Komentarz krytyczno-literacki do "Trypytku Rzymskiego" Jana Pawła II

Komentarz krytyczno-literacki przedstawiony podczas prezentacji "Tryptyku Rzymskiego" w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej

Tryptyk rzymski Karola Wojtyły to piękny i wzruszający tekst poetycki, jednak jego lektura i zrozumienie nie są łatwe, jeżeli wcześniej nie przyswoimy sobie «przed-sądów» (pre-nozioni) i «przed-rozumienia» (pre-conoscenza) — by posłużyć się wyrażeniami filozofii hermeneutycznej — które pozwolą nam wejść we właściwe «koło hermeneutyczne», umożliwiające zrozumienie specyficznego pierwiastka, jaki wyróżnia to dzieło.

Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na podwójne korzenie utworu: «polskie» i «rzymskie», pierwsze związane z typowo słowiańskim sposobem wyrażania myśli, drugie — z przesłaniem chrześcijańskim, a zatem pierwiastek «poetycki» i «teologiczny». Są to dwa głosy, harmonijnie ze sobą połączone.

W liście z okazji wydania w tłumaczeniu włoskim wszystkich dzieł literackich Karola Wojtyły (Tutte le opere letterarie, Bompiani, 2001), Papież napisał: «W tę wiekową 'symfonię' wniosły swój wkład także historia i język Narodu, którego jestem synem. Dziękuję Panu, że dał mi zaszczyt i radość uczestniczenia w tym kulturowym i duchowym przedsięwzięciu: najpierw z młodzieńczą pasją, później, w miarę upływu lat, z postawą stopniowo wzbogacaną przez kontakt z innymi kulturami, a przede wszystkim przez zgłębianie niezmierzonego dziedzictwa kulturowego Kościoła. I tak mój głos pozostał, owszem, polski, lecz zarazem stał się europejski, zgodnie z podwójną tradycją, wschodnią i zachodnią».

W Przedmowie do zbioru Słowa na pustyni (Antologia współczesnej poezji kapłańskiej, Londyn 1971) Karol Wojtyła pisał: «Kapłaństwo jest sakramentem i powołaniem. Twórczość poetycka jest funkcją talentu — ale talenty również stanowią o powołaniu». A w jednym z przemówień do młodzieży w 1979 r. uściślał: «Inspiracja chrześcijańska nie przestaje być głównym źródłem twórczości artystów polskich. Poezja polska płynie zawsze szerokim strumieniem natchnień, które mają swe źródło w Ewangelii».

Po drugie, trzeba pamiętać o tym, że główny temat utworów Wojtyły- -poety zbiega się dokładnie z głównym tematem zainteresowań Wojtyły-filozofa i Wojtyły-teologa. Jest to nie tylko i nie tyle postrzeganie człowieka w jego wymiarze ziemskim i doczesnym, lecz także i przede wszystkim uwzględnianie jego metafizycznego pochodzenia i jego przeznaczenia eschatologicznego, wraz z wynikającą z tego złożoną i skomplikowaną dynamiką.

W związku z tym, co zostało powiedziane, wyłania się zasadniczy problem natury estetycznej: czy jest możliwe tworzenie dzieł poetyckich w oparciu o pojęcia filozoficzne i teologiczne?

Odpowiedź na tę kwestię ma podstawowe znaczenie dla dogłębnego zrozumienia i docenienia Tryptyku rzymskiego Jana Pawła II.

We Włoszech przez długi czas wykluczano tę możliwość. Jak wiadomo, tego zdania był Benedetto Croce i jego zwolennicy. Croce odmawiał wartości poetyckiej Narzeczonym Manzoniego, w szczególności zaś nie uznawał głębokiego podłoża teologicznego tej powieści. Ponadto w Boskiej komedii Dantego rozgraniczał części, które uważał za prawdziwie «poetyckie», od tych, które oceniał jako «filozoficzne» i «teologiczne», a zatem niepoetyckie.

Od jakiegoś czasu koncepcje estetyczne Crocego w dużej mierze uznawane są za przestarzałe, razem z założeniami jego filozofii neoidealistycznej, jednak pogląd, że poezja nie przystaje do filozofii i teologii, podtrzymywany był przez innych autorów rozmaitej formacji kulturalnej i w odniesieniu do niektórych aspektów nadal pozostaje dość rozpowszechniony.

W rzeczywistości jest to opinia w znacznym stopniu nieuzasadniona, a zatem błędna.

Paul Valéry, na przykład, utrzymywał (w Athenaeum, z 23 lipca 1920 r.), że poezja i filozofia nie mogą iść w parze, jako że zakładają «kondycję i nastawienie ducha nie dające się ze sobą pogodzić»; filozofia tworzy pojęcia, czyli koncepcje, podczas gdy poeta wyraża stany ducha, szukając dla nich doskonałej formy wyrazu.

Wielki poeta i myśliciel T. S. Eliot, podejmując te tezy Valéry'ego i konfrontując je z poezją Dantego, obala je w sposób absolutny. A to, co mówi on na temat poezji Dantego, stosuje się także do poezji Wojtyły. «Bez wątpienia — pisze — wysiłek filozofa, człowieka zajmującego się czystymi ideami, i wysiłek poety, który może polegać na wyrażaniu owych idei, nie mogą być podejmowane jednocześnie. To jednak nie oznacza twierdzenia, jakoby obrazowa wyobraźnia poetycka nie mogła być w pewnym sensie filozoficzna. Poeta może posługiwać się pojęciami filozoficznymi nie jako materiałem do dyskusji, lecz jako materiałem obrazowym» (Opere 1904-1930, ed. Bompiani, p. 419). I dalej: «Wyobraźnia Dantego jest wyobraźnią wizjonerską» (ivi, p. 832).

Krótko mówiąc, filozof jako twórca pojęć jest «myślicielem», poeta natomiast, jako twórca obrazów, jest «wizjonerem». I właśnie jako «wizjoner» poeta może «widzieć» i wyrażać za pomocą «obrazów» to, co filozof i teolog wyrażają za pomocą «pojęć».

To co powiedzieliśmy, ujawnia i pozwala nam zrozumieć symboliczny klucz do poetyki Karola Wojtyły. Skądinąd on sam w drugiej części Tryptyku rzymskiego, zatytułowanej Medytacje nad «Księgą Rodzaju» na progu Kaplicy Sykstyńskiej, potwierdza to w zaskakujący sposób. Dziesiątki razy powracają lawinowo słowa «widzenie», «widzieć», «obraz». Utwór ten zawiera niezwykłą ekspresję poety jako «wizjonera», doprowadzoną wręcz na najwyższy poziom.

Jest to — można by powiedzieć — «wizja do drugiej potęgi». Księga Rodzaju — mówi Wojtyła — czekała, by jakiś wielki malarz przedstawił ją za pomocą obrazu; a Medytacje nad «Księgą Rodzaju» Wojtyły są wizją poetycką zainspirowaną wizją malarską przedstawioną przez Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej.

Co więcej, można by mówić nawet o «wizji poetyckiej do trzeciej potęgi» — z następujących względów: Boski Logos jest pierwotnym objawieniem, a zatem «absolutnym widzeniem» Tajemnicy. Wojtyła pisze:

«Słowo — odwieczne widzenie
i odwieczne wypowiedzenie.
Ten, który stwarzał, widział —
widział, 'że było dobre',
widział widzeniem różnym
od naszego,
On —  pierwszy Widzący —  
Widział, odnajdywał we wszystkim
jakiś ślad swej Istoty,
swej pełni —
Widział (...)».
A nieco dalej dodaje: 
«Stoję przy wejściu do Sykstyny — 
Może to wszystko łatwiej było
wypowiedzieć językiem
 'Księgi Rodzaju' — 
Ale Księga czeka na obraz. —
 I słusznie. Czekała na swego
Michała Anioła.
Przecież ten, który stwarzał,
 'widział'
—  widział, że 'było dobre'.
'Widział', a więc Księga czekała
na owoc 'widzenia'.
O ty, człowieku, który także widzisz,
przyjdź — 
Przyzywam was wszystkich
'widzących' wszechczasów.
Przyzywam ciebie, Michale Aniele!
Jest w Watykanie kaplica, która
czeka na owoc twego widzenia!
Widzenie czekało na obraz.
Odkąd Słowo stało się ciałem,
widzenie wciąż czeka».

Tak więc «Początek» (stworzenie) i «Kres» (Sąd Ostateczny) — czyli powstanie ze Słowa i powrót do Słowa — przedstawione są w «wizji malarskiej», ta zaś wizja malarska zostaje następnie przekształcona w «wizję poetycką». Niewidzialne staje się widzialne najpierw w Logosie; następnie staje się widzialne poprzez obrazy malarskie Michała Anioła, później zaś w obrazach poetyckich Karola Wojtyły.

Karol Wojtyła zatrzymuje się przede wszystkim nad Sądem Ostatecznym, który nas wszystkich czeka — owym «niewidzialnym Kresem», który został wyobrażony przez Michała Anioła w przejmującej wizji, najwyższym Kresem, który staje się «szczytem przejrzystości». W owej chwili, mówi poeta, każdy z nas, stając «twarzą w twarz z Tym, który Jest», usłyszy skierowane do siebie początkowe pytanie: «Adamie (...) gdzie jesteś?» I od wielu «Ten, który Jest», w absolutnej przejrzystości, w której wszystko jest widoczne, usłyszy odpowiedź: «Ukryłem się przed Tobą, bo jestem nagi».

W tym wymiarze wizji metafizyczno-poetyckiej Karol Wojtyła widzi w Kaplicy Sykstyńskiej także samego siebie podczas konklawe w sierpniu 1978 r., na którym wybrano papieża Jana Pawła I, i podczas następnego, w październiku tego samego roku, na którym on sam zostaje wybrany i przyjmuje imiona Jan Paweł II. Co więcej, zdaje się sięgać wzrokiem również do tego — «con-clave» — które po jego śmierci będzie musiało przekazać Klucze Królestwa następcy, i pisze:

«Trzeba, by przemawiała do nich
wizja Michała Anioła.
'Con-clave': wspólna troska
o dziedzictwo kluczy, 
kluczy Królestwa. 
Oto widzą siebie pomiędzy
Początkiem i Kresem,
pomiędzy Dniem Stworzenia
i Dniem Sądu... 
Postanowiono człowiekowi
raz umrzeć, a potem Sąd!
Ostateczna przejrzystość i światło.
Przejrzystość dziejów — 
Przejrzystość sumień — 
Potrzeba, aby w czasie konklawe
Michał Anioł uświadomił ludziom —
Nie zapominajcie: Omnia nuda et
aperta sunt ante oculos Eius.
Ty, który wszystko przenikasz —
 wskaż!
On wskaże...» 

Także trzecia część Tryptyku, zatytułowana Wzgórze w krainie Moria, napisana jest w podobnym stylu «poety wizjonera», a mówi o Abrahamie, przedstawionym jako «ten, który uwierzył wbrew nadziei», wstępującym na wzgórze w krainie Moria z synem Izaakiem.

Poetycka «wizja», która dominuje również i tym razem, jest jednak wizją «per speculum in aenigmate». Dzieje Abrahama przedstawione są bowiem jako symbol przyszłej męki Chrystusa:

«O Abrahamie, który wstępujesz
na to wzgórze w krainie Moria,
jest taka granica ojcostwa,
taki próg,
którego ty nie przekroczysz.
Inny Ojciec przyjmie tu ofiarę
swego Syna».
(...)
«O Abrahamie —  tak bowiem Bóg
umiłował świat,
że Syna swojego dał, aby każdy,
kto w Niego uwierzył,
miał żywot wieczny».

Pierwsza część Tryptyku rzymskiego, nosząca tytuł Strumień, na pozór najłatwiejszy, w rzeczywistości trudny jest do zrozumienia, jeżeli nie wejdzie się w odpowiednie «koło hermeneutyczne» bądź nie przyswoi się owego «przed-rozumienia» (pre-conoscenza), o którym mówiłem na początku.

Już tytuł pierwszego z dwóch wierszy, które się nań składają — Zdumienie — jest sam w sobie bardzo wymowny. Jaki sens ma mówienie o «zdumieniu», czyli «zachwycie», w odniesieniu do strumienia i nadanie takiego właśnie tytułu opisowi strumienia?

Odpowiedzi na to pytanie udziela nam sam Wojtyła w swym najważniejszym dziele filozoficznym, zatytułowanym Osoba i czyn. Dzieło to jest pogłębionym studium nad człowiekiem i jego naturą, o którym Autor pisze: «Studium niniejsze rodzi się również z potrzeby przezwyciężenia tej pokusy. Rodzi się z tego zadziwienia w stosunku do istoty ludzkiej, które — jak wiadomo — stanowi najpierwszy impuls poznawczy. Zdaje się, że takie zadziwienie — które nie jest tym samym, co podziw, choć ma także w sobie i coś z niego — stoi u początku także i tego studium. Zadziwienie jako funkcja umysłu staje się systemem pytań, a z kolei — systemem odpowiedzi czy rozwiązań. Dzięki temu nie tylko rozwija się wątek myślenia o człowieku, ale także zostaje zaspokojona pewna potrzeba ludzkiego bytowania. Człowiek nie może zagubić właściwego sobie miejsca wśród tego świata, który sam ukształtował» (Karol Wojtyła, Persona e atto [wydanie dwujęzyczne], Rusconi, 1999, p. 76).

Jak wiadomo, Platon i Arystoteles twierdzili, że filozofia rodzi się właśnie ze zdumienia i zachwytu. I Wojtyła podziela to przekonanie. Lecz dla niego zdumienie i zachwyt to nie tyle uczucia, jakich doznaje się wobec zjawisk kosmosu, lecz przede wszystkim te, które rodzą się w obliczu istoty ludzkiej.

Płynący strumień jest metaforą przedstawiającą życie człowieka, w owej właściwej mu dynamice.

W środkowych wersach uporczywie, raz za razem powtarza się słowo «zdumienie» właśnie w odniesieniu do człowieka:

«Potok się nie zdumiewa,
gdy spada w dół
i lasy milcząco zstępują w rytmie
potoku
—  lecz zdumiewa się człowiek!
Próg, który świat w nim przekracza,
jest progiem zdumienia.
(Kiedyś temu właśnie zdumieniu
nadano imię 'Adam'.)
Był samotny z tym swoim
zdumieniem 
pośród istot, które się
nie zdumiewały
—  wystarczyło im istnieć
i przemijać.
Człowiek przemijał wraz z nimi
na fali zdumień.
Zdumiewając się (...)».

Człowiek jest «miejscem spotkania z Przedwiecznym Słowem» — mówi Karol Wojtyła.

W drugim wierszu, zatytułowanym Źródło, Autor poszukuje początków samego strumienia, a zatem Przedwiecznego Słowa, czyli źródła, z którego rodzi się człowiek. Karol Wojtyła pisze:

«Jeśli chcesz znaleźć źródło, 
musisz iść do góry, pod prąd». 

Jeżeli istnieje strumień, bez wątpienia istnieje również źródło, które musi gdzieś być. A zatem trzeba go szukać. Idąc właśnie «pod prąd».

Wielu zastanawia się, dlaczego Papież odczuł potrzebę pisania poezji, jak to czynił w młodości.

Przede wszystkim jednak należy powiedzieć, że pisaniem utworów poetyckich (publikowanych przeważnie pod pseudonimami) Karol Wojtyła zajmował się przez niemal czterdzieści lat.

Poza tym trzeba przypomnieć i podkreślić, że Karol Wojtyła, prócz tego że jest «teologiem», jest «poetą», a także «filozofem» (w tym roku zostanie wydany tom zawierający wszystkie dzieła filozoficzne przez niego opublikowane, opatrzony tytułem Metafisica della persona, w tej samej serii wydawniczej Bompiani, w której w r. 2001 ukazał się zbiór Tutte le opere letterarie).

Karol Wojtyła łączy w sobie — w różnym stopniu — trzy wielkie siły duchowe, za których pomocą człowiek od zawsze poszukiwał prawdy: «sztukę», «filozofię», «wiarę i religię». Połączenie tych trzech sił w jedność, jaką znajdują u Wojtyły, stanowi to, co Platon nazywał daimonionem, z którym człowiek rodzi się i który towarzyszy mu przez całe życie, a który niektórzy współcześni psycholodzy nazywają «kodem duszy». I to właśnie ów daimonion towarzyszy Karolowi Wojtyle i jest nieustannie obecny we wszystkim, co robi i co mówi.

W dramacie Brat naszego Boga (utwór powstały w latach czterdziestych, poświęcony Adamowi Chmielowskiemu, ur. w 1845 r. i zm. w 1916 r., który został zakonnikiem, przybrawszy imię brat Albert, beatyfikowanemu w 1983 r. i kanonizowanemu w 1989 r.) znajduje się fragment, bardzo dobrze ujawniający owego daimoniona lub «kod duszy», o którym mówiliśmy (między bratem Albertem i Karolem Wojtyłą istnieją zadziwiające analogie — nie tylko duchowe, również biograficzne). Oto wspomniany tekst:

«Szukaj w dalszym ciągu. Ale czego? Szukałem chyba dość. Szukałem wśród tylu prawd. Przecież te rzeczy mogą dojrzewać właśnie tylko w ten sposób. Filozofia... sztuka... Prawdą jest to, co ostatecznie wypływa na wierzch jak oliwa w wodzie. W ten sposób życie odsłania nam ją — powoli, częściowo, lecz ciągle. Prócz tego jest ona w nas, w każdym człowieku. Tam właśnie zaczyna przylegać do życia. Nosimy ją w sobie, jest mocniejsza od naszej słabości».

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama