Żniwo wciąż wielkie! Jesteś wezwany!

O powołaniu w oparciu o fragment Łk 10,1-12.17-20

Jezus wysłał swoich siedemdziesięciu dwóch uczniów do miejsc, gdzie sam zamierzał przyjść. Wyraził w ten sposób pragnienie, aby Zbawienie, które przyniósł światu, dotarło do wszystkich ludzi. Posłaniu towarzyszy wezwanie: „Żniwo jest wprawdzie wielkie, ale mało robotników. Proście więc Pana żniwa, aby wysłał robotników na swoje żniwo”. O jakie żniwa chodzi Jezusowi? Jesteśmy w okresie zbierania zbóż. Na pola wyjeżdżają kombajny, które zbierają to, co wcześniej zostało zasiane. To są nowoczesne żniwa. Wielu zapewne pamięta inny sposób zbierania ziarna. Wymagał on pochylenia się człowieka nad ziemią, dotknięcia dłońmi kłosów, by potem je zżąć. Taki widok był bliski Jezusowi i Jego uczniom. Ale czy o takie żniwa chodziło Mistrzowi z Nazaretu? Zapewne nie. Jezus posyłał uczniów na pozyskiwanie dziełu zbawczemu człowieka, wszystkich ludzi. Po to przecież przyszedł. Misja o której wspomina św. Łukasz nie jest łatwa. Misjonarze będą odrzuceni i przyjęci. Jezus jest realistą: „Posyłam was jak jagnięta między wilki”.

Uczniowie Jezusa mają być ludźmi wolnymi, całkowicie poświęconymi zleconej misji: bez sakiewki, torby podróżnej, sandałów, ufni, że Ten, który ich posyła zatroszczy się o wszystko, co potrzebne do godziwego życia przez ludzi, którzy przyjmą Jego Ewangelię. Posyłani mieli mieć świadomość, że ten, kto idzie i głosi Ewangelię, wypełnia czynność religijną, a tej nie wolno przerywać tym, co dotyczy świata — jest ona najważniejsza. Stąd Jezusowa wskazówka, by „nikogo w drodze nie pozdrawiać”. Wszystkich posłanych Jezus obdarza darem uzdrawiania chorych dla przyjęcia prawdy o nadchodzącym Królestwie Bożym.

Po jakimś czasie misjonarze wracają z radością, bo „poddawały się im nawet demony”. Jezus koryguje myślenie uczniów. Na pierwszym miejscu nie chodzi o to, co się robi, ale w imię kogo. Misjonarz musi mieć świadomość, że to nie on działa, ale przez niego, w nim działa Jezus. On sam ma tylko w Jezusa wrastać do tego stopnia, by móc powiedzieć: „Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus”. W ostateczności więc misjonarz zdobywając innych dla Chrystusa, coraz bardziej staje się przez Chrystusa zdobyty.

Żniwa, na które dwa tysiące lat temu posłał swoich uczniów Jezus wciąż trwają. Statystyki podają, że wciąż dwa miliardy ludzi nie zna Chrystusa. Wielu zaś z tych, którzy Jezusa poznali nie przyjęli Go do swojego życia jako Pana. Dla innych Jezus jest mitem albo rozdziałem historii, która choć kołem się toczy to i tak w tym konkretnym przypadku nigdy się nie powtórzy. Na półkach księgarskich pojawiają się coraz to nowe pozycje, które udowadniają, że Kościół jest ludzkim wymysłem otumaniającym człowieka. Modnym staje się Chrystus bez Kościoła, albo tak zwany „Kościół otwarty” bez przykazań, wymagań, „kościół”, który mówi: „Przyjdź jaki jesteś i takim pozostań!”. Ilu potrzeba robotników na tak wielkie żniwo? Nikt nie potrafi określić ich ilości, a gdyby nawet, to każda byłaby i tak niewystarczająca. Łatwiej jest powiedzieć jakimi mają być robotnicy tego szczególnego żniwa i zresztą Jezus warunki sam dyktuje. Ci znad Jeziora Galilejskiego Jezusa spotkali. Uczeń to ten, który spotkał nauczyciela i przyjął to, czego naucza. W przeciwnym razie ze szkoły się wypada. Do żniwa trzeba być dobrze przygotowanemu. Jest ono nie tylko wielkie, ale i trudne, coraz trudniejsze. Trzeba więc przy Nauczycielu coraz więcej przebywać, coraz uważniej Go słuchać, coraz więcej Mu zawierzać w miłości, by misja, na którą posyła mogła być skuteczna. Konsekwencją wspólnego przebywania staje się poznanie. A to konkretne, poznanie Jezusa jest zawsze fascynujące.

Pomimo wielkiego żniwa robotników jednak zdaje się być coraz mniej. Pokazują to statystyki, a socjologowie próbują zdefiniować tego powody. Jest ich wiele: demograficzne, związane z kryzysem małżeństwa i rodziny, nadmierny konsumpcjonizm, materializm praktyczny, niezdolność współczesnego człowieka do podejmowania trwałych decyzji itd. A ja myślę, że pośród nich trzeba umieścić i tą, a może przede wszystkim tą, że dzisiejszy świat skutecznie przeszkadza w spotkaniu z Chrystusem i odkryciu Go jako jedynego celu życia. Na zakończenie kongresu jednego ze współczesnych ruchów kościelnych lider wezwał, by podeszli do ołtarza ci, którzy Chrystusowi chcą całkowicie poświęcić swoje życie poprzez realizację powołania kapłańskiego czy zakonnego. Zgłosiło się wielu młodych. Pytałem czy to przypadkiem nie jest efekt nietrwałego „grania na uczuciach”. Nic podobnego. Ci młodzi przeszli wcześniej gruntowną, chrześcijańską formację, przyjęli Chrystusa do swego życia i rozeznali je w wyłącznym byciu dla Niego. Ktoś inny dodał, że przecież to niemożliwe, by Jezus zmienił zdanie i już więcej nie powoływał do swojej służby. To tylko człowiek nie jest wrażliwy na głos Boga w swoim sercu.

W tym miesiącu wielu młodych ludzi, kobiet i mężczyzn dostanie, bądź dostało maturalne świadectwa i dyplomy ukończenia studiów. Wspomóżmy ich modlitwą, by przez to, co proponuje świat mógł w nich przebić się głos Chrystusa zapraszający do jednoczenia się z Nim w wyłącznej służbie dla Jego Królestwa.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama