Moje wspomnienia o Janie Pawle II

Pamiętam, że świeciło wtedy słońce, a ja z Mamą i Tatą oczekiwałem przyjazdu papieża...

Niestety, nie miałem tej przyjemności i zaszczytu, by spotkać się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II osobiście. Widziałem Go jednak kilkakrotnie. Oto moje wspomnienia.

W 1997 roku papież, będąc w Polsce, miał przybyć do parafii świętej Jadwigi Królowej. Miałem wówczas trzy lata. Pamiętam, że świeciło wtedy słońce, a ja z Mamą i Tatą oczekiwałem przyjazdu papieża. Niestety, przyjazd opóźnił się z powodu dłuższego pobytu w poświęcanym szpitalu.

Kolejne moje spotkanie z Janem Pawłem II już lepiej zapamiętałem. W 2002 roku, podczas Jego ostatniej pielgrzymki, papież przejeżdżał obok mojego ówczesnego miejsca zamieszkania. Widziałem Go z odległości mniej więcej trzech metrów. Był w papamobile. Błogosławił wiernych, którzy wiwatowali obok jezdni. Niestety, jak pamiętam, po drugiej stronie ulicy stała grupka Akcji Katolickiej z transparentem. Papież odwrócił się i ich pobłogosławił.

Kolejnego dnia uczestniczyłem we Mszy świętej na Błoniach krakowskich. Pamiętam milionowe tłumy, ludzi, którzy płakali ze wzruszenia (wtedy nie rozumiałem dlaczego). I znów okrzyki „Niech żyje papież”, „Zostań z nami” i tak dalej.

Od tych wydarzeń już bardziej śledziłem pielgrzymki Ojca Świętego, niestety już nieliczne. Bardzo dobrze pamiętam Jego dwie ostatnie wizyty – w Szwajcarii i w Lourdes we Francji.

Na czas Triduum Paschalnego 2005 roku zupełnie zapomniałem o stanie choroby papieża. Dopiero w parę dni po Świętach Wielkanocnych temat ten zwrócił moją uwagę.

W ostatnią niedzielę przed Jego śmiercią – była to Niedziela Zmartwychwstania – byłem u babci na Święta. Około godziny dwunastej zobaczyłem w telewizji, że „papież jest”. Wyglądał już wtedy źle. Po zabiegu tracheotomii nie mógł mówić. Pamiętam jego gest buntu i zdenerwowania tą sytuacją…

Teraz już wiem, że wszyscy się spodziewali bliskiej śmierci Jana Pawła II. Ja natomiast wówczas tak nie myślałem. Nawet nie byłem w stanie tak myśleć, gdyż dla mnie istniał tylko Jan Paweł II. Wiedziałem, że od początku chrześcijaństwa był urząd papieża, wiedziałem też, że po śmierci Karola Wojtyły ktoś kolejny zasiądzie na Stolicy Piotrowej. Jednak w śmierć papieża nie wierzyłem. On był dla mnie papieżem od zawsze. Dla mnie śmierć papieża była zjawiskiem co najmniej dziwnym. A jednak nastąpiła.

2 kwietnia 2005 roku przed 22.00 w telewizji usłyszałem słowa, że Jan Paweł II umarł. Pamiętam, że oglądałem wówczas Polsat, w nim zaś „leciał” jakiś tasiemiec. Nagle pojawiła się na ekranie świeca, która zgasła. Udałem się do kościoła.

8 kwietnia miał odbyć się etap międzywojewódzki konkursu historycznego, w którym brałem udział, jednak z powodu pogrzebu papieża przełożono go na 11 kwietnia.

Czy oczekuję na beatyfikację i kanonizację Sługi Bożego Jana Pawła II? – Nie. I tak mogę się modlić za Jego wstawiennictwem, do tego nie jest mi potrzebna beatyfikacja czy kanonizacja, a procesy niech trwają tak, jak trwają od wieków. Tak jak trwają papieże.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama