Płaszcz Bartymeusza

Homilia na 30 niedzielę zwykłą, rok B

Odrzucić rzecz po ludzku potrzebną, przydatną, aby móc usłyszeć słowo wyzwalające: „Twoja wiara Cię uzdrowiła".

Każdy opis cudu uzdrowienia pomaga nam pragnąć kolejnego cudu dla siebie. Pierwszą przeszkodą dla uzdrowienia jest bowiem brak dobrych pragnień. Drugą przeszkodą jest brak wiary. Czytamy o uzdrowieniu Bartymeusza po to, by zarazić się jego postawą wiary. Pragnął i wierzył, dlatego krzyczał: „Jezusie, ulituj się nade mną!", chociaż w opinii ludzi zachowywał się niestosownie (uciszano go). Musiało mu bardzo zależeć, skoro nie przejmował się zbytnio ludzkimi opiniami. Bartymeusz jest także człowiekiem modlitwy. Umie się zwracać wprost do Jezusa, gdy rozpoznaje Jego obecność: „Rabbuni, [spraw] żebym przejrzał".

We wszystkich tych postawach Bartymeusz nie różni się zbytnio od wielu innych ludzi, cudownie przez Jezusa uzdrowionych i opisanych w Ewangelii. Jest jednak w opisie św. Marka coś bardzo wyjątkowego. To szczegół, który potrafi umknąć przy szybkiej lekturze, ale przecież w Biblii nie ma słów i szczegółów przypadkowych. Co pozwoliło Bartymeuszowi przyjąć dar uzdrowienia, oprócz pragnienia, wiary, wołania, nazwania przed Jezusem swojej biedy? „Zrzucił z siebie płaszcz". Płaszcz, który dla ubogiego jest jak dom, miejsce ratunku, zabezpieczenia; jest tym, co rozgrzewa, co pozwala przeżyć. Odrzucił rzecz po ludzku potrzebną, przydatną, aby móc zbliżyć się do Jezusa i usłyszeć słowo wyzwalające: „Twoja wiara Cię uzdrowiła".

Zatrzymaj się na chwilę i spróbuj pomyśleć. Co jest twoim płaszczem? Co zakrywa twoją biedę? Co cię pociesza, dociepla, ożywia i... pozostawia na dystans od przechodzącego Jezusa? A potem spróbuj powiedzieć głośno: miarą mojej miłości do Jezusa jest nie to, co dla niego zrobię, ale to, co dla niego stracę!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama