Europejczycy, a zwłaszcza Włosi, wciąż bowiem dominują na wysokich stanowiskach w Kurii Rzymskiej. Jest to dość naturalne, wziąwszy pod uwagę to, że u szczytu kariery są dziś przedstawiciele pokoleń duchownych sprzed zachodniego kryzysu powołań. Ta sytuacja stopniowo się jednak zmienia. W watykańskich urzędach pracuje coraz więcej kapłanów spoza Europy. Z czasem będzie ich również więcej w kierownictwie dykasterii, na stanowiskach, które piastują kardynałowie.
Nowi szefowie w Kurii
Na obecnym konsystorzu kurialiści stanowią aż połowę nowych kardynałów. Mogło być ich trochę mniej lub jeszcze więcej. Zgodnie z konstytucją apostolską Pastor bonus, kardynałami muszą być jedynie prefekci kongregacji. Przewodniczący papieskich rad kardynałami być nie muszą, choć niekiedy nimi bywają. Na tym konsystorzu kardynałami zostaną szefowie trzech rad: ekumenicznej (abp Kurt Koch), czego można się było spodziewać ze względu na delikatną misję tej dykasterii; Cor unum, czyli dobroczynnej (afrykański hierarcha abp Robert Sarah), która za czasów Josefa Cordesa przez 12 lat obywała się bez kardynała; oraz ds. kultury, wyróżnionej purpurą ze względu na osobowość jej nowego szefa abp. Gianfranca Ravasiego. Bez kardynała pozostało jednak kilka innych, niemniej ważnych papieskich rad, jak na przykład ds. duszpasterstwa chorych i służby zdrowia (abp Zygmunt Zimowski) czy ds. nowej ewangelizacji (całkiem nowa inicjatywa, którą papież powierzył głośnemu już abp. Rino Fisichelliemu).
Bolesne cięcia
Aby Kolegium Kardynalskie rzeczywiście było wyrazem powszechności Kościoła, papież musi uwzględniać zachodzące w nim zmiany demograficzne. To znaczy jego rozwój w krajach misyjnych i stagnację w krajach zachodnich. Aby utrzymać przy tym stałą liczbę kolegium elektorów (120), niezbędne jest ograniczenie nominacji kardynalskich, które do niedawna uznawano za tradycyjne. Z kapeluszem kardynalskim już dawno pożegnali się papiescy dyplomaci w stolicach najważniejszych krajów (przed wojną należała do nich również Polska). Z podobnych powodów na liście nowych kardynałów nie znalazł się metropolita wrocławski czy prymas Polski. Benedykt XVI wprowadził też niepisaną zasadę, że na zwyczajowo kardynalską stolicę, jak na przykład Warszawa, Paryż, Bruksela, nie mianuje się nowego purpurata, dopóki miejscowy kardynał emeryt nie ukończy 80. roku życia. Z tego względu na obecnym konsystorzu zabraknie na przykład nowego metropolity Pragi, prymasa Anglii i Walii czy arcybiskupa Nowego Jorku. Na marginesie warto zaznaczyć, że od tej zasady Benedykt XVI zrobił już dwa wyjątki: dla kard. Stanisława Dziwisza i kard. Angela Bagnasco, następcy kard. Tarcisia Bertone w Genui. Pod tym względem pecha mają metropolici Toledo i Florencji (abp Rodríguez Plaza i abp Giuseppe Betori), których poprzednicy nie przeszli na emeryturę, lecz do Kurii Rzymskiej, zachowując jednak tytuł kardynała emeryta (kard. Antonio Cańizares i kard. Ennio Antonelli) i blokując awans swych następców.
Nową praktyką wprowadzoną na tym konsystorzu jest podniesienie do godności kardynalskiej dwóch biskupów emerytów, którzy nie skończyli jeszcze 80. roku życia. W obu przypadkach chodzi o hierarchów afrykańskich. Może więc to być związane z właściwym dla tamtejszej kultury szacunkiem dla starszych. Na marginesie warto zauważyć, że tym razem wyraźnie wzrosła liczba kardynałów z Afryki, o czterech.
Kardynałowie honoris causa
Osobną kategorię wśród nowych kardynałów stanowią duchowni już po osiemdziesiątce, dla których purpura jest wyrazem uznania za ich dokonania. Jest to kategoria stosunkowo nowa, wynikająca z faktu ograniczenia przez Pawła VI wieku uczestników konklawe do 80. roku życia. Sam papież Montini nie mianował żadnego kardynała powyżej tego wieku. Praktykę purpury honorowej wprowadził w 1983 r. Jan Paweł II, który mianował 22 takich kardynałów, poczynając od francuskiego teologa ks. Henri de Lubaca SJ. Benedykt XVI do stanu kardynalskiego wyniósł już 12 osiemdziesięciolatków.
W tym roku są to dwaj byli kurialiści: bp Elio Sgreccia, były prezes Papieskiej Akademii Pro Vita, oraz bp Walter Brandmüller, były przewodniczący Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych. Pozostali to abp José Manuel Estepa Llaurens, kiedyś biskup polowy w Hiszpanii, wyróżniony za wkład w przygotowanie Katechizmu Kościoła Katolickiego, oraz ks. Domenico Bartolucci, były dyrygent Chóru Kaplicy Sykstyńskiej. Ten ostatni to postać najbardziej osobliwa. Na swe stanowisko został powołany jeszcze przez Piusa XII. Po jego dymisji w 1997 r. watykański chór już nigdy nie powrócił do dawnej świetności. Wielki znawca chorału gregoriańskiego i kościelnej polifonii. Otwarty wróg posoborowej reformy liturgicznej i jej twórców, których, jak powtarza, znał osobiście. Do dziś zarzuca im duchową jałowość i nieznajomość teologii. Sam, jak przyznaje, posoborowej Mszy nigdy nie sprawował. Włoska prasa nazywa go mistrzem Ratzingera.
Habebimus papam
Wśród tegorocznych nominacji kardynalskich dominującą grupę stanowią Włosi: 10 na 24, w tym ośmiu elektorów. W całym kolegium kardynałów elektorów jest 25, czyli ponad 20 proc. W Italii ożywiło to nadzieję na wybór miejscowego papieża. Tym bardziej że wśród włoskich purpuratów pojawiła się bardzo wyraźna postać, a mianowicie abp Gianfranco Ravasi. Biblista, bardzo elokwentny i to nie tylko w języku ojczystym. We Włoszech znany jest jako popularyzator Pisma Świętego i propagator dialogu z niewierzącymi. W Kościele powszechnym dał się poznać w czasie Synodu Biskupów o Słowie Bożym. Ojcowie synodalni owacjami nagrodzili zredagowane właśnie przez niego przesłanie synodu. Teraz jako szef watykańskiej dykasterii jeździ po całym świecie. Ostatnio bardzo chwalili go biskupi kanadyjscy, którzy gościli go na swej sesji plenarnej. Słowem ktoś, kto daje Włochom uzasadnione nadzieje na własnego papieża. Jedynym problemem jest tu, jak zwykle przy takich spekulacjach, bardzo dobra kondycja obecnego papieża. W praktyce może to oznaczać, że na przyszłym konklawe większość dzisiejszych kardynałów, jeśli nie wszyscy, będzie już po osiemdziesiątce.
opr. mg/mg