Najświętszy z sakramentów

Eucharystia stanowi źródło i szczyt życia chrześcijańskiego, a jednak w praktyce nieraz przegrywa z różnymi atrakcjami codzienności. Dlaczego?

W Roku Wiary publikujemy cykl artykułów poświęcony sakramentom świętym. Po chrzcie św. („PK” nr 2), sakramencie pokuty („PK” nr 6) i kapłaństwie („PK” nr 11) piszemy o Eucharystii.

Opinie i refleksje związane z tymi artykułami prosimy przesyłać pod adresem redakcji: „Przewodnik Katolicki”, ul. Chartowo 5, 61—245 Poznań lub e—mailowo: redakcja@przk.pl. Najciekawsze z nich nagrodzimy książką.

Na katechezie uczono nas, że Eucharystia stanowi źródło i szczyt chrześcijańskiego życia, a przecież nierzadko w niedzielę „przegrywa” z najróżniejszymi atrakcjami codzienności. Dlaczego Najświętszy z sakramentów jest dzisiaj tylko jednym z wielu elementów praktykowania religii?

 

Wieczernik. Chrystus spotyka się z uczniami, aby spożyć z nimi Ostatnią Wieczerzę. Wie, że zbliża się śmierć. Trzeba odejść z tego świata, ale Chrystus pragnie pozostać. Wyrazem tego jest przedziwna pamiątka, jaką po sobie pozostawia. Łamie chleb i podaje go nic nierozumiejącym apostołom. Podobnie czyni z winem. I tak oto Ciało i Krew Pańska stają się „pokarmem zawierzenia”. „To czyńcie na moją pamiątkę” — mówi do apostołów Jezus.

Łamanie chleba

Dziesiątki, setki, tysiące... Górskie kapliczki, gotyckie katedry, wiejskie kościoły. Place metropolii i obrzeża slamsów, majestetyczne, rzymskie bazyliki i świątynie stawiane wśród bloków „z wielkiej płyty”. Wszędzie tam, codziennie, odprawiana jest Eucharystia. Od czasu kiedy została ustanowiona przez Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy, na jej temat napisano niejedną rozprawę teologiczną czy traktat. Zanim to jednak nastąpiło, pierwsze wspólnoty chrześcijan spotykały się na „łamaniu chleba” (Dz 2, 42). Bogactwo tego określenia zawiera się w symbolice tego gestu. Łamanie chleba: znak jedności, zgody, braterstwa, wspólnoty.

W ślad za tym poszły i inne określenia Uczty z Wieczernika: Uczta Pana, Eucharystia, Dziękczynienie, Ofiara, dar, zejście się, cześć Pana, chwała Pana, Zgromadzenie Święte, Msza św. Najważniejszym momentem każdej Eucharystii jest Przeistoczenie. Podobno teologowie wyróżnili już ponad 200 sposobów rozumienia Przeistoczenia. Kościół w ostateczności zaakceptował jedno — transsubstancjację, czyli przemianę substancji chleba i wina. Na katechezie uczono nas, że Eucharystia stanowi centrum i szczyt chrześcijańskiego życia. Że jest ofiarą uwielbienia i dziękczynienia, w której Chrystus jest obecny jako Kapłan i jako Ofiara. Że uobecnia Nowe Przymierze zawarte przez Jego śmierć i zmartwychwstanie. Że jest Bożą ucztą, na którą wszyscy jesteśmy zaproszeni. Że jest pokarmem życia. Ale dzisiaj nierzadko „przegrywa” z najróżniejszymi atrakcjami codzienności. Czyżbyśmy przestali zachwycać się tą wielką tajemnicą?

Wiara kluczem do Eucharystii

Komu było łatwiej zrozumieć prawdziwą, realną i substancjalną obecność Jezusa w Eucharystii: apostołom, którzy uczestniczyli w Ostatniej Wieczerzy i słuchali słów Jezusa, czy nam, ludziom XXI wieku, którzy słyszeli już niejedno kazanie na temat Eucharystii i przeczytali niejeden artykuł na ten temat? Kiedy Jezus głosił, że kto nie będzie spożywał Jego ciała i pił Jego krwi, nie osiągnie życia wiecznego, ludzie mówili: „Trudna jest ta mowa, któż jej może słuchać?” (J 6, 60). Być może i niejednemu z nas cisną się na usta te same słowa. Bo dzisiejsze, racjonalistyczne nastawienie, podlegające prawu, że wszystko trzeba sprawdzić, dotknąć, udowodnić, jest właściwie bezradne wobec tajemnicy Eucharystii — szaleństwa Bożej miłości. Zjednoczenia człowieka z Bogiem. Czy więc nie ma sposobu, aby odkryć choć rąbka owej tajemnicy? „Skażona” mentalnością XXI stulecia, odpowiedzi szukam wśród tych, którzy na co dzień żyli obecnością Boga w Najświętszym Sakramencie. Niemal każdy błogosławiony czy święty Kościoła pozostawił jakąś myśl o Eucharystii. Wertuję setki zapisanych stron z cytatami na ten temat. Jako „lekarstwo ku nieśmiertelności” i „antidotum na śmierć” określał Wieczerzę Pańską Ignacy z Antiochii, Jan Chryzostom przekonywał, że sprawowanie Eucharystii jest jak „pochwycenie prosto do nieba”. Nagle mój wzrok pada na zdanie św. Tomasza z Akwinu: „Rzeczywista obecność Ciała i Krwi Chrystusa w Eucharystii nie da się rozpoznać zmysłami ani rozumem, a tylko wiarą”. A więc kluczem do Eucharystii jest wiara!

Zagęszczenie Bożej obecności

O św. Ojcu Pio mówiono, że jak nikt przeżywał Eucharystię. Jego sakramentalna posługa pełniona przez ponad 58 lat przyciągała tysiące wiernych. Sprawując Mszę św., w niezwykły sposób łączył się duchowo z Chrystusem Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym. Ci, którzy uczestniczyli w odprawianej przez niego Eucharystii, twierdzili, że kapucyn zachowywał się tak, jakby widział cierpiącego Chrystusa. Jedną z osób, która przekazywała świadectwo o stygmatyku, był Jan Paweł II. Po latach napisał w opublikowanej w Wielki Czwartek, a więc w dniu celebrowania ustanowienia Eucharystii, encyklice: „Gdy Kościół sprawuje Eucharystię, pamiątkę śmierci i zmartwychwstania swojego Pana, to centralne wydarzenie zbawienia staje się rzeczywiście obecne i «dokonuje się dzieło naszego Odkupienia». Ofiara ta ma do tego stopnia decydujące znaczenie dla zbawienia rodzaju ludzkiego, że Jezus złożył ją i wrócił do Ojca, dopiero wtedy, gdy zostawił nam środek umożliwiający uczestnictwo w niej, tak jakbyśmy byli w niej obecni. W ten sposób każdy wierny może w niej uczestniczyć i korzystać z jej niewyczerpanych owoców” (Ecclesia de Eucharistia, 11). Papież podkreślał, że Kościół otrzymał Eucharystię nie jako jeden z cennych darów, ale jako największy dar. „Kościół rodzi się z tajemnicy paschalnej” (nr 3), to znaczy z wydarzenia męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, celebrowanej w każdej Mszy św. Takie spojrzenie na Eucharystię otwiera przed nami inną optykę. Pozwala nam patrzeć na Eucharystię jako na rzeczywistość wyjątkową, przekraczającą nasze oczekiwania. Już sam fakt, że Chrystus posługuje się człowiekiem — kapłanem — bez względu na jego grzeszność — jest tajemnicą. O tym, że jedynie kapłan ma prawo bezpośrednio zwracać się do Boga, pisał już w Tradycji apostolskiej Hipolit, jeden z pisarzy wczesnego Kościoła. Ok. 210 r. sformułował on liturgię Eucharystii, spełniając tym samym oczekiwania większości Kościołów. Pierwotni chrześcijanie mieli pełną świadomość, że cała Msza św. jest Eucharystią. Ojcowie Kościoła mówili o dwóch stołach zastawionych dla wiernych: o stole słowa Bożego oraz Ciała i Krwi Chrystusowej. Przeżywanie Eucharystii jest istotą wiary. Potrzebujemy „konkretnej” obecności Boga pośród nas. Eucharystia, jak powiedział kiedyś o. Leon Knabit OSB, jest „zagęszczeniem obecności Bożej”. Wierzymy, że pod postaciami chleba i wina kryje się Chrystus w swym bóstwie i człowieczeństwie. To nie pobożne wspomnienie, ale uobecnienie. I tyle niech nam wystarczy.

O tym, jak wyglądała Msza św. w początkach chrześcijaństwa, pisał św. Justyn, męczennik z II w.: „W dniu zwanym Dniem Słońca zbieramy się wszyscy razem w jednym miejscu, czy to z miast, czy też ze wsi, i czyta się wtedy pamiętniki apostolskie albo pisma prorockie tak długo, jak na to czas pozwala. Gdy zaś lektor skończy czytać, ten, który przewodniczy, upomina nas i zachęca do wprowadzenia w życie tych przepięknych pouczeń. Następnie powstajemy z naszych miejsc i modlimy się; po czym [...] przynoszą chleb oraz wino i wodę, a ten, który przewodniczy, zanosi modlitwy dziękczynne, ile tylko może, a lud odpowiada „Amen”. Wreszcie wszystkim obecnym rozdaje się i rozdziela to, co się stało Eucharystią, nieobecnym zaś rozsyła się ją przez diakonów”. (Św. Justyn, Apologia I)

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama