Pierwsze podróże Wolfganga Amadeusza Mozarta - Monachium i Wiedeń (1762-1763)

W XVIII wieku podróże wyglądały zupełnie inaczej niż dzisiaj, jednak mimo licznych niewygód i trudności, były ważną częścią życia kulturalnego - miał tego świadomość ojciec i promotor W.A. Mozarta - jego własny ojciec

W XVIII w. sytuacja podróżników wyglądała zgoła odmiennie niż dzisiaj. Europejczycy nie opuszczający kontynentu podróżowali karetami, dyliżansami pocztowymi, bądź pieszo. Te pierwsze, były to pojazdy czterokołowe, zaprzęgane w dwa lub cztery konie, mogące pomieścić dwóch (coupé), bądź czterech (berlina) pasażerów. W XVIII w. korpus karety zawieszony był na rzemiennych pasach amortyzujących drgania i wstrząsy (resory wprowadzono w tym samym stuleciu), a w pojeździe zazwyczaj znajdowały się dwa kozły: stangrecki i lokajski. Natomiast dyliżanse, przeznaczone do przewozu pasażerów i przesyłek, były pojazdami znacznie większymi, mieszczącymi nawet kilkanaście osób. Odpowiedniki dzisiejszych autobusów dzielone były na przedziały, najczęściej środkowy przedział był całkowicie zakryty, a skrajne półodkryte. Dyliżanse kursowały według stałego rozkładu jazdy na trasach krajowych i międzynarodowych, zatrzymywały się na specjalnych stacjach, gdzie zostawiano paczki i listy, a także wymieniano konie. Po wymianie zmęczonych koni na nowe, dyliżanse w porównaniu do karet, w których rzadko codziennie wymieniano zwierzęta, mknęły o wiele szybciej po ówczesnych traktach i bezdrożach. Z kolei na dworach królewskich, książęcych, w środowiskach bogatej szlachty i mieszczan, na krótkich odcinkach używano reprezentacyjnych czterokołowych karoc, bogato zdobionych zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz (rzeźby, malowidła, brokaty, etc.). O ile w lecie podróżnym z pewnością dokuczał upał, kurz, a także insekty, to w zimie ich udręką musiał być chłód. Brak dobrego oświetlenia pojazdów był czynnikiem praktycznie eliminującym podróżowanie nocą. W przypadkach, gdy miasta i osady leżały nad tą samą rzeką, przemieszczano się drogą wodną, zazwyczaj statkami pocztowymi. Ci natomiast, którzy nie mogli sobie pozwolić ani na dyliżans, ani na statek musieli pokonywać nawet znaczne odległości pieszo.

Wolfgang Amadeusz Mozart (27 I 1756 - 5 XII 1791) poza kilkoma lekcjami śpiewu, które wziął w Londynie w 1764 r. u kastrata Giovanniego Manzuolego, lekcjami kontrapunktu u Giambattisty Padre Martiniego w 1770 r., i prywatnymi korepetycjami z języka angielskiego w latach osiemdziesiątych, nie uczęszczał do żadnej szkoły. Podstaw arytmetyki, historii, geografii, muzyki, a także czytania i pisania uczył go ojciec - Leopold (1719 - 1787). Prawdziwą szkołą dla Wolfganga było życie, wypełnione licznymi podróżami; to właśnie one w dużej mierze kształtowały jego osobowość i wrażliwość artystyczną. Po kilku latach spędzonych w karetach, dyliżansach i powozach, Wolfgang potrafił płynnie mówić po włosku i francusku, opanował także podstawy łaciny. Leopold mając pełną świadomość tego, iż jego dzieci: Maria Anna zwana przez najbliższych Nannerl (1751 - 1829), i przede wszystkim Wolfgang wykazują ponadprzeciętne zdolności muzyczne, zaczął je przygotowywać do kariery wirtuozów. Wolfgang miał około trzech lat, gdy rozpoczął wydobywać pierwsze dźwięki na instrumencie klawiszowym (klawesynie lub klawikordzie), w wieku sześciu lat zaczął grać na skrzypcach w domowym trio, najpierw drugie, później pierwsze skrzypce. W Salzburgu, rodzinnym mieście Wolfganga, którego środowisko muzyczne i pozamuzyczne Leopold znał doskonale, młodzi wirtuozi nie mogli znaleźć odpowiedniego uznania, a co za tym idzie, osiągnąć satysfakcjonujących korzyści materialnych. Aby zdobyć sławę i pieniądze należało udać się do któregoś z większych miast, a przede wszystkim do stosunkowo blisko położonego Wiednia i innych stolic ówczesnej Europy.

Sześcioletni Wolfgang wyrusza w 1762 r. w swą pierwszą podróż w życiu wraz z rodzicami - Leopoldem i Anną Marią (1720 - 1778), oraz z siostrą Nannerl. O wyprawie do oddalonego o 150 km Monachium, na dwór elektora bawarskiego Maximiliana III Josepha Wittelsbacha, która rozpoczęła się 12 stycznia i trwała trzy tygodnie wiemy bardzo niewiele, jedynie Nannerl wspomina ją w 1792 r. Wydaje się, że krótki pobyt w Monachium odniósł sukces, gdyż wkrótce Leopold zaczął snuć plany następnej, zakrojonej na szerszą skalę wyprawy.

Celem drugiej artystycznej podróży rodziny Mozartów był cesarski Wiedeń. Leopold zabrał tym razem oprócz żony i swych „cudownych dzieci” służącego, który w Salzburgu dodatkowo parał się kopiowaniem partytur. Wszyscy wyruszają z Salzburga 18 września 1762 r., dwa dni później docierają do Passau, gdzie jedynie Wolfgang, po kilku dniach oczekiwania gra w pałacu księcia-biskupa Josepha Marii von Thun-Hohenstein. Za swój występ dostaje jednego dukata (sic!). Sześć dni później wszyscy wypływają statkiem rzecznym Wasserordinaire, towarzyszy im Ernst Johann von Herberstein, późniejszy biskup Linzu. 26 września wieczorem są już w Linzu, gdzie podobnie jak w Passau zatrzymują się nie w podrzędnym zajeździe, lecz w hotelu Pod Trójką (Zur Dreifaltigkeit). Już 1 października Wolfgang i Nannerl dają jedyny koncert w Linzu w sali Landhausu. Fakt, iż podczas koncertu obecni byli przedstawiciele wiedeńskiej arystokracji miał niebagatelne znaczenie. Przed przybyciem Mozartów do Wiednia, do stolicy dotarły wcześniej znakomite opinie na temat gry dzieci Leopolda, otwierając tym samym salony nie tylko arystokracji czy książąt, ale samego cesarza. To właśnie obecny ma koncercie hrabia Karl Pálffy von Erdöd przekazał bardzo przychylną opinię arcyksięciu Josephowi, (późniejszemu cesarzowi), który z kolei zarekomendował Wolfganga i Nannerl cesarzowej.

4 października Mozartowie wypływają z Linzu statkiem Wasserordinaire, by wieczorem tego samego dnia dotrzeć do Mauthausen. Następnego dnia zatrzymują się w Ybbs an der Donau, gdzie Wolfgang zachwyca zebranych w miejscowym kościele franciszkanów swą grą na organach. Do Wiednia docierają 6 października statkiem pocztowym. Po przyjeździe zatrzymują się w hotelu Pod Białym Wołem (Zum Weissen Ochsen).

Wolfgang wystąpił w Wiedniu na koncertach i akademiach co najmniej kilkanaście razy. O tym, jakim powodzeniem cieszyły się występy Wolfganga i jego siostry świadczy nie tylko sama ilość koncertów, a także miejsca, w których byli przyjmowani. Koncertowali między innymi w pałacu hrabiego Thomasa Vinciguerry Collato, hrabiego Johanna Josepha Wilczka, wicekanclerza księcia Rudolpha Josepha Colloredo-Mels und Waldsee (brata późniejszego księcia arcybiskupa Salzburga - Hieronima Colloredo), ponadto występowali u hrabiny Kinsky, hrabiny Sinzendorf, hrabiego Harracha (brata hrabiny Marii Anny Lodron mieszkającej w Salzburgu) i innych.

Niewątpliwie największym zaszczytem dla młodych wirtuozów były koncerty w salonach cesarza i jego rodziny. Wolfgang odwiedził cesarski pałacu w Schönbrunnie dwukrotnie. Pierwszy raz przekroczył progi tej podmiejskiej rezydencji 13 października. Podczas koncertu trwającego aż trzy godziny obecny był między innymi cesarz Franciszek I, cesarzowa Maria Teresa i arcyksiężna Maria Antonina. W trakcie spotkania w Schönbrunnie władca miał powiedzieć do - tak nazywał Wolfganga - „małego czarodzieja”: „Nie jest wielką sztuką grać wszystkimi twoimi palcami, lecz gdybyś mógł zagrać tylko jednym palcem i na zakrytym [materiałem] instrumencie, byłaby to rzecz warta podziwu”. Z pewnością cesarska prośba nie była dla Wolfganga wielkim zaskoczeniem. Możemy przypuszczać, że Leopold w Salzburgu nauczył syna kilku efektownych sztuczek na specjalne okazje. Najczęściej publiczność żądna niezwykłych wrażeń, wymagała od dziecięcych wirtuozów wspomnianej gry na zakrytym klawesynie, gry a vista (utwór wykonuje się bez uprzedniego czytania), rozpoznawania wysokości dźwięków, a nawet komponowania w obecności słuchaczy. W obecności dworskiego kompozytora Georga Christopha Wagenseila Wolfgang miał powiedzieć: „Zagram jeden z twoich koncertów a ty musisz przewracać kartki dla mnie”. Cesarz nie ograniczył się tylko do słów uznania kierowanych pod adresem dzieci Leopolda. Dwa dni po dworskiej audiencji skarbnik cesarzowej przekazał Wolfgangowi i Nannerl prezent od cesarza. Były to dwa galowe, wykwintne kostiumy cesarskich dzieci - arcyksięcia Maksymiliana Franciszka i jednej z księżniczek. Kostium Wolfganga wykonany był z najlepszego gatunku moiré (jedwab lub wełna) w kolorze liliowym; kamizelka jak i płaszczyk wykończone były podwójnym rzędem złotych galonów. To w tym stroju w 1763 r., Wolfgang pozował do bardzo znanego portretu wykonanego przez Pietra Antonia Lorenzoniego (?). Oprócz prezentów do „sakiewki” Leopolda wpłynęło 100 dukatów. Także arystokracja obecna na koncercie przekazała na ręce Leopolda prezenty i pieniądze. Łącznie Leopold przesłał do Salzburga, bagatela, 120 dukatów (540 florenów) - ekwiwalent ponad dwurocznej pensji otrzymywanej na dworze salzburgskim.

Druga wizyta w Schönbrunnie miała miejsce 21 października, wiązała się niestety z niezbyt przyjemnym doświadczeniem dla Wolfganga. Mianowicie, po wizycie zachorował na szkarlatynę, czuł bóle w plecach, stawach biodrowych, dostał wysypki i gorączki. Na domiar złego Wolfgangowi zaczęły wyrastać nowe zęby, powodując opuchliznę. Do 4 listopada musiał pozostać w łóżku. O tym jak bardzo pragmatyczną, a nawet nadmiernie oszczędną naturę posiadał Leopold świadczy jego bardzo chłodna uwaga: „To wydarzenie kosztowało mnie, co najmniej 50 dukatów”. Wolfgangiem opiekował się lekarz hrabiny Eleonory Elisabeth Sinzendorf - Johann Anton von Bernhard. W ramach rewanżu za opiekę, 5 listopada Wolfgang i Nannerl dali koncert w mieszkaniu lekarza.

W innej cesarskiej rezydencji - Hofburgu, Wolfgang gościł trzykrotnie: 16 października z wizytą u arcyksiążąt - Ferdynanda i Maksymiliana Franciszka, 19 listopada na galowym przyjęciu zorganizowanym dla uczczenia pamięci zmarłej w 1750 r. matki cesarzowej - Elżbiety Krystyny von Braunschweig, oraz 8 grudnia na przyjęciu i koncercie z okazji urodzin cesarza Franciszka I.

Na pewno niezapomnianym wydarzeniem podczas pobytu w Wiedniu było wręczenie Leopoldowi przez hrabiego Thomasa Collalto wiersza autorstwa Konrada Friedricha von Pufendorff, napisanego na cześć Wolfganga. Niezwykle ciekawym dla bardzo otwartego na nowe doświadczenia Wolfganga, było zapewne spotkanie w dniu św. Cecylii (22 listopada) z kompozytorem i cesarskim kapelmistrzem Johannem Adamem Karlem Georgiem von Reutter, z którym następnego dnia uczestniczył w przedstawieniu operowym Orfeusza i Eurydyki Christopha Willibalda Glucka.

11 grudnia Mozartowie opuszczają Wiedeń i na zaproszenie węgierskiej arystokracji udają się do Preszburga (obecnie Bratysława) - ówczesnej stolicy Węgier. Tam Leopold zakupił powóz, który będzie służył rodzinie Wolfganga przez szesnaście lat. 24 grudnia wracają do Wiednia, aby w ostatni dzień 1762 r. wyruszyć do Salzburga już własnym pojazdem. Pokonanie ok. 300 km zajęło im aż pięć dni. Niestety po przyjeździe do domu, trudy podróży dają się mocno we znaki Wolfgangowi. 5 stycznia 1763 r. zaczyna skarżyć się na bóle gośćcowe, które zmuszą go do pozostania w łóżku przez cały następny tydzień.

Ówczesny arcybiskup Salzburga Sigismund von Schrattenbach zdawał sobie doskonale sprawę z wielkości talentu Wolfganga i jego siostry, w pełni popierał wiedeńską wyprawę Mozartów, sukcesy jego podwładnych były także w pewien sposób sukcesami jego dworu. Jak wysoce cenił arcybiskup ostatnie artystyczno-reprezentacyjne dokonania Mozartów, świadczy jego gest - Leopold otrzymał wypłatę za czas spędzony z rodziną w podróży. Ponadto, po powrocie do Salzburga, 28 lutego 1763 r., Leopold został mianowany wicekapelmistrzem orkiestry dworskiej, na którym to stanowisku pozostanie do końca życia. Dodajmy, że po śmierci Johanna Ernsta Berlina, która nastąpiła 21 czerwca 1762 r., miał nadzieję na otrzymanie posady kapelmistrza, lecz to stanowisko arcybiskup i hrabia (graf) w jednej osobie, powierzył dotychczasowemu wicekapelmistrzowi Giuseppe Francesco Lolliemu.

Na następną wyprawę Wolfgang nie musi czekać długo, już 9 czerwca 1763 r. wraz z ojcem, siostrą i służącym, wyruszają z Salzburga, do którego powrócą 29 listopada 1766 r.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama