Gdy łuk się napina

Nasze dzieci i młodzież są coraz bardziej zagrożone depresją i załamaniami nerwowymi. Dlaczego?

Mówimy: „ogarnij się!”, przywołując do porządku, albo serwujemy gotową mądrość z repertuaru dobrych rad - „głowa do góry”, „jutro będzie lepiej”. I odchodzimy, nieświadomi, że problem małego Jasia nie równa się: problemik... - Depresja u dzieci nie rodzi się z dnia na dzień - uwrażliwia Halina Zacharuk, psycholog, zwracając uwagę, że jej podłoże to właśnie nierozwiązane problemy.

Rangę tematu depresji dziecięcej H. Zacharuk uzasadnia możliwościami obronnymi. - My, dorośli, potrafimy sobie lepiej czy gorzej poradzić z negatywnymi emocjami. Uczymy się tego w ciągu całego życia. W przypadku dziecka główny problemem polega na tym, że nie ma ono jeszcze wykształconych, konstruktywnych mechanizmów obronnych w tym zakresie. „Dusi” w sobie złe uczucia, gromadzi je w sobie, co powoduje cierpienie i ból oraz poczucie bezsilności - mówi, dodając, że prowadzi to do czynów destrukcyjnych, takich jak próby samobójcze, okaleczenia. A często dopiero te zachowania otwierają oczy rodzicom.

- Stan, w jakim jest dziecko z depresją, można porównać do naciągniętego łuku - wystarczy cokolwiek, choćby źle odebrana uwaga koleżanki czy nauczyciela, i strzała leci. Trwa to moment i z reguły pojawia się nieoczekiwanie - wyjaśnia H. Zacharuk.

Złamane serce

Gdy córkę zostawił chłopak, Beata przytuliła ją, a na otarcie łez kupiła nowe dżinsy. Zaczęła się Kaśce przyglądać po tym, jak sąsiadka, ważąc słowa, rzuciła, że coś się chyba z tą zawsze ugrzecznioną dziewczyną dzieje, bo przestała mówić dzień dobry. Treningi... Kasia zawsze biegła na nie jak na skrzydłach. Ostatnio na OSiR chodziła w kratkę, tłumacząc się a to klasówką, a to zmęczeniem. Wcześniej wesoła, rozmowna, teraz przycichła, przymykała drzwi do pokoju, skrobiąc coś w pamiętniku. Schudła. No ale uczyła się, i ten argument tłumił niepokój rodziców. - Kiedyś mąż powiedział, że sposępniała, nie pomaga w domu... Wybuchła: „w takiej kołtunerskiej rodzinie odechciewa się wszystkiego!”. Zatkało nas - opowiada Beata. O aferze, jaka towarzyszyła nieszczęśliwej miłości córki do starszego kolegi dowiedziała się od trenera. Chłopak najpierw z nią sympatyzował, potem zaczął adorować koleżankę, a Kaśkę obgadał i wyśmiał. Wszystko ucichło, ale dla niej sprawa urosła do rangi tragedii.

Coś przegapiliśmy

- Poprzedni rok szkolny, prawie cała pierwsza klasę Artura, to pasmo zwolnień lekarskich i. Powracające w październiku bóle brzucha, mdłości, wymioty na początku dawały podejrzenie paskudnego zatrucia. Badania je wykluczyły. Lekarz sugerował, że może ma to związek z okresem dojrzewania. „Wyrośnie” - pocieszaliśmy się. Przyszedł listopad, styczeń, a Artur siedział w domu - tłumaczy Anna. Koleżanka, której się zwierzyła, podpowiedziała, że w gimnazjum każdy pierwszak dostaje cięgi. Ale chłopak, i tak małomówny z natury, ucinał próby rozmów o kolegach czy nauczycielach. Pewnego dnia przy śniadaniu powtórzył dwa razy: „Nie chce mi się żyć”. Przerażeni zaciągnęli go do psychologa. - Usłyszeliśmy, że na tym etapie depresją musi zająć się psychiatra. W głowie nie mieściło mi się, że jest tak źle... - tłumaczy kobieta. Artur zaczął brać leki. Pełną poprawę przyniosła dopiero zmiana szkoły.

Patrzcie na dzieci

- Ja sama wepchnęłam dziecko w depresję - przyznaje się na forum poświęconym problemom dzieci kobieta podpisująca się jako „młoda mama”. Problemem, jaki miała z Pawełkiem, był apetyt i tusza jedynaka. - Dziewięciolatek ważący 50 kg to obciach, tak myślałam. Wkurzało mnie, kiedy siadał do stołu i wyjadał z talerzy co się dało albo biegał po szafkach szukając jedzenia - pisze internautka. Zaczęła przykręcać mu śrubę: diety, ograniczenia, zero słodyczy, groźby... Alarm podniosła nauczycielka: Paweł zaczął rozrabiać na lekcjach, bić i wyzywać dzieci. Kiedy wpadał w złość, rwał książki, zeszyty. - Psychiatra dziecięcy, w którego gabinecie znaleźliśmy się pewnego dnia, i powracaliśmy jeszcze wielokrotnie, postawił diagnozę, która zwaliła mnie z nóg. Dużo później okazało się, że powodem tej żarłoczności były zaburzenia hormonalne. Drogie mamy, patrzcie na swoje dzieci uważnie. Jeśli nie są otoczone bezwarunkową miłością, nie dacie im szansy na prawidłowy rozwój, a wy skazane będziecie na wielki poczucie winy. Ja noszę je do dzisiaj - stwierdza.

Rozmawiajmy z naszymi dziećmi

PYTAMY Halinę Zacharuk, wicedyrektora Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Białej Podlaskiej

Zgadza się Pani z opinią, że problem depresji dzieci i młodzieży był dotąd bagatelizowany?

Depresja dziecięca jako jednostka chorobowa została wyodrębniona stosunkowo niedawno. Jeszcze 25 lat temu twierdzono, że rozwój poznawczy dziecka jest niewystarczający, aby depresja mogła się u niego rozwinąć. Dopiero w latach 70 ubiegłego wieku zwrócono uwagę na to, że u wielu dzieci objawy, uważane za przejściowe, utrzymują się znacznie dłużej i że depresja dotyka także dzieci, ale ma inny obraz niż u dorosłych. Problem był więc nie tyle bagatelizowany, co mało znany.

Kiedy smutek trapiący nastolatka to już nie zwykłe przygnębienie?

W naszym życiu bywają różne okresy, w życiu dziecka również. Nie musi być ono zawsze wesołe i pogodne, zdarzają się chwile, że ma tzw. doła, jest smutne. Jeżeli jednak stan ten utrzymuje się dłuższy czas, jeśli dla dziecka, które do tej pory interesowało się nauką oraz wywiązywało się dobrze z obowiązków szkolnych - nagle przestanie być to ważne i mamy wrażenie, że zaczyna się gorzej się uczyć, warto sprawdzić, co się za tym kryje. Charakterystyczne dla depresji dziecięcej jest również to, że uczeń może zacząć opuszczać zajęcia, wagarować i mówić o poczuciu bezsensowności życia oraz bać się tego, co może nastąpi w przyszłości.

O tym, że dzieje się coś złego, mogą świadczyć zachowania agresywne, a u starszej młodzieży pojawiający się problem używek, tj. alkohol i narkotyki. Zachowania te interpretujemy z reguły jako łamanie norm, zasad społecznych, tymczasem są to pewnego rodzaju mechanizmy obronne, próba szukania wyjścia z trudnej sytuacji, w której znalazł się młody człowiek, i sposób radzenia z niewygodnymi uczuciami, które ich ogarnęły.

Dawać do myślenia rodzicom powinny też, w przypadku młodszych dzieci - rysunki, na których dominują ciemne kolory, duża przestrzeń, niepewne kreski. Zaniepokoić powinno nas też takie zachowania, jak izolacja od kolegów i koleżanek, rozdawanie swoich rzeczy znajomym, ubieranie się na czarno, częste poruszanie tematu śmierci oraz utrzymujące się dłuższy czas objawy somatyczne, takie jak ciągłe bóle głowy, brzucha, wymioty, złe samopoczucie itd. Widzimy więc, że objawy depresji u dzieci są inne niż u dorosłych, zwłaszcza w fazie początkowej.

Osoby cierpiące na depresję przyznają, że przychodzi znienacka, niezależnie od woli. Można wskazać przyczyny tych dolegliwości u dzieci i młodzieży?

Wyróżniamy trzy rodzaje przyczyn. Pierwsza z nich to podatność biologiczna, druga to zaburzenia czynności neuroprzekaźników, a trzeci rodzaj przyczyn to tzw. czynniki środowiskowe - jedynie na nie mamy wpływ.

Czynniki zewnętrzne - takie jak, np. stawiane dzieciom zbyt wygórowanych wymagań i oczekiwań, często przerastających ich potencjalne możliwości mogą  być źródłem wewnętrznego napięcia i niepokoju , poczucia bezsilności. Rodzice mówią: „Po szkole musisz iść na tańce, angielski, itd.”, nie biorąc pod uwagę potrzeb i możliwości psychofizycznych swojego dziecka oraz tego, że jest to nieraz dla niego duże obciążenie fizyczne i prowadzi do zmęczenia. Nie bez znaczenia są też relacje z osobami znaczącymi, takimi jak matka, ojciec, rodzeństwo, dziadkowie, koledzy, które przekładają się na określone emocje. Bardzo ważne dla zdrowia psychicznego są poprawne związki z najbliższymi, to właśnie rodzina daje wsparcie, poczucie bezpieczeństwa, kształtuje zdrowe poczucie własnej wartości i pozwala w przyszłości radzić z trudnościami, które pojawiają się na naszej drodze życia.

W poradni ostatnio obserwujemy, że przybywa dzieci ze specyficznymi trudnościami w nauce, takimi jak głęboka dysleksja. Nawet nauczyciele nie są w stania pogodzić się z tym, że dziecko z tzw. normą nie może nauczyć się pisać i czytać, a cóż dopiero sami uczniowie, którzy ze swoim problemem pozostają sami. Nikt ich nie rozumie, zdarza się, że maja poczucie winy za zaistniały stan, cierpią wewnętrznie, stają się coraz bardziej nieśmiali, wycofują się z życia społecznego, izolują się - a to już jest krok do depresji.

Zdarza się też, że bagatelizujemy problemy nastolatków, a w okresie dojrzewania mają ich mnóstwo, np. są to trudności w akceptacji siebie, obniżone poczucie własnej wartości, u dziewczyn - przekonanie, że wyglądem nie są w stanie sprostać wzorcowi piękna wykreowanemu przez media, konflikty z rówieśnikami, później dochodzą pierwsze miłości, nieudane związki. Te wszystkie trudne sytuacje z punktu widzenia młodych ludzi często przerastają ich, nie potrafią sobie radzić z nawarstwiającymi się problemami, ich zachowania odzwierciedlają wewnętrzny smutek, wewnętrzne napięcie, co daje obraz młodzieńca wycofującego się z życia albo reagującego agresją.

Co radziłaby Pani rodzicom, których niepokoją zachowania ich pociech?

Należy w miarę szybko wyjaśnić przyczynę niepokojących nas zachowań. Jedyną z podstawowych metod umożliwiających „dotarcie” do dziecka jest rozmowa z nim, której powinna towarzyszyć atmosfera akceptacji i zrozumienia. Jeżeli w ten sposób nie uda nam się wydobyć informacji, warto wybrać się do pedagoga czy psychologa szkolnego, skontaktować się z poradnią psychologiczno-pedagogiczną, a w trudniejszych przypadkach z lekarzem psychiatrą.

Pamiętajmy też prawidłowe relacje z osobami najbliższymi, przekładające się na pozytywne emocje, o czym mówiłam wcześniej, stanowią podstawę zdrowia psychicznego i są czymś w rodzaju działań profilaktycznych , zapobiegających stanom depresyjnym.  Starajmy się dawać dzieciom poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, rozmawiać z nimi i słuchać tego co do nas mówią.

NOT. KL

Echo Katolickie 37/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama