Fragmenty książki "Abraham. Meandry wiary"
Sławomir Zatwardnicki Abraham ISBN: 978-83-7033-767-4 |
Wierzący noszą zwykle w swoim sercu mniej lub bardziej uświadomiony ciężar związany właśnie z tym, że pamiętają tę scenę z życia Abrahama, w której Bóg prosi go o złożenie w ofierze syna. Jakże to — niektórzy ośmielają się wyrazić głośno swoje wątpliwości — Bóg, o którym się mówi, a nawet doświadcza, że jest miłością, mógł zażądać od patriarchy czegoś, co wskazuje nie tylko na brak miłości, nie tylko na coś niegodnego Boga, ale wręcz antyludzkiego.
Rozdział dwudziesty drugi to wielka szansa dla czytelnika — jeśli dobrze zrozumie opisane w nim wydarzenia; lub wielkie zagrożenie, jeśli nie pojmie głębokiego sensu sceny ofiarowania Izaaka. W każdym razie warto medytować nad biblijnymi wersetami, bo jest okazja do tego, że noszony w sercu ciężar w końcu z niego spadnie. Nie można natomiast redukować relacji Boga i Abrahama tylko do zewnętrznego moralnego wymagania — jakoby Bóg nagle wkroczył w jego życie z nieludzkim nakazem.
Dla zrozumienia i przeżycia sceny ofiarowania potrzeba po pierwsze znajomości wcześniejszego życia Abrahama, a więc nieodzowna okazuje się medytacja nad poprzednimi rozdziałami Księgi Rodzaju. Ale nie tylko i nawet nie przede wszystkim lektura jest tu najważniejsza — potrzeba na pewno konkretnego doświadczenia życia z Bogiem prowadzonego przez czytelnika. Bo jakże zrozumieć sens tej tajemnicy, do której — jak się okaże — dopuszczony został Abraham, jeśli samemu nie miało się przynajmniej namiastki podobnego doświadczenia? „Tylko poprzez wiarę zyskuje się podobieństwo do Abrahama” (S. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie).
Przypomnijmy więc na początek kilka faktów z życia Abrahama.
Na podstawie biblijnej lektury rozumiemy, że Abrahamowe doświadczenie i dotychczasowe wydarzenia doprowadzają go do pewności, że ilekroć szedł za swoimi planami, tylekroć popadał w kłopoty. Zresztą, nie tylko on — jeszcze wyraźniej widać to w życiu innych, choćby jego bratanka Lota. I odwrotnie: ilekroć słuchał Boga i wypełniał Jego wolę, nawet jeśli wydawała mu się absurdalna, tylekroć okazywało się, że Bóg miał rację, był wierny i Abraham mógł zobaczyć Jego wspaniałe dzieła w swoim życiu. Jednym z nich jest przecież właśnie Izaak. Sędziwy Abraham jest w sercu przekonany do Boga, u kresu życia osiąga taką pokorę, że Bóg może robić, cokolwiek zechce, z nim i jego życiem. Już nie targuje się Abraham, już Bóg nie musi dowodzić patriarsze swojej sprawiedliwości.
Owszem, bycie ojcem jest bardzo ważne dla Abrahama, ale bycie synem Boga jeszcze ważniejsze. Abraham jest gotowy zrobić wszystko, byle nie stracić Boga, którego poznał i od którego otrzymał wszystko, co ma: nie tylko dobra materialne czy niematerialne (np. syna), ale i miłość, i poczucie sensu życia. Bóg przechodzi obok Abrahama i ten wie, że tragedia wydarzy się wtedy, gdy Bóg go ominie, nie zatrzyma się u niego. Dlatego decyzja bycia posłusznym Bogu jest okrzykiem: „Zatrzymaj się tutaj. Nie omijaj mnie, błagam!” (por. Rdz 18,3).
I w końcu najważniejsze — Abraham oddaje się w ręce Boga, ponieważ uwierzył, że Bóg jest miłością! Bez wcześniejszego doświadczenia Bożej miłości Abraham nie uczyniłby tego kroku. Jeśli krok Abrahama wydaje nam się szalony, może znaczyć to, że jeszcze nie poznaliśmy tej miłości Boga, której w pełni powierzył się Abraham. Dlatego, aby pojąć to, co się wydarzy, trzeba nam przejść drogę Abrahama. Tylko wtedy zrozumiemy, jak logicznie działa on w sytuacji próby. To logika zakochanej narzeczonej, gotowej uciec z domu i biec z ukochanym na koniec świata.
Dopiero kiedy zrozumiemy to wszystko, wolno nam wejść razem z Abrahamem i Izaakiem na górę Moria.
Źródło: Abraham. Meandry wiary
opr. aw/aw