Fragmenty książki "Abraham. Meandry wiary"
Sławomir Zatwardnicki Abraham ISBN: 978-83-7033-767-4 |
Wyruszy Abraham „nazajutrz rano” (Rdz 22,3) — a to „nazajutrz” pokazuje z jednej strony gotowość Abrahama, który nie odkłada decyzji na później (Ambroży z Mediolanu powie, że w tym wyruszeniu o brzasku widać, że noc nie zahamowała zapału Abrahama) i nawet nie pyta Boga o nic, idzie „jakby na jakie święto tak się spieszył” (S. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie), ale z drugiej strony pokazuje, że potrzeba było mu jeszcze nocy, aby poczynić kroki do wypełnienia wezwania (por. Rdz 21,12—14, gdzie Abraham też musi zostać przekonany przez Boga i również „nazajutrz rano” podejmuje czynności). Możemy się tylko domyślać, jakaż to musiała być noc, pełna zmagań z samym sobą i Bogiem. Trzeba było przetrawić, przeżyć, przecierpieć to arcytrudne zadanie, aby jego wypełnienie mogło zostać podjęte w pełni świadomie, z „zimną krwią”, bez utraty „zdrowego rozsądku”. Pewnie przypomniał sobie Abraham również — uważa Hilary z Poitiers — wcześniejszy „ból bezdzietności”.
„Abraham osiodłał swego osła, zabrał z sobą dwóch swych ludzi i syna Izaaka, narąbał drzewa do spalenia ofiary” (Rdz 22,3). Taka kolejność czynności wykonywanych przez patriarchę zadziwia, widać w niej jakby Abraham przygotowanie drzewa zostawił świadomie na koniec. Domyślamy się, co wciąż przeżywać musiał Abraham po tym wezwaniu, które usłyszał. Może chce zrobić teraz to, co potem, przed samym złożeniem ofiary, będzie jeszcze trudniejsze z powodu narastającego napięcia? A może spodziewa się, w jakim miejscu Bóg będzie życzył sobie złożenia ofiary, i wie, że tam drewna nie znajdzie? Bo przecież za chwilę ruszy „w drogę do miejscowości, o której mu Bóg powiedział” (Rdz 22,3) — nie jest to już „jakiś” pagórek, ale konkretne miejsce (w języku hebrajskim wyraz tu użyty na innych stronach Starego Testamentu odnosi się do miejsca świętego lub sanktuarium).
Gubimy się: czy Abraham sam wykonuje te wszystkie czynności z tego powodu, że będąc w szoku, chce uciec od wciąż dręczących go pytań, czy może właśnie odwrotnie — chce „na zimno” wykonać wszystko sam, doskonale wypełniając polecenie Boga? W tym drugim przypadku przypominałby Abraham Jezusa, który również sam dźwigał krzyż (por. J 19,17), a potem bez znieczulenia winem (por. Mt 27,34; Mk 15,23) na nim cierpiał. Ambroży z Mediolanu zauważa, że Abraham nie zrzuca na nikogo innego ciężaru przygotowań do złożenia ofiary. Dla nas jest to wskazówka, że nie da się obowiązku ofiarowania (siebie, czegoś, kogoś) Bogu powierzyć innym, trzeba samemu wszystkiego dokonać.
Werset czwarty — „Na trzeci dzień Abraham, spojrzawszy, dostrzegł z daleka ową miejscowość” — mógłby również zostać przetłumaczony następująco: „Trzeciego dnia podniósł Abraham oczy i zobaczył”, tak jakby wcześniej ich nie podnosił, tylko szedł przed siebie w oczekiwaniu, aż sam Bóg podniesie jego wzrok (innego zdania jest Ambroży z Mediolanu, który twierdzi, że Abraham skwapliwie wypatrywał miejsca, w którym spełni Bożą wolę), jak zrobił to już wcześniej, ukazując mu Ziemię Obiecaną (por. Rdz 13,14). Pamiętamy, że wtedy dobrze wyszedł na tym Abraham, w przeciwieństwie do Lota, który kierował się ludzkim rozeznaniem. Teraz też Abraham wierzy, że Bóg ukazuje mu to, co najlepsze. Byłaby w tej perspektywie Moria Ziemią Obiecaną? Tak, jeśli wziąć pod uwagę, że wola Abrahama i wola Boga tam właśnie najbardziej się zjednoczą. To, że nie jest powiedziane wprost, iż Bóg podniósł Abrahamowe oczy, ale że zrobił to sam Abraham trzeciego dnia, może też wskazywać na to, że serce patriarchy jest już zjednoczone z Bogiem na tyle, że wiedział, kiedy podnieść oczy.
Nie należy lekceważyć sformułowania: „podniósł oczy i zobaczył” (Rdz 22,4), bowiem wskazuje ono na to, że to „zobaczenie” jest bardzo ważne (tak jest i w innych miejscach Księgi Rodzaju: Rdz 18,2; 24,63; 33,1.5; 43,29). Coś ważnego musiał zobaczyć Abraham, coś, co utwierdzało go, że to, co się dzieje czy raczej to, co zaraz ma się wydarzyć, dzieje się „w Bogu”, nie wymknęło się z Jego rąk, że jest On tutaj (potem, według Rdz 22,14, da „Abraham miejscu temu nazwę »Pan widzi«”). Z kolei stwierdzenie, że ujrzał „z daleka”, odsyła czytelnika do późniejszego wydarzenia, kiedy w czasie objawienia się Boga na Synaju lud stoi właśnie „z daleka”. Ale Abraham nie zostanie w tym dalekim miejscu, pójdzie przecież na spotkanie z tym Bogiem, który wzbudza bojaźń, jak w przyszłości zrobi to Mojżesz:
Wtedy cały lud, słysząc grzmoty i błyskawice oraz głos trąby i widząc górę dymiącą, przeląkł się i drżał, i stał z daleka. I mówili do Mojżesza: Mów ty z nami, a my będziemy cię słuchać! Ale Bóg niech nie przemawia do nas, abyśmy nie pomarli! Mojżesz rzekł do ludu: Nie bójcie się! Bóg przybył po to, aby was doświadczyć i pobudzić do bojaźni przed sobą, żebyście nie grzeszyli. Lud stał ciągle z daleka, a Mojżesz zbliżył się do ciemnego obłoku, w którym był Bóg (Wj 20,18—21).
opr. aw/aw