Fragment zbioru "Kazania Pasyjne"
© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2003
Wydawnictwo "M" ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77
www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl
Rozstaliśmy się z Chrystusem tydzień temu w momencie pojmania w Ogrodzie Oliwnym. Chrystus został w rękach ludzi złych. Wszyscy Apostołowie pouciekali. „Z Getsemani Jezusa zaprowadzono do najwyższego kapłana, u którego zebrali się arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu" (Mk 14,53-54). Na podstawie relacji św. Marka, spróbujemy dziś zobaczyć metody działania zła na sali przesłuchań Sanhedrynu żydowskiego oraz na dziedzińcu arcykapłana.
Oto co pisze św. Marek: „Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu: «Myśmy słyszeli, jak On mówił: Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony». Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne" (Mk 14,55-59).
Zło chcąc zniszczyć coś wartościowego zawsze musi to czynić pod pozorem jakiegoś dobra. Zło potrzebuje usprawiedliwienia swojego działania. Stąd też wrogowie Jezusa szukają fałszywych świadków. Znamienne jest to, że św. Marek odkreśla, iż było ich wielu. Wynika z tego, że wielu ludzi brało udział w niszczeniu Chrystusa. Każdy z tych fałszywych świadków współpracował ze złem. Tu należy postawić sobie pytanie, czy przypadkiem nie próbowaliśmy oczernić lub kłamać drugiego człowieka? Jeśli tak, to stajemy w rzędzie fałszywych świadków. Zło posługuje się fałszywym świadectwem.
Fałszywe świadectwa trzeba było uzgodnić. Kłamstwo nie jest zgodne. Tylko prawda jest jedna. Kłamstwo może być w dziesiątkach tysięcy różnych wersji. Chrystus milczy. Wobec fałszywych oskarżeń prawda nie musi się tłumaczyć. Prawda broni się sama. Wcześniej czy później prawda wychodzi spod wielkiego stosu kłamstw. Zło ma dziwną metodę działania - niszczy dobro pod pozorem troski o większe dobro. Wprawdzie nigdy tego większego dobra nie osiąga, ale po drodze potrafi zniszczyć istniejące dobro, a więc osiągnąć swój własny cel.
Oficjalnie zło ciągle występuje w obronie dobra. Np. dla wygody rodziców każe zniszczyć dziecko, które się jeszcze nie narodziło. Wygodne życie stawiane jest tutaj jako większe dobro i aby je osiągnąć, trzeba zniszczyć inne dobro - życie człowieka. Pod płaszczykiem bezpieczeństwa mocniejszego, tego, który ma władzę, trzeba zniszczyć słabszego. Dla spokojnego życia ludzi uzbrojonych, niszczy się bezbronnych. I tak dalej. Oficjalnie nie można niszczyć dobra dlatego, że jest dobrem i nikt się na to nie zgodzi. Dlatego zawsze trzeba oskarżyć jedno dobro jako niebezpieczne dla innego dobra.
Skoro świadkowie nie byli zgodni i nie dało się ich wykorzystać dla skazania Chrystusa, zło zaczyna rozmawiać z samym Jezusem i próbuje wydobyć z Niego takie zdanie, które mogłoby stać się podstawą oskarżenia. Kto śledzi uważnie dzieje Jezusa Chrystusa łatwo zauważy, że tę drugą metodę zło stosowało już wiele razy. Przychodzili uczeni w Piśmie, faryzeusze, saduceusze, stawiali podchwytliwe pytania po to, aby oskarżyć Jezusa na podstawie Jego wypowiedzi. Tak dzieje się i teraz. „Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?» Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi». Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj». Także słudzy bili Go pięściami po twarzy" (Mk 14,60-65).
Arcykapłan musiał znaleźć prawną podstawę do oskarżenia. On miał władzę i nie mógł skazać na śmierć człowieka, jeśli by nie było prawnych podstaw do tego wyroku. Gdyby się okazało, że skazał na śmierć człowieka niewinnego, obróciłoby się to przeciwko niemu. Stąd, jeśli nie można było znaleźć fałszywego świadectwa, to trzeba było sfabrykować oskarżenie na poczekaniu. Dramat Chrystusa nie rozegrał się ani u Piłata, ani na Golgocie. Dramat Chrystusa rozgrywa się przed najwyższym kapłanem, u Kajfasza. Piłat na sprawach religii się nie znał. Na Golgocie byli żołnierze, którzy wykonywali rozkaz ukrzyżowania. Losy Chrystusa ważą się u Kajfasza, który jako najwyższy kapłan, winien był wiedzieć z Kim ma do czynienia. On winien znać czyste Dobro, Świętość. On jeden, lepiej niż wszyscy inni, winien rozeznać, co na ziemi pochodzi od Boga i co Boga dotyczy. Kto jak kto, ale najwyższy kapłan powinien wiedzieć z Kim ma do czynienia. Posiadał nieomylną władzę prorocką, którą otrzymał od samego Boga. Mógł wchodzić do miejsca Świętego Świętych, które było zarezerwowane dla tego, kto ma prawo dostępu do Boga. Wprawdzie ta część świątyni za czasów Kajfasza była pusta, Żydzi po powrocie z niewoli nie odnaleźli Arki Przymierza, ale najwyższy kapłan powinien wiedzieć, kto jest rzeczywiście Święty Świętych. A oto stał przed nim Jednorodzony Syn Boga i on tego nie rozpoznał.
Śledzimy metodą działania zła. U Kajfasza trzeba uświadomić sobie, że zło często posługuje się człowiekiem na stanowisku i że największego zła na ziemi może dokonać kapłan. Jak w oparciu o otrzymaną władzę może dokonać największego dobra, uświęcić i udostępnić zbawienie, tak też może dokonać największego zła. Kajfasz, najwyższy kapłan jedynego, prawdziwego Boga, staje się narzędziem zła. On nie szuka ocalenia Chrystusa, jemu nie zależy na prawdzie, on chce Chrystusa zniszczyć. Kajfaszowi zabrakło wiary. Nie mógł w Chrystusie rozpoznać Syna Bożego, bo nie uwierzył. Stąd też, zamiast uświęcać - niszczył. Najwyższy kapłan musiał wiedzieć, że Chrystus uznaje się za Mesjasza. Doniósł mu o tym Judasz. Wystarczyło zmusić Chrystusa do wyznania tej godności, aby mieć oskarżenie w ręku.
Wróćmy do porównania Jezusa do pierwiastka promieniotwórczego. Kajfasz, ponieważ nie wierzył, nie dostrzega w Chrystusie Boga. Traktuje Go jako zwykłego człowieka i stawia Mu pytanie: „Czy Ty rzeczywiście jesteś tym Mesjaszem zesłanym przez Boga, który dysponuje wielką zbawczą mocą? Czy to jesteś Ty?". Chrystus mu odpowiada: „Tak, to Ja jestem" i od razu dodaje, że tę zbawczą moc zobaczą w całej pełni przy Jego powtórnym przyjściu. Wtedy będzie ona promieniować na cały świat.
Kajfasz tymczasem widzi tylko słabego, związanego człowieka. Jaką On ma moc? Mesjasz? Gdy Mesjasz przyjdzie to my powinniśmy być w Jego rękach. A tymczasem ten Mesjasz jest w naszych rękach. Zatem On kłamie. On bluźni? - po czym dodaje: „Winien jest śmierci". Nie na takiego słabego Mesjasza czekali Żydzi. Ty jesteś słaby, Ciebie można odrzucić. Teatralny gest rozdarcia szat. Odtąd Jezus jest poza prawem. Wyciągają się do Niego ręce, które niszczą. Szczególnie chcą zeszpecić Jego twarz. To jest znamienne: „Zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj». Także słudzy bili Go pięściami po twarzy".
Gdyby Kajfasz szanował człowieka to nigdy by nie wydał wyroku skazującego na Chrystusa. To dzieje się na jego oczach. A zatem to nie tylko brak wiary, ale i brak szacunku dla człowieka. Jesteśmy świadkami największej kompromitacji starotestamentalnego kapłaństwa. Nie należy się dziwić, że to kapłaństwo szybko się skończy i to na zawsze. Bo jeśli idealnie niewinnego człowieka, arcykapłan i Sanhedryn, a więc ludzie odpowiedzialni za wiarę, tak potraktowali, to nie należy się dziwić, że Bóg odebrał im winnicę i oddał innym.
Interesują nas metody działania zła. Chrystusa nie niszczą komuniści ani ateiści. Chrystusa niszczą ludzie powołani przez Boga: Kajfasz i Judasz. Apostoł Judasz, który miał dostęp do Chrystusa, był kandydatem do święceń i zdradził swoje powołanie idąc na współpracę ze złem. I Kajfasz, konsekrowany na kapłana starotestamentalnego.
Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na to, że granica między dobrem a złem nie przebiega między instytucjami, lecz przebiega w sercu człowieka. Niejeden milicjant może więcej zrobić dobrego, aniżeli ksiądz. Bywa też, że kapłan dokonuje więcej zła niżeli setki wojujących ateistów razem wziętych. Ewangelia dowodzi, że zło potrafi posługiwać się ludźmi, których Bóg wybrał. Posługiwało się w Starym Testamencie, czego dowodzi postawa Kajfasza i posługuje się w Nowym Testamencie, czego przykładem jest Judasz. Ludzie, którym zabrakło wiary.
Drugie wydarzenie ma miejsce na dziedzińcu pałacu arcykapłana. W tym samym momencie, to samo zło niszczy ucznia Jezusa Chrystusa.
„Kiedy Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się, przypatrzyła mu się i rzekła: «I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem». Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: «Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz». I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał. Służąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: «To jest jeden z nich». A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: «Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem ». Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: „Nie znam tego człowieka, o którym mówicie». I w tej chwili kogut powtórnie zapiał. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: «Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz». I wybuchnął płaczem" (Mk 14,66-72). Piotrowi zabrakło mądrości. Po cóż poszedł w sam środek wrogów swojego Mistrza? W jakim celu? Mądrego człowieka poznaje się po tym, że podejdzie do potrzasku, ale nigdy nogi do niego nie włoży. Piotr nie tylko wsadził nogę, ale także głowę. Osaczony, zostaje znienacka zaatakowany przez zło. Na pewno bardzo uważał, żeby go nie rozpoznali żołnierze, ale nie przypuszczał, że atak przyjdzie ze strony kobiety. To ona jest w tym momencie narzędziem zła. Czy ona sama jest zła? Nie, ona nie chce nic złego zrobić, nawet nie wie, że jest narzędziem zła, że zło się nią posługuje dla zdemaskowania Piotra. Kiedy sobie uświadomił, że jest osaczony i może być aresztowany, próbuje się wycofać, ale zło go już nie wypuści dotąd, dopóki nie złamie jego ducha. I to się udaje.
Strach paraliżuje Piotra. Zapomniał o zapowiedzi Chrystusa. Gdyby się modlił, a przez to był podłączony do Boga, nie doszłoby do tego. Modliłby się również na dziedzińcu, a pozostając w kontakcie z Bogiem, potrafiłby mądrze rozegrać trudną sytuację. Gdyby był w towarzystwie Jana lub innego Apostoła, nie upadłby tak szybko. Ale on był sam. Zło bardzo lubi odwieść człowieka od wspólnoty. Gdy poczuje się samotny, potrafi go szybko zniszczyć. Samotność to bardzo niebezpieczny teren, na którym zło odnosi zwycięstwo.
Zdumiewające jest to, że w tym samym momencie, kiedy Chrystus, który dotąd ukrywał swoją mesjańską godność, zobowiązując wszystkich do zachowania jej w tajemnicy, sam publicznie wyznaje, że jest Mesjaszem, pozostaje sam. Wszyscy uczniowie uciekają, a Piotr się Go zapiera. W momencie publicznego ogłoszenia swej mesjańskiej godności, Chrystus zostaje sam. Zastanawia również połączenie grzechu Piotra z pianiem koguta. Proszę sobie uświadomić, w jaki sposób Piotr, do ostatniego momentu życia, słuchał piania koguta. Zapewne, ile razy słyszał pianie koguta, tyle razy uświadamiał sobie to, co się stało na dziedzińcu Kajfasza. Przecież Chrystus nie powiedział, że rano się Mnie zaprzesz, ale „nim kogut dwa razy zapieje". Śpiew koguta będzie budził sumienie Piotra do końca jego życia.
Płacz - mężczyzna w sile wieku płacze nad sobą, nad swoim upadkiem, płacze nad popełnionym grzechem, którego nie da się już zmazać. To jest właśnie dramat. Można spalić dom i wybudować nowy, ale grzechu ciężkiego nie da się wymazać. Można prosić o jego przebaczenie, ale po dwudziestu wiekach, do dziś, o grzechu Piotra wiemy, jego grzech wprawdzie przebaczony, ale trwa do dziś.
Tyle refleksji na dzień dzisiejszy nad potęgą zła. Niszczy ono Chrystusa w sali przesłuchań Sanhedrynu i niszczy Piotra na dziedzińcu domu arcykapłana. Zło wykorzystuje dobro dla swoich własnych celów, po to, aby je zniszczyć. Ale Bóg jest mocniejszy. Ostatecznie to On potrafi wykorzystać wszelkie zło dla swoich celów, dla swojego dobra. Stoimy wobec wielkiej tajemnicy. Zapytajmy siebie:
1. Czy w mojej świadomości granica między dobrem a złem przebiega przez serce człowieka, czy też przez instytucje, przez to, co widzialne?
2. Czy upadek, słabości umiemy naprawić wylewając łzy prawdziwego żalu?
opr. mg/ab