Homilia na 22 niedzielę zwykłą, rok A
Chwilę przedtem Szymon usłyszał błogosławieństwo i został nazwany Piotrem - Opoką Kościoła. A zaraz potem Jezus użył najtwardszych słów, jakie kiedykolwiek wypowiedział pod adresem człowieka. Co było przyczyną takiej nieoczekiwanej wolty?
Otóż poszło o rozumienie misji Mesjasza. Szymon uległ obiegowej opinii i reprezentował powszechne, czysto ludzkie wyobrażenia o Mesjaszu: że będzie wodzem, że zdobędzie i podzieli się władzą, że zapewni Żydom dobrobyt, szczęście i panowanie nad światem. Żydzi nie mogli się już doczekać, aż się to stanie. Bezprecedensowe cuda i odważna nauka Jezusa rozbudziły oczekiwania i mesjańskie nadzieje. Wystarczyło trochę roztropności, taktyki, dyplomacji - i Jezus mógłby koronować się na króla. Trzeba było tylko szybko zacząć działać.
Bo możliwy był też inny scenariusz. Złowieszcza zapowiedź Jezusa o dramacie w Jerozolimie nie była zupełnie bezpodstawna. Konflikt z władzą i arcykapłanami narastał, wroga propaganda faryzeuszów zaczęła przynosić efekty w postaci zwątpienia i rozterek pośród ludzi, którzy dotąd entuzjastycznie słuchali i przyjmowali. Nauczyciela. Nawet najbliżsi uczniowie nie rozumieli i nie akceptowali wszystkich wypowiedzi Jezusa. Kto wie, może nawet to Szymonowe wyznanie wiary w mesjańskość Jezusa było swego rodzaju prowokacją i zachętą, by Jezus objawił wreszcie wszem i wobec swoją godność i wprowadził mesjańskie porządki.
Z ludzkiego punktu widzenia trudno było odmówić temu rozumowaniu logiki i roztropności. Ale logika Boża była zupełnie inna. Misja Mesjasza nie miała mieć nic wspólnego z polityką, wojskowością, ekonomią - była na wskroś duchowa, zbawcza. Dopiero wtórnie, na drugim miejscu, miała charakter moralny. Pierwszym celem Jezusa było oddanie ludzi Bogu, pojednanie z Bogiem, przebaczenie grzechów, czyli to wszystko, co kryje się pod pojęciem zbawienia.
Zbawienie nie polega na własnej aktywności i nie dokonuje się przez własny wysiłek, nie jest zasługą człowieka, lecz darem Boga. Zbawienie się przyjmuje, a nie robi. Pierwszym krokiem na drodze wiary jest odwrócić naturalny porządek ludzkich dążeń: to nie moje życie, moja samorealizacja, moje ambicje i cele, są najważniejsze, lecz Bóg.
To wcale nie oznacza ludzkiej bierności - wręcz przeciwnie: to spory trud. Zaparcie się siebie, czyli rezygnacja z egoistycznych dążeń, pożądań, ambicji; dalej wzięcie własnego krzyża, czyli jarzma obowiązków, samodyscypliny, zaakceptowanie życiowych przeciwności; wreszcie naśladowanie Chrystusa, czyli przylgnięcie do Niego, przyjęcie zasad Ewangelii jako swoich własnych - oto trudna droga ucznia Jezusa.
opr. mg/mg