Dziwna radość, radość trudna do zrozumienia

Na Kalwarii ujawniła się cała bezsiła i jałowość wszelkich (nie tylko ludzkich) buntów przeciwko Bogu. Okazało się, że cała potęga zła była bezsilna wobec człowieka, który oburącz trzyma się Ojca Niebieskiego. Dlatego artyści wczesnego średniowiecza przedstawiali ukrzyżowanego Chrystusa nie z cierniową, ale z królewską koroną na głowie – pisze o. Jacek Salij, felietonista Opoki.

Dziwnie brzmi zakończenie Księgi Habakuka. Jest coraz gorzej, stwierdza prorok, a przecież nie mąci to naszej radości: 

Drzewo figowe wprawdzie nie rozwija pąków,
nie dają plonu winnice,
zawiódł owoc oliwek,
a pola nie dają żywności,
choć trzody owiec znikają z owczarni
i nie ma wołów w zagrodach.
Ja mimo to w Panu będę się radować,
weselić się będę w Bogu, moim Zbawicielu.

Powiedzmy to językiem prozy: Nie ma takich niepowodzeń, które mogłyby nas doprowadzić do zwątpienia w Boga i w Jego opiekę nad nami. Po prostu Bóg jest naprawdę wszechmocny i naprawdę nas kocha. Jest tak również wtedy, kiedy nam się wydaje, że wszystko się wali, a Jego albo nie ma albo On w ogóle się nami nie interesuje. Toteż radujemy się Nim i trzymamy się Go mocno również wtedy, kiedy sam nawet zdrowy rozsądek skłania nas do tego, żeby Go porzucić i przestać się Nim przejmować.

Izrael był prawdopodobnie historycznie pierwszym ludem, który mimo totalnej klęski nie porzucił swojej wiary, ale jeszcze się w niej umocnił i pogłębił. Były to czasy, kiedy rozumiało się poniekąd samo przez się, że wskutek zdominowania przez jakiś lud silniejszy pokonani porzucali swoich bogów i przejmowali religię zwycięzców. A przecież Izraelowi udało się zachować religijną tożsamość zarówno w niewoli babilońskiej (VI w. przed Chr.), jak podczas niesłychanie okrutnych prześladowań religijnych, jakie w II wieku przed Chr. zarządził Antioch IV Epifanes.

Autentycznie religijnej reakcji na doznawane klęski uczyli Izraelitów prorocy. To dzięki prorokom zrozumieli oni, że wszystkie te klęski spadają na nas nie dlatego, że Bóg nie potrafił nas obronić, ale dlatego, że dopuściliśmy się wobec Niego niewierności, toteż musimy po prostu się do Niego nawrócić.

Ale bo też religijność Izraelitów nie wyrastała z mitologicznych domysłów. Od innych ludów różnili się oni swoją wiarą, że Stwórca nieba i ziemi naprawdę wybrał ich, dał im się poznać i zawarł z nimi przymierze. Początkiem ich religijnej wspólnoty była tajemnicza, a przecież bardzo realna więź, jaką Bóg nawiązał z ich patriarchą Abrahamem. Natomiast poniekąd aktem założycielskim tej religii było pełne cudów przeprowadzenie całego ludu z niewoli egipskiej do ziemi obiecanej.

Toteż kiedy na lud Starego Testamentu zaczęły spadać ciężkie klęski, przesiedlenia i prześladowania, część tego ludu (w księgach prorockich nazywana „resztą Izraela”) wytrwała w wierze, że Bogu trzeba zaufać zawsze, nawet jeśli wydaje nam się, że On o nas zapomniał. Wierność Bogu prawdziwemu – przekonywali prorocy – niech będzie pierwszą naszą ambicją. Ambicją – co szczególnie ważne – którą można i trzeba realizować również wśród utrapień, również wtedy, kiedy taka wierność wydaje się nie mieć sensu.

W ten sposób ludzkość była już przygotowana na przyjęcie Syna Bożego, kiedy przyjął nasze człowieczeństwo i stał się jednym z nas. Przyszedł On do nas, żeby odnieść radykalne zwycięstwo nad złem, grzechem i szatanem. „Teraz odbywa się sąd nad tym światem – mówił kiedyś o czekającej Go godzinie Męki. – Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,31n).

Swoje zwycięstwo Chrystus Pan odniósł na krzyżu. Z siłami zła w ogóle nie walczył, ale pozwolił im skierować przeciwko sobie cały bezmiar nienawiści i pogardy, kłamstwa i okrucieństwa, i czego tam jeszcze, na co tylko mogły się zdobyć. Okazało się wówczas, że Zbawiciel, mimo strasznych cierpień, na krzyżu był dokładnie taki, jakim był zawsze – przepełniała Go miłość.

Na Kalwarii ujawniła się cała bezsiła i jałowość wszelkich (nie tylko ludzkich) buntów przeciwko Bogu. Okazało się bowiem, że cała potęga zła była bezsilna wobec człowieka, który oburącz trzyma się Ojca Niebieskiego. To dlatego artyści wczesnego średniowiecza przedstawiali ukrzyżowanego Chrystusa nie z cierniową, ale z królewską koroną na głowie.

Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla wszechświata jest właściwą okazją, żeby tę specyfikę Jego królowania podkreślić szczególnie. Kiedyś, w szczególnie błogosławionym momencie, genialnie pokazał ją Czesław Miłosz, mianowicie w wierszu pt. Im więcej:

Im więcej razy na dzień jesteś znieważony,
Im śmieszniejsze na ciebie wkładają korony
I krzyczą urągając: pokaż swoją siłę,
Albo liczą cię między pamiątki niebyłe,
Im więcej żalu, drwiny, gniewu, oskarżenia,
Bo słowo twoje z miejsca nie ruszy kamienia,
Tym bardziej pewnym mogę być tego jednego:
Że ty jesteś, zaiste, Alfą i Omegą.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama