Homilia na 3 niedzielę Wielkiego Postu, rok A
To zdumiewające, w jaki sposób Jezus umiał nawiązywać rozmowę: pod byle pretekstem zaczynał dialog i od razu przechodził do sedna sprawy
Takie przekierowanie rozmowy na tematy najistotniejsze nie jest rzeczą łatwą. Nieraz potrzebny jest test szczerości i gotowości na przyjęcie prawdy, czystości intencji: czy człowiek jest gotowy do dialogu, czy jest skłonny przezwyciężyć swoje uprzedzenia i schematy myślowe, czy jest wrażliwy na prawdę. Takim testem było pytanie Jezusa o męża Samarytanki.
Szczerość względem siebie to jedna z najtrudniejszych prób, jaka może nas spotkać w życiu: czy potrafimy zaakceptować niekorzystną prawdę o sobie samym, czy też przez kłamstwa i pozoranctwo będziemy się starali oszukać innych, a także samych siebie i wykluczyć szczery dialog z Bogiem. I o ile jeszcze powściągliwość w obnażaniu własnych słabości przed bliźnimi jest uzasadniona, a w pewnych okolicznościach wręcz wskazana, o tyle nie-szczerość względem Boga i własnego sumienia jest zgubna, bo uniemożliwia nawrócenie.
Ale jeśli zaryzykujemy i szczerze otworzymy się przed Bogiem, podejmiemy Jego wezwanie, zwykle szybko okazuje się, że w istocie to my coś zyskujemy i korzystamy. Ufność wobec Boga, zwłaszcza w obliczu swojego grzechu, zawsze wychodzi nam na dobre, podobnie jak ufność pacjenta wobec lekarza. Jest to niezbędny element skutecznej kuracji. W odpowiedzi na naszą szczerość Bóg okazuje nam przebaczenie i daje poczucie bezpieczeństwa, oparte na prawdziwej miłości, a nie na złudzeniach. I dopiero to poczucie bezpieczeństwa pozwala nam wejść w głębszy dialog i bliskość z Bogiem. A to pozwala nam odkrywać i akceptować ważne prawdy o sobie i o swoim życiu, zwłaszcza te niezbyt dla nas korzystne. I dopiero na tym fundamencie prawdy jest możliwe podjęcie i dokonanie jakichś zmian w swoim życiu.
Ale potrzebne jest też środowisko, które dałoby nam poczucie bezpieczeństwa i wsparcie w tym trudnym procesie. Takim środowiskiem powinien być Kościół, a ściśle mówiąc, nasze parafie. Kościół powinien być jak szpital, do którego każdy może przyjść w nadziei uzyskania konkretnej pomocy. Ale czy tak jest, czy tworzymy wspólnoty ludzi związanych jedną wiarą, miłością, wzajemną życzliwością i zrozumieniem dla siebie? Sprawdzianem naszej wiary są właśnie wzajemne relacje, zaufanie, przezwyciężanie lęku przed sobą, prawdomówność i duch przebaczenia. Każdy z nas jest powołany do tworzenia takiej atmosfery. Czy wywiązujemy się z tej odpowiedzialności? - na to pytanie musimy sobie odpowiedzieć już sami.
opr. mg/mg