Ukraina w bratobójczej walce ... krew, łzy, zacięte spojrzenia... Gdzie jest zarzewie konfliktu, prowadzące do niewyobrażalnych krzywd i nieodwracalnych błędów?
Ukraina pogrążona w bratobójczej walce... Krew — łzy — krzyk — ogień — kule. Śmierć. Gdzie tkwi korzeń zła, w którym miejscu zaczyna się niepowstrzymany ciąg wydarzeń, prowadzący do niewyobrażalnej tragedii? Gdzie jest zaczątek każdego nie-pokoju?
Patrząc w oczy wojny, można tam zobaczyć jakiś obłęd, chocholi taniec zaślepionych namiętności, z których każda dąży we własnym kierunku. Taniec zbiorowy, ale zawsze samotny, złożony z porozrzucanych fragmentów tej samej całości, które już nijak do siebie nie pasują, bo nie chcą pasować. Choć są z jedności, odrywają się ze wszystkiego, co niegdyś je łączyło. Rozdarte, jątrzą bez końca własny ból, kontemplując swe pojedyncze cierpienia. Zabliźnienie ran, przebaczenie, to dla nich hańba.
Pokój. Czy to statyczna kompozycja, wzorem martwej natury, gdzie każdy element tkwi w narzuconym mu z góry miejscu? Tak monotonny, że aż bezbarwny, odpychający w swojej nijakości? Czyżby budził bunt wszędzie tam, gdzie pojawia się choćby cień emocji, naturalny pęd do swobody, niczym nieskrępowanej wolności? Jak ma się pomieścić w tym pokoju mnogość pomniejszych izdebek, w których każdy chce mieć swoją przestrzeń i budować własny świat? Być może, pokój to już tylko idea, anachronizm, puste hasło, ograniczające bezkresne horyzonty?
A jednak... pokój to coś więcej niż skostniałe status quo. To dynamika harmonii. Wewnętrzny ład człowieka, osiągnięty przez spotkanie ze Stwórcą odwiecznego porządku. Bierność zabija ten ład. Gasi płomień miłości do Stwórcy i do ustalonego przez Niego porządku. Człowiek Bożego pokoju szuka go wszędzie, a gdzie go nie znajdzie, tam chce go zasiać, by doznać ulgi i nieść ulgę. Wie, jak wielkie odpocznienie daje odejście od siebie samego ku drugiemu, a wreszcie ku Bogu. Cierpi na wzór Odkupiciela, gdy widzi, jak deptany jest pokój, bo wie, że ceną za jego przywrócenie są Ciało i Krew.
Bywa, że człowiek pokoju musi iść w pojedynkę, gdyż wszyscy się rozpierzchli gdzieś, smagani biczem własnej zawziętości. Nieraz człowieka pokoju mają za głupca, co wychodzi niepotrzebnie przed szereg, wierząc, że uratuje ten świat. A on, najspokojniej w świecie, jeszcze goręcej szuka kolejnej otwartej rany, na którą mógłby stać się przylepcem...
opr. mg/mg