Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (4/2002)
Pogłębiający się kryzys gospodarczy Argentyny doprowadził w ostatnich dniach do nowej fali napięć społecznych i ulicznych burd. Po ograbionych sklepach, powszechnym widokiem w Buenos Aires stały się zdemolowane banki. Desperacja mieszkańców tego kraju, który jeszcze sto lat temu uważany był za jeden z najbogatszych krajów świata, kryzys ekonomiczny przerodziła w społeczny. Nic więc dziwnego, że nowy prezydent kraju, Eduardo Duhalde, wezwał wszystkich do ogólnonarodowego dialogu, który rozpoczęły rozmowy z udziałem i pod patronatem Kościoła w klasztorze św. Katarzyny Sieneńskiej w Buenos Aires. Poprzedziło go spotkanie Prezydenta kraju z przewodniczącym Konferencji Biskupów Argentyny, abp. Estanislao Karlicem, i bezprecedensowe wspólne wystąpienie obu liderów przed kamerami telewizji. Prezydent wezwał wszystkie siły społeczne kraju do pertraktacji z rządem, a Arcybiskup określi rolę Kościoła w ogólnonarodowym dialogu. Pierwszy etap pertraktacji, trwający 30—60 dni, ma doprowadzić do „podstawowego porozumienia”. Następnie strony będą uzgadniać z rządem przyszłą „politykę państwa”, którą ma zatwierdzić kongres. W rozmowach ogólnokrajowych i regionalnych będą uczestniczyć także partie polityczne, centrale związków zawodowych, izby przemysłowe oraz świat kultury i nauki. Dialog, zakrojony na tak szeroką skalę, nie ma chyba precedensu we współczesnej historii politycznej, ale też sytuacja Argentyny jest dramatyczna.
Rola Kościoła w ograniczeniu skali konfliktu była widoczna już wcześniej. Biskupi od samego początku apelowali do wiernych o zaniechanie aktów zemsty i wandalizmu. Głośne stało się wezwanie abp. Karlica „o postawę heroicznej wielkoduszności” i „o zdolność do niezbędnych wyrzeczeń”. Jednak optymizm abp. Karlica, który osobiście zaangażował się w dialog społeczny, nie jest podzielany przez innych przedstawicieli Episkopatu. Niektórzy biskupi niedowierzają bowiem rządowym deklaracjom rezygnacji z „partyjniactwa”, które spowodowało pogrążenie się państwa w chaosie. Jednak nikt nie ma złudzeń, że bez Kościoła jakikolwiek dialog i pojednanie jest niemożliwy. Oczywiście istnieje też niebezpieczeństwo, że dialog się załamie, a część odpowiedzialności za sytuację polityczną spadnie na Kościół. Jednak, jak powiedział jeden z argentyńskich biskupów, byłoby większym problemem, gdyby Kościół nie interweniował i uciekł przed ciążącym na sobie obowiązkiem troski o dobro wspólne kraju i obywateli.
Wydarzenia w Argentynie, podobnie jak wcześniej w wielu innych krajach, pokazują, że misja Kościoła musi być także odnoszona do tego, co dzieje się w sferze polityki i życia publicznego, z zachowaniem oczywiście autonomii rzeczy świeckich i duchowych. Niemniej, zawsze tam, gdzie istnieje potrzeba dialogu, rola i misja Kościoła jest postawą naturalną i oczywistą, o czym Polaków chyba nie trzeba przekonywać.
opr. mg/mg