Czy potrafię sobie uświadomić, że Jezus Chrystus stał się ofiarą przebłagalną także i za moje "jakże liczne" grzechy?
Oto się powiedzie mojemu słudze,
wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo.
Jak wielu osłupiało na jego widok,
tak nieludzko został oszpecony jego wygląd
i postać jego była niepodobna do ludzi.
(Iz 52,13-14)
Duchu Święty, przyjdź!
Jezu, rozpoczynam z Twoją pomocą rozważanie tekstu biblijnego, który Kościół podaje na Wielki Piątek.
Na pierwszy rzut oka, Panie, słowa „Oto się powiedzie mojemu słudze” bardzo zaskakują. Widząc Twoją poranioną twarz, ciężko uznać to za powodzenie, za sukces. Jednak w rzeczywistości zrealizowałeś na krzyżu cały swój plan, wszystkie swoje zamierzenia. Mogłeś faktycznie wyrzec słowa: „Wykonało się”. Nauczałeś, powołałeś dwunastu apostołów, zostawiłeś siebie pod postacią chleba. I w końcu cierpiałeś za grzechy i umarłeś. Po tak wielu sukcesach, jakim na pewno było nauczanie potężnych tłumów, według wielu przegrałeś. Ale czy na pewno? Przypomnijmy sobie zmartwychwstanie.
„Wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo”… Kolejny paradoks, który można odczytać tylko wobec faktu zmartwychwstania. Bo jak mogę, Panie Jezu, uznać, że poprzez haniebną śmierć na krzyżu powiodło Ci się w najdoskonalszy sposób, o czym świadczą te trzy stwierdzenia. Zostałeś faktycznie wywyższony – na krzyżu… Tylko czy na pewno o to Ci chodziło?
Całe powodzenie i sukces były zależne od śmierci. Zmartwychwstanie mogło nastąpić tylko i wyłącznie po śmierci. Gdyby nie było śmierci, nie byłoby zmartwychwstania, a gdyby nie było zmartwychwstania – jak mówi św. Paweł: „Daremna jest nasza wiara!”.
„Jak wielu osłupiało na jego widok”… Rzeczywiście, nawet zapewne przyzwyczajony do widoku krwi Piłat jakby musiał wytłumaczyć tłumom, kogo widzą, poprzez słowa „Oto człowiek”. Taka jest prawda, że jestem przyzwyczajony do widoku krzyża z Twoją figurą. Jednak prawie zawsze wisisz na nim bezboleśnie, ciało masz nie okrwawione. Za drastyczne uznaję Twoje wizerunki, kiedy z Twoich rąk i nóg płynie krew. A rzeczywistość była inna. Byłeś bity, poniewierany, opluty. Ludzie nie mogli na Ciebie patrzeć, z powodu straszności tego widoku.
„Tak nieludzko został oszpecony jego wygląd i postać niepodobna była do ludzi”… Byłeś herosem, skoro tyle potrafiłeś znieść. Pobicie, biczowanie, cierniem ukoronowanie, długa droga krzyżowa i w końcu śmierć na krzyżu. Czy mógłbyś to wytrzymać, gdyby nie Twój Ojciec… Musiał Cię ciągle wspierać, a pomoc Jego musiała być skuteczna, skoro dotrwałeś.
Refleksje na najbliższy czas:
Czy potrafię sobie uświadomić, że Jezus Chrystus stał się ofiarą przebłagalną także i za moje – jakże liczne – grzechy?
Czy zawsze na śmierć Jezusa patrzę przez pryzmat zmartwychwstania?
Czy Męki i śmierci Jezusa nie traktuję zbyt pobłażliwie? Czy wiem, ile musiało Go to kosztować trudu?
opr. aś/aś