Fragmenty książki "Abraham. Meandry wiary"
Sławomir Zatwardnicki Abraham ISBN: 978-83-7033-767-4 |
O, bardzo łatwo jest nam oskarżyć Boga o okrucieństwo — z powodu tego wezwania do ofiarowania Abrahamowego syna. W opowiadaniu tym Bóg odgrywa rolę czarnego charakteru, a serce nasze mimowolnie kieruje się w stronę Abrahama. Jakże to jednak być może, że ten sam Bóg, którego wieki później postawi Syn Boży za wzór Ojca, teraz wydaje się tak niemiłosierny? „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7,11). Jakże to, dar syna miałby być teraz odebrany? Toż nawet ludzcy ojcowie tego nie robią!
Nie rozumiemy, co się dzieje, choć i tak jesteśmy w lepszej sytuacji niż Abraham, bo przynajmniej tyle wiemy, że poddany on został próbie, a tym samym przeczuwamy zakończenie historii. A on nawet tego nie wiedział. I całym sobą przeżywał to niezrozumienie Boga, i to ładnych kilka dni, w czasie których wędrował w kierunku wskazanym przez Jahwe. A była to pielgrzymka wiary. Czy ten, o którym powiedziano, że był „przyjacielem Boga” (por. 2 Krn 20,7; Iz 41,8), musiał zostać poddany aż tak wielkiej próbie? Nie rozumiemy też, dlaczego Bóg miałby pochwalać wiarę, która jest gotowa oddać dziecko na śmierć, zamiast je chronić.
Nie wolno nam jednak ulec pokusie interpretacji fundamentalistycznej, literalnej. Trzeba medytować nad tym etapem życia Abrahama, pamiętając wszystkie poprzednie. Trzeba mieć na uwadze, że Boża miłość wezwała Abrahama do wyjścia z ziemi rodzinnej, a potem do posłuszeństwa, owocem którego było błogosławieństwo. Fraza, od której zaczyna się opowieść (Rdz 22,1: „A po tych wydarzeniach”, a dosłownie: „Stało się po tamtych wydarzeniach”) oprócz tego, że rozpoczyna nowe opowiadanie, podkreśla także jego związek z poprzednią historią Abrahama, w tym także wszystkimi otrzymanymi od Boga dobrodziejstwami: obietnicą, przymierzem, synem. Dlatego trzeba popatrzeć nie tylko na samo wezwanie do złożenia syna w ofierze, ale na całe opowiadanie, a właściwie na całą historię Abrahama. I w końcu również trzeba doświadczyć Boga działającego we własnym sercu i w życiu; bez tego nijak nie zrozumiemy tej tajemnicy, która ukazuje się naszym oczom.
Pierwszym mignięciem tajemnicy Bożej miłości w scenie ofi arowania Izaaka okazuje się już sam fakt poddania Abrahama próbie. Tak, nie każdego Bóg próbuje, a w taki sposób jak patriarchę to naprawdę tylko jednostki! „Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje” (Hbr 12,5b—6). Żeby tak kogoś próbować, trzeba go bardzo kochać, i to z nadzieją na wzajemność: „Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się!” (Ap 3,19). Oczywiście w przypadku Abrahama nie tyle chodziło o nawrócenie, co o głębsze jeszcze zjednoczenie z Bogiem.
Nieprzypadkowo Bóg mówi do Abrahama w nocy (prawdopodobnie, bo podkreśla na to wyraz „nazajutrz” z Rdz 22,3), a potem przemawia do niego przez anioła. Wskazuje to na Jego transcendencję. Mimo że poznany, wymyka się po raz kolejny Abrahamowi. Okazał się Bogiem miłosiernym i dobrym (dał syna), a teraz wzbudza bojaźń (odbiera syna). Należy Mu się on — powie Zenon z Werony — z racji Jego świętości; może Dawca życia zażądać śmierci — dopowie Ambroży z Mediolanu — ponieważ nie żąda nikogo obcego, a tylko tego, którego sam dał. Augustyn dowodzi, że Dawca prawa może zażądać tego, co prawo zabrania, i tylko wtedy — na rozkaz Boży — można tego dokonać (jest różnica między ofiarą Abrahama a Jeftego, który również dokonuje tego, czego zabraniało prawo, ale nie czyni tego z polecenia Bożego — por. Sdz 11,29—40). Patriarcha jest tym, który według biskupa Hippony wyżej prawa stawia wierność nakazom Boga. A nie było łatwo być posłusznym w takim wypadku, kiedy Bóg żąda czegoś przeciwnego prawu — w przeciwieństwie do tego posłuszeństwa, które nie powinno było nastręczać trudności pierwszym ludziom w raju; na ich tle dopiero widać wagę „bogobojnego posłuszeństwa” Abrahama, które nie roztrząsa, czy Bogu rzeczywiście zależy na ofierze z ludzi, ale polecenie wykonuje ze względu na to, że wypowiada je Bóg. Nie odrzuca się napomnień Ojca — powie Piotr Chryzolog — dlatego Abraham najpierw przestrzega wstydliwego obrzezania, a potem decyduje się na dzieciobójstwo.
Abraham odpowie na nowy przejaw Boga posłuszeństwem. Ale ten znów-nowy (ciągle-nowy) Bóg nie jest Kimś innym od tego Boga, którego Abraham już poznał i którego będą potem nazywać „Bogiem Abrahama”. Okazuje się, że w języku hebrajskim w wyrażeniu „Bóg wystawił Abrahama na próbę” (Rdz 22,1) użyty został rodzajnik z imieniem Boga, co może wskazywać właśnie na to, że chodzi wciąż o tego Boga, który już objawiał się patriarsze, a może nawet być przetłumaczone jako zaimek dzierżawczy — „jego”, jego (Abrahama) Bóg.
Zadanie, które Abraham otrzymuje, wydaje się nieludzkie, i nieludzkiego trzeba wysiłku, aby mu sprostać. Do jego wykonania potrzeba wiary. Bóg tylko dla tego wymaga tak wiele, ponieważ wie, że Abraham tę wiarę ma i może działać na jej podstawie. Tym samym daje Bóg przekaz następnym pokoleniom, także współczesnemu, jak wielka jest moc wiary. Patriarcha ma być przecież „ojcem wierzących” i „ojcem narodów”. Bóg stawia go za wzór. Dlatego zarówno Stary Testament (por. Mdr 10,5; Syr 44,19—21; 1 Mch 2,52), jak i Nowy (por. Hbr 11,17—19; Jk 2,21—23), a także ojcowie Kościoła — wskazują na wiarę Abrahama.
Abraham może okazać się wiernym właśnie w tym czasie trudnej próby, której redaktor Księgi Machabejskiej nie waha się nazwać pokusą: „Czyż nie w czasie pokusy Abraham okazał się wiernym? I zostało mu to poczytane za sprawiedliwość” (1 Mch 2,52). Ambroży z Mediolanu wskazuje na różnicę między działaniem Szatana, który kusi, aby zgubić, a Bogiem, który doświadcza, aby nagradzać, a stawia przed pokusą tylko tych wypróbowanych (można by powiedzieć, że nie byłoby dziesiątej próby, gdyby nie dziewięć poprzednich). Bardzo ciekawe jest spostrzeżenie biskupa z Mediolanu, według którego tylko przez rzeczywiste wydarzenie można być poddanym próbie, natomiast kuszonym jest się nieprawdziwymi żądaniami. W tej perspektywie odczytuje on, że Bóg, który na pewno nie chciał ofi ary z syna (zamienia go przecież potem na barana), próbował tylko Abrahama w tym, czy nie postawi on miłości ojcowskiej nad posłuszeństwo Bogu.
Z kolei Tertulian w ogóle nie potraktuje tej próby, której został poddany Abraham, w taki sposób, jakoby Bóg chciał wypróbować wiarę Abrahama, ale właśnie jako próbę, dzięki której Bóg chce u kazać wiarę Abrahama — wyrazem tej wiary jest jego gotowość potraktowania Boga wyżej od człowieka, przez co Abraham staje się przykładem dla później ogłoszonego przykazania, że nie wolno cenić wyżej bliskich niż Boga. Powie też Tertulian, że to cierpliwość wypróbowała wiarę Abrahama, a całe wydarzenie było raczej umocnieniem dla Abrahama niż próbą. Z kolei Cyprian doda, że nie tylko Abraham okazał „pobożną cierpliwość”, ale i Izaak swoją cierpliwością niejako zapowiedział ofiarę Pańską. Obaj ufali, że Bóg we właściwy i sobie znany sposób kieruje losami ludzkimi. Zenon z Werony również uzna, że próba dotyczyła nie tylko Abrahama, ale i Izaaka.
Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 2847 podaje rozróżnienie między próbą a pokusą: „Duch Święty pozwala nam rozróżniać między próbą, konieczną do wzrostu człowieka wewnętrznego ze względu na »wypróbowaną cnotę« (Rz 5,3—5), a pokusą, która prowadzi do grzechu i śmierci” (por. Jk 1,14—15). Nie trzeba się bać. Bóg nigdy nie kusi (por. Jk 1,13: „Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi”), a jeżeli próbuje, nie daje zadań ponad ludzkie siły (1 Kor 10,13). Ten sam, który próbuje, udziela również łaski do przejścia zwycięsko próby. Dzięki takiej próbie człowiek po pierwsze poddaje się Bogu i liczy na Jego moc, a po drugie, pokazuje nam samym, jak silną mamy wiarę i jak mocna jest Jego obecność w nas. Więcej nawet — przez takie trudne próby nasza wiara rośnie; powiedziano wszak o Abrahamie i jego wierze w wypełnienie obietnicy: „I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze” (Rz 4,20). Albo: „Widzisz, że wiara współdziałała z jego uczynkami i przez uczynki stała się doskonała” (Jk 2,22).
Nie od razu jednak, jeśli w ogóle, nasze serce będzie na tyle nieufne we własne siły, a ufne w moc Boga, że Ten będzie mógł poddać nas próbie, jakiej poddał sędziwego patriarchę. W przytoczonym przed chwilą wersecie z Listu św. Jakuba użyty został czasownik w formie czasu przeszłego niedokonanego, z czego płynie wniosek, że był Abraham przygotowywany do najtrudniejszej próby przez wszystkie poprzednie, które doskonaliły jego wiarę. Warto pamiętać, że Abraham otrzymał to specjalne zadanie ze względu na swoiste powołanie — jego relacje z Bogiem są tak szczególne (porównajmy je, powiedzmy, z doświadczeniem Maryi), że myśl o tym, czy Bóg i nas tak będzie próbować, wydaje się raczej pozbawiona podstaw. Będziemy próbowani na miarę naszego powołania.
Bóg podda podobnej próbie Maryję, która stojąc pod Krzyżem, składać będzie Jezusa w ofierze jak Abraham Izaaka. I Ona, i Abraham, poznają dzięki takiej próbie — proszę wybaczyć antropomorfizujący język — to, co dzieje się w Sercu Boga, gdy Ten poddaje się próbie, oddając Syna na śmierć. Jest więc ta wydawałoby się straszliwa próba okazją do tego, aby zjednoczyć się z Bogiem przez miłość. Bo tak naprawdę w opowiadaniu o Abrahamie chodzi o tajemnice Boże, a nie o pytanie, czy rzeczywiście Bóg chciał śmierci Izaaka, albo czy Abraham naprawdę był gotowy zabić syna. „Chodziło tam nie o zabójstwo, ale o tajemnicę” — słusznie zauważył św. Augustyn.
opr. aw/aw