Rozważanie na temat postawy Maryi jako wzoru dla chrześcijan
Za czym warto się uganiać? Niby wiadomo, czego nam w życiu potrzeba. Problem polega na tym, że z tego, co się planuje, niewiele udaje się osiągnąć, zaś osiągnąwszy — jednak nie zadowala. A jeżeli mimo wszystko ucieszy, to zwykle nie na długo. W rezultacie okazuje się, że o wiele spraw trzeba się martwić i zmagać się z wieloma ludźmi.
Taki stan rzeczy można by zrozumieć, gdyby był przeżywany przez ludzi, którzy w Boga nie wierzą. Tymczasem na świecie chyba nie ma człowieka, którego omijałyby bolesne doświadczenia w codziennym poszukiwaniu szczęścia. Nie omijają one także wierzących. Nie ominęły Maryi i Jej męża Józefa. Powiedziano o Nich, że również szukali z „bólem serca” (por. Łk 2,41—50). Jednak nie wszystkie cierpienia są jednakowe. Święci Rodzice szukali Jezusa z „bólem serca”, bo stracili Go z pola widzenia. Doświadczała cierpienia „Błogosławiona, która uwierzyła” i Ten, o którym powiedziano, że „był sprawiedliwy”. Oboje przeszli drogę poszukiwań Jezusa: od wypatrywania Go wśród ludzi, aż po znalezienie w świątyni.
Istnieje zatem „ból serca”, który wynika z tęsknoty za Bogiem i może być ważniejszy niż pragnienie spełnienia doraźnych marzeń. Tak miał przeżywać swoją drogę naród wybrany, zgodnie z proroczymi słowami: „Będziecie szukali Pana, Boga waszego, i znajdziecie Go, jeżeli będziecie dążyli do Niego z całego serca i z całej duszy” (Pwt 4,29). Nie szukałby jednak człowiek Boga, gdyby Bóg nie szukał człowieka; gdyby mu nie dał Słowa i Tchnienia. Zaś Syn i Duch — jak mawiał św. Ireneusz — to wciąż te same dłonie Ojca, aby człowiek nie szukał szczęścia „niejako po omacku” (Dz 17,27), ale znalazł je w Jezusie Chrystusie. Powiększa się ból człowieka, jeśli jego poszukiwanie kończy się rozczarowaniem.
Maryja, która uwierzyła i którą napełnił Duch Święty, nie została pozbawiona trudu życia. Dzięki Bożemu Duchowi mogło zrodzić się w Niej najgłębsze pragnienie, jakie człowiek w ogóle może mieć: szukać Boga. Tylko w Bożym Tchnieniu można rozpoznać, jak Maryja, prawdziwego Boga. Namaszczenie Duchem nie wieńczy poszukiwań człowieka, ale jedynie pomaga ujawnić rzeczywiste strony życia i pozwala rozpoznawać jego realne pokusy: chleba, czy chęci posiadania; szemrania, czyli nieakceptacji siebie i innych; chwały, czy chęci zwyczajnego panowania (por. Mt 4,1—11). Gdyby człowiekowi do szczęścia potrzebne byłyby jedynie pieniądze, sukces i popularność, z pewnością by to od Boga otrzymał. Dlatego Jezus mówi: „Weźmijcie Ducha Świętego”.
opr. mg/mg