Dlaczego po alkohol sięga młodzież, a nawet dzieci, i na kim spoczywa odpowiedzialność za wychowanie ich w trzeźwości
W Wielki Post wkroczyliśmy w Tygodniu Modlitw o Trzeźwość Narodu, którego hasło w tym roku brzmiało: „Abstynencja dzieci troską rodziny, Kościoła i narodu”. Jakie przesłanki każą zwrócić uwagę na potrzebę abstynencji dzieci?
Trzeba przede wszystkim zauważyć, że oddziaływanie alkoholu na młody organizm, na kształtującą się psychikę jest szczególnie szkodliwe. Z drugiej strony - niepokoi fakt, że obniża się wiek inicjacji alkoholowej, chłopakom zaczynają w piciu dotrzymywać kroku dziewczyny, a trunki, po jakie dzisiaj sięgają, są coraz mocniejsze. Naukowcy dowodzą, że im wcześniejsza inicjacja alkoholowa, tym szybciej nastąpi uzależnienie: jeśli młody człowiek zaczyna sięgać po alkohol przed 18 rokiem życia, wystarczą dwa, trzy lata; jeżeli ma to miejsce między 18 a 21 rokiem życia - pięć, itd.
Dlaczego nastolatek, któremu - obiektywnie patrząc - niczego do szczęścia nie trzeba, zaczyna zaglądać do kieliszka?
Współczesnemu młodemu człowiekowi przychodzi to łatwiej, ponieważ jest mniej odporny na stres. Przyzwyczaja się go do łatwego życia, do zabawy, a pozbawia wyrzeczeń, umartwień. Myślę, że Kościół także trochę zaniechał wychowywania pod takim kątem, by człowiek umiał sobie czegoś odmówić.
Znany jest eksperyment przeprowadzony przez naukowców w USA. Kilkorgu czterolatków dano po cukierku, obiecując, że jeśli nie zjedzą go od razu, dostaną kolejne dwa. Dzieci zachowywały się różnie. Niektóre zjadły cukierek od razu, inne skubały go, jeszcze inne wytrwały i dostały nagrodę. Z podjętej po 15 latach próbie oceny, jak radzą sobie w życiu, wysnuto wniosek, że najlepiej powodzi się tym, którzy jako dzieci byli w stanie odmówić sobie cukierka; samodyscyplina doprowadziła je w dorosłym życiu do sukcesu. Te zachłanne nie osiągnęły wiele albo weszły w uzależnienia. Ten schemat można odnieść do różnych spraw, jednak pokazuje on, że warunkiem satysfakcjonującej drogi życia jest zdolność człowieka do podejmowania wysiłku, trudniejszych wyzwań związanych ze stresem, z przykrymi uczuciami - w imię późniejszych gratyfikacji. Trud zawsze się opłaca.
Co w ostatnich latach zmieniło się w sferze środków prowadzących do uzależnień?
Definicja uzależnień jest dość prosta i niezmienna: robię coś, co mi przynosi szkody, i nie potrafię powiedzieć sobie „stop”. Powstają przy tym mechanizmy, które nie pozwalają zobaczyć we właściwym świetle tego, co robię. Jeśli nie widzę problemu, trudno przekonać mnie do skorzystania z terapii. Koło się zamyka.
Kiedyś sytuacja była klarowna: groźbą było uzależnienie od alkoholu i papierosów. Potem doszły jeszcze narkotyki, ale takie, które dało się nazwać i których działanie było znane, co stanowiło wskazówkę, jak pracownicy służby zdrowia mają radzić sobie z odtruwaniem. Dzisiaj najgroźniejsze są dopalacze - wynalazek ostatnich czasów. Mówiąc skrótowo, w składzie mają całą tablicę Mendelejewa - stanowią mieszaninę wielu trucizn. Ich rozpoznanie jest szalenie trudne, leczenie tym bardziej, co rodzi problemy dla zajmujących się detoksykacją. Dopalacze dokonują prawdziwego spustoszenia w młodym organizmie, który nie jest przygotowany na obronę przed taką dawką trucizny.
Oczywiście jest też sfera uzależnień behawioralnych. Dorośli wchodzą w hazard, w przypadku młodych ludzi to głównie internet i gry komputerowe.
Małym plusem na tle negatywnych zjawisk jest większa świadomość istnienia uzależnień, możliwości ich leczenia, jak też większa akceptacja społeczna dla uzależnionych. Spotykamy coraz więcej młodych ludzi, którzy nie staczają się na to przysłowiowe dno, tylko wcześniej zaczynają szukać pomocy.
Czy ochronę przed uzależnieniami zapewnia dzieciom wychowanie w rodzinie katolickiej?
Najlepszą - o ile do spraw wiary podchodzimy całościowo, czyli np. nie jest ona sprowadzana tylko do praktyk religijnych. Mówimy o takiej rodzinie, w której dziecko ma przy sobie rodziców i pewność, że będą przy nim zawsze, doświadcza, że jest kochane oraz - co nawet ważniejsze dla jego rozwoju psychicznego - kochają się rodzice, w domu jest dialog, akceptacja i odniesienie do Pana Boga. Chociaż argumenty religijne w wychowaniu do trzeźwości to wyższa szkoła jazdy, idealnie byłoby, gdyby dziecko wzrastało w zaufaniu do Pana Boga i do Kościoła. Wówczas - nawet jeśli nie jest do końca przekonane - ufa podpowiedziom Kościoła, że najlepiej, gdyby do pełnoletniości nie używało alkoholu.
Uważa Ksiądz, że współcześni rodzice w wystarczających stopniu trzymają rękę na pulsie?
Niekoniecznie. Odnoszę wrażenie, że oddają pole walki, godząc się ze stereotypem, że nie da się wychować dziecka w abstynencji. Poza tym nie zawsze mają czas dla dziecka, nie zawsze potrafią z nim rozmawiać. Bywa i tak, że w domu brakuje dobrego przykładu i jasnych zasad odnośnie alkoholu. Nauczyciele, z którymi rozmawiam, przyznają, że nie mogą liczyć na wsparcie rodziców, kiedy informują ich, że syn czy córka przejawia niewłaściwe zachowania w obszarze kontaktu ze środkami odurzającymi.
Kłania się również kultura picia. Dzisiaj jest tak, że gdy rodzice witają Nowy Rok, szampana - i to w lampce - musi mieć też dziecko. Podczas imprez rodzinnych przed dzieckiem stawia się kieliszek, wprawdzie z oranżadą, ale i tak wychowuje je to do alkoholowego stylu życia. Kiedy dorośnie, a może wcześniej, dokonuje tylko pewnej korekty: zamiast szampana bezalkoholowego - alkoholowy, zamiast kieliszka z oranżadą - kieliszek z wódką. Wszystkie inne zachowania ma już wyćwiczone.
Na ile ważne jest zaufanie rodziców wobec dzieci w zapobieganiu uzależnieniom?
Obiektywnie patrząc, młodemu człowiekowi jest trudno wytrwać do pełnoletniości bez papierosa. Bywa, że chce po prostu spróbować, jak smakuje zakazany owoc... Rodzice powinni liczyć się z tym, że to może nastąpić. Jeśli pociecha wypije piwo czy zapali papierosa, świat się nie zawali. Temat jest „do obgadania”: dlaczego, w jakich okolicznościach, czy musisz to robić, czy wiesz do czego to prowadzi. Ale jeżeli rodzic wytropi, zareaguje krzykiem albo i karą cielesną, nie jest to wychowywanie. Stres i strach może popchnąć młodego człowieka do ucieczki w to, co da mu ulgę, zapomnienie, czyli w alkohol.
Ks. Marek Dziewiecki omawiając mechanizm inicjacji alkoholowej, przywołał ciekawe porównanie: młody człowiek, wiedząc, że muchomory są trujące, nie zrywa ich; a jednak nie unika alkoholu - chociaż widzi tragiczne skutki nadużywania go. Działania profilaktyczne ponoszą klęskę?
Z myślą o dzieciach i młodzieży faktycznie realizowanych jest dużo programów profilaktycznych, taki obowiązek ma każda szkoła. Spójrzmy jednak, jaki przekaz płynie równolegle ze środków masowego przekazu, np. telewizji. Reklamy piwa, a jest ich naprawdę dużo, uczą tylko tego, że picie alkoholu kojarzy się radością, młodością, pełnią życia, siłą itd. Przygotowywane są przez sztab profesjonalistów po to, by zwróciły się wysokie koszty ich emisji. W kontekście tylko reklam realizacja programów profilaktycznych wydaje się działaniem czynionym z przymrużeniem oka.
Walka z alkoholem jest w Polsce pozorowana?
Podam dwa przykłady, a wnioski proszę wyciągnąć samodzielnie. 6 lutego z grupą osób związanych ze środowiskami trzeźwościowymi miałem okazję być w sejmie. Tego dnia nasi parlamentarzyści zajmowali się ustawą ws. ratyfikacji konwencji antyprzemocowej. Po obradach, podczas których ławy sejmowe były zapełnione, podjęto kolejny temat - realizację Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Co ciekawe, dyskutowano nad przyjęciem sprawozdania z realizacji ustawy za lata 2011 i 2012. Przy jednym podejściu próbowano załatwić sprawozdanie za dwa kolejne lata i to tak odległe. W ławach sejmowych było czterech, góra sześciu posłów. To pokazuje, jak wygląda podejście do rozwiązywania problemów alkoholowych.
Kolejna sprawa: zgodnie z zamierzeniami ustawa alkoholowa miała zmniejszyć dostęp do alkoholu i wpłynąć na zmianę struktury jego spożycia. Intencją ustawodawcy było m.in. ograniczenie limitów punktów sprzedaży, m.in. poprzez trudność w spełnieniu wymogów dotyczących ich odległości od obiektów chronionych. Tymczasem samorządy tak ustalają limity, że nie ma mowy o ich przekroczeniu. Każdy handlowiec, który spełnia kryterium zachowania odległości, otrzymuje pozwolenie na otwarcie sklepu z alkoholem.
W jakim kierunku powinna pójść profilaktyka ukierunkowana na młodzież?
Dla dzieci i młodzieży atrakcyjne nie będzie na pewno zakładanie stowarzyszeń abstynenckich. Nie chwyci profilaktyka w formie wykładu. Owszem - takie działania są potrzebne, ale argument szkodliwości alkoholu dla zdrowia nie trafia do młodych ludzi. W oddziaływaniach dobrze byłoby pójść w innym kierunku. Jeśli gdzieś jest dobrze prowadzona drużyna harcerska, służba liturgiczna, klub sportowy czy koło teatralne, i tutaj usłyszą dobitnie, że używanie alkoholu czy palenie papierosów obniża sprawność organizmu, ręczę, że ta forma profilaktyki odniesie sukces. Tym bardziej, gdy młodzi ludzie mają szansę zrealizować się, zaistnieć, wyróżnić się, zdobywać nagrody itd. i wiedzą, że zawdzięczają to stylowi życia, któremu na imię trzeźwość. Mówiąc o trzeźwości, trzeba ją rozumieć w szerokim znaczeniu: jako zdrową, dobrą jakość życia. Zaprzeczeniem trzeźwości jest nie tylko upijanie się, ale sięganie po papierosy, po narkotyki i dopalacze.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 9/2015
opr. ab/ab