Fragmenty książki "Smaki miłości", zbioru krótkich esejów opisujących codzienne wydarzenia, w których autor uczestniczył lub których stał się obserwatorem
ks. Mieczysław Kinaszczuk Smaki miłości |
|
Ten tylko ani jednego dnia nie utraci,
kto w każdym coś dobrego zrobi dla swych braci.
(Ignacy Krasicki)
„Kocham cię”, „Jesteś moim skarbem”, „Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie” — to tylko wybrane przykłady wyrażające uczucia miłości do ukochanej osoby. Tego typu czułości składają sobie zazwyczaj osoby zakochane, a okazją ku temu jest między innymi dzień św. Walentego, zwany popularnie walentynkami. W Polsce zwyczaj obdarowywania siebie nawzajem dobrym i miłym słowem oraz wszelkimi artykułami w kształcie i kolorze serduszka coraz bardziej wchodzi w codzienne życie, czy tego chcemy, czy nie. Nie ma zatem większego sensu bronienie się przed walentynkowymi pomysłami. Należy jednak postawić pytanie: Czy walentynki przypadające 14 lutego każdego roku wystarczą człowiekowi, by wyrazić to, co istotne w miłości? Można odnieść wrażenie, że walentynkowy obyczaj jest pojmowany przez wiele osób dość płytko. Akcentuje się emocje i wzruszenia, natomiast gdzieś na dalszym planie pozostaje sedno, czyli rozumienie tego święta jako znakomitej okazji do uczynienia choćby małego dobra żonie, mężowi, sąsiadowi, przyjacielowi, przygodnie spotkanemu człowiekowi. Zawsze powinna towarzyszyć nam świadomość, że w kalendarzu, oprócz dnia św. Walentego, znajdują się jeszcze 364 dni, w których jest wiele okazji do wyrażenia chrześcijańskiej postawy miłości bliźniego.
Walentynkowe show, które ogarnia coraz więcej osób, niekoniecznie będących w stanie uczuciowego odurzenia, powinno skłonić nas do głębszej refleksji; powinno stać się pretekstem do ważnych inicjatyw, które w centrum stawiają osobę ludzką. Właśnie człowiek potrzebujący pomocy bliźniego, jego zainteresowania i zwykłej, codziennej miłości zasługuje na to, by walentynki przedłużyć o każdy następujący po sobie dzień. Poza tym miłością mamy się dzielić nie tylko z najbliższymi, ale z każdym człowiekiem bez wyjątku, a nawet z nieprzyjaciółmi, którym należy przebaczyć winy. Formą miłości jest w tym przypadku przebaczenie. Wszelkie gesty dobroci winny być wykonywane z przekonaniem, że czynimy je samemu Chrystusowi. Czyż inspiracją wszystkich działań na rzecz naszych bliźnich nie powinny być słowa Jezusa znajdujące się w Ewangelii: „wy dajcie im jeść!” (Mt 14,16)? Chodzi zatem o uświadomienie sobie, że dopóki w moim domu rodzinnym, sąsiedztwie, parafii żyją osoby spragnione chleba, życzliwości i miłości, dopóty walentynkowy zwyczaj z serduszkiem w tle będzie niczym gorzki wyrzut dla każdego, kto szuka w nim jedynie emocji i uniesień. Nie będzie miał wiele wspólnego z chrześcijańską postawą miłości.
Pamiętam rozmowę z pewnym proboszczem i dziekanem pochodzącym zarazem z miejskiej parafii. Oznajmił mi, że nie jest zainteresowany Wielkanocnym Dziełem Caritas (są to paschaliki i chlebki miłości rozprowadzane w parafii w czasie Wielkiego Postu), gdyż nie ma zamiaru robić z kościoła sklepu. W tym miejscu trzeba koniecznie dodać, że środki pieniężne zdobyte ze sprzedaży tych artykułów są przeznaczone na pomoc dla chorych i cierpiących, zwłaszcza dzieci. Część pieniędzy zostaje jednak w parafii z przeznaczeniem na działalność charytatywną wśród lokalnej społeczności. Ciekaw jestem, jak zareaguje wspomniany proboszcz, gdy zgłosi się do niego człowiek z prośbą o chleb lub inną pomoc? Ów kapłan, rezygnując z rozprowadzania wielkanocnych artykułów w swojej parafii, pozbawił tym samym wiele osób możliwości otrzymania konkretnej pomocy.
Walentynki to dobra okazja, by zauważyć drugiego człowieka. Nie należy tego dnia rezygnować z rozmaitych odruchów serca. Uczmy jednak dzieci i młodzież, uczmy się nawzajem, że człowiek potrzebuje miłości jak słońca i tlenu przez cały rok. Niech miłość zatem znaczy przede wszystkim dobro, a nie tylko emocjonalne uniesienie.
opr. ab/ab