Śp. Tadeusz Semeniuk - kim był i jak wiele znaczyła dla Niego Eucharystia
W ostatnim liście śp. Tadeusz Semeniuk pisał m.in.: „Żal mi przede wszystkim uczestnictwa w codziennych Mszach św. i przyjmowania Komunii św.”. Jak wspominają zmarłego ci, którzy go znali?
Zmarłego żegnała społeczność Radzynia Podlaskiego, licznie zgromadzeni uczniowie i wychowankowie, przyjaciele, byli współpracownicy, a także kapłani.
- Odchodzi zacny człowiek, który całe swoje życie służył Bogu i ludziom; odchodzi w Wielki Piątek, kiedy odchodził na krzyżu Jezus Chrystus, a złożenie jego doczesnych szczątków do grobu odbywa się w okresie Wielkanocy - podkreślał 28 kwietnia, podczas Mszy św. sprawowanej w kościele Świętej Trójcy, ks. prałat Witold Kobyliński. - Był człowiekiem niezwykle szlachetnym, przez całe swe bardzo aktywne życie starał się przejść niepostrzeżenie. Nie chciał swą osobą nikogo absorbować, nikogo urazić - mówił Tadeusz Pietras, dyrektor radzyńskiego liceum. - To człowiek głębokiej wiary i pobożności; wielkiej dobroci i szlachetności, który pozostał dla nas wzorem prawości. Jest przykładem gorliwej służby Bogu, ludziom, Kościołowi i ojczyźnie - zaznaczał Stanisław Mazgaj, emerytowany nauczyciel I Liceum Ogólnokształcącego.
Tadeusz Semeniuk, polonista i wychowawca wielu pokoleń młodzieży w I LO, znany i ceniony regionalista, twórca radzyńskiej Redakcji Terenowej Katolickiego Radia Podlaskie, wykładowca Uniwersytetu Trzeciego Wieku, zmarł 22 kwietnia w wieku 74 lat. Pochowany został na cmentarzu w Wohyniu.
T. Semeniuk urodził się 13 listopada 1937 r. w Wohyniu. Jego dzieciństwo wpisuje się więc w trudne czasy wojny i okupacji, zaś dorastanie w równie niełatwy okres powojenny. W 1952 r. kończy Szkołę Podstawową w Wohyniu, zaś po czterech latach, w 1956 r., uzyskuje świadectwo dojrzałości w LO w Milanowie.
Natychmiastową realizację marzeń uniemożliwia mu choroba ojca. Dopiero w kilka lat później rozpoczyna studia polonistyczne na UMCS w Lublinie, gdzie w 1962 r. otrzymuje dyplom magistra filologii polskiej. Bezpośrednio po studiach rozpoczyna pracę jako nauczyciel języka polskiego; najpierw w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Radzyniu, zaś po roku przenosi się do tutejszego I LO. Przez rok pracuje na stanowisku nauczyciela-bibliotekarza, a przez kolejnych 29 lat jako nauczyciel języka ojczystego i literatury oraz wychowawca.
- Zadania i obowiązki nauczyciela oraz wychowawcy wykonywał niezwykle sumiennie i z poczuciem ogromnej odpowiedzialności. Zawsze kierował się dobrem ucznia. Jego głos na zebraniach rady pedagogicznej, nawet w najtrudniejszych czasach, był głosem rozsądku prowadzącym do niezbędnych niekiedy kompromisów - przypomniał T. Pietras. Dodał jednocześnie, że podczas egzaminów maturalnych - jako przewodniczący komisji - spędził z prof. T. Semeniukiem ponad sto godzin. - Podziwiałem jego niezwykłą życzliwość dla abiturientów, cierpliwość i wyrozumiałość dla ich niedociągnięć oraz wyważoną i zawsze sprawiedliwą ocenę - podsumował.
- Jesteśmy mu wdzięczni za to, że wychował całe pokolenia ludzi odważnych, otwartych na sprawy Boże i ludzkie; dziękujemy za to - mówił w imieniu wychowanków profesora ks. kan. Jan Spólny. Zauważył też, że T. Semeniuk zawsze miał czas dla uczniów, których nurtowały róże pytania i problemy. Z kolei wieloletni proboszcz radzyńskiej parafii Świętej Trójcy - ks. W. Kobyliński podkreślał, iż zmarły „dawał przykład wielu ludziom, szczególnie młodzieży, jak trzeba całym swoim życiem być człowiekiem wiernym Bogu, nawet w ciężkich czasach komunistycznych”. Przypomniał jego ogromne zaangażowanie w budowanie na co dzień wspólnoty parafialnej, jak również utrwalanie z pasją jej historii na książkowych kartach. Jednocześnie podziękował za to, że z wychowawczej pracy profesora rodziły się powołania kapłańskie.
Kiedy 1 września 1992 r., po 30 latach pracy, T. Semeniuk przechodzi na emeryturę, podejmuje się tworzenia Redakcji Terenowej Katolickiego Radia Podlasie. Współpraca z radiem była spełnieniem jego młodzieńczych marzeń. - Przez ostatnie lata utrzymywaliśmy kontakt listowny. Przy okazji każdej rocznicy KRP pan profesor przygotowywał bardzo długi list, w którym dzielił się swoimi uwagami wobec radia; sposobu, w jaki się ono rozwija - wspominał dyrektor KRP ks. kan. Sławomir Kapitan.
T. Semeniuk uczestniczył ponadto aktywnie w grupie modlitewnej „Logos”, która opracowała liczne czuwania fatimskie oraz wielkopostne; niektóre z nich wybrzmiały również na radiowej antenie.
Tadeusz Semeniuk wpisuje się w grono znanych i cenionych regionalistów. Przez długi czas był członkiem Radzyńskiego Towarzystwa Regionalnego. Dzięki niemu ukazała się najcenniejsza jego praca: „Kalendarium dziejów Parafii Św. Trójcy w Radzyniu Podlaskim i Dekanatu Radzyńskiego”, wydana w 2006 r. z okazji jubileuszu 550-lecia erygowania tejże parafii.
W ostatnich latach życia pracował nad drugim wydaniem kalendarium - uzupełnionym i poszerzonym, opisującym dzieje parafii do końca 2009 r. Książka ma się ukazać jeszcze w tym miesiącu dzięki Radzyńskiemu Stowarzyszeniu Inicjatyw Lokalnych.
Historia miasta i powiatu pasjonowała go przez wiele lat, o czym świadczą też inne jego cenne opracowania: „Wybitni Polacy urodzeni w Radzyniu Podlaskim” oraz „Dzierżawcy i właściciele królewskich dóbr radzyńskich”.
Ostatnie miesiące życia T. Semeniuka przepełnione były cierpieniem. Znosił je z ogromną pokorą, w gronie podobnie cierpiących osób, w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Ustrzeszy koło Radzynia Podlaskiego. - Kiedy odwiedzaliśmy pana profesora, wydawało się, że nie cierpienia fizyczne były dla niego najtrudniejsze, ale brak udziału - ze względu na chorobę - w codziennej, a nawet niedzielnej Eucharystii - podkreślał T. Pietras.
Z kolei S. Mazgaj zauważył, że jest on przykładem człowieka głębokiej wiary. - Ciężko chory wręcz heroicznie znosił ból do końca. Zabiegał też o potrzeby religijne licznych innych pensjonariuszy zakładu, w którym przebywał. A zmarł w dniu szczególnym - w Wielki Piątek, o 15.00, a więc w „godzinie miłosierdzia Bożego” - wyjaśnił.
Dwa miesiące przed śmiercią Tadeusz Semeniuk napisał list otwarty do wszystkich ludzi dobrej woli z prośbą o pomoc w zorganizowaniu systematycznej i stałej opieki duszpasterskiej dla 70-osobowej grupy podopiecznych zakładu, którego był pensjonariuszem. Wielu odczytuje to jako swoisty „testament” profesora, którego życie i praca wpisują się złotymi zgłoskami zarówno w dzieje społeczności lokalnej, jak i Kościoła.
MAŁGORZATA KOŁODZIEJCZYK
Echo Katolickie 22/2011
„Piszę ten list do Ludzi Dobrej Woli, którzy chcieliby poświęcić część swego cennego czasu nam, podopiecznym Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Ustrzeszy.
We wspomnianym Zakładzie przebywa około 70 osób (stan osobowy z różnych powodów się zmienia), w różnym wieku (większość raczej starzy lub w pobliżu, ale są również młodzi). (...)
Jako pensjonariusze mamy pełną opiekę zdrowotną i bytową. Natomiast problemem jest rozwijanie, utrzymywanie na jako takim poziomie życia psychiczno-duchowego, a zwłaszcza religijnego.
Istnieje pilna potrzeba „rozruszania” duchowego pensjonariuszy. Pierwszym i podstawowym sposobem jest częsta obecność kapłana wśród nas: comiesięczna spowiedź, Komunia św. w każdą niedzielę i święta oraz w pierwsze piątki i soboty miesiąca. Z czasem należałoby pomyśleć o codziennej Mszy św.
Jak zauważyłem, pobyt kapłana w Zakładzie staje się wydarzeniem dla pensjonariuszy, a także dla personelu. (...)
Regularna, systematyczna spowiedź, jak najczęstsza Komunia św., modlitwa wspólna z kapłanem wzbogacałyby, urozmaicały (w dobrym tego słowa znaczeniu), ubogacały szarą codzienność życia. I co najważniejsze: utrwalałyby sferę życia duchowego, religijnego pensjonariuszy, wszczepiałyby przekonanie, że w naszych cierpieniach towarzyszy nam codziennie Jezus Chrystus”.
(fragm. listu otwartego autorstwa śp. T. Semeniuka)
Jak Ksiądz odebrał „list otwarty” prof. Tadeusza Semeniuka?
Jest to jego osobista refleksja, którą - jak sam pisze - kieruje do „wszystkich ludzi dobrej woli”. Pan profesor nie tylko jako obserwator, ale przede wszystkim jako pensjonariusz dostrzega potrzebę „rozruszania duchowego” innych mieszkańców. Zauważa m.in., że dotychczasowe pojawienie się księdza w zakładzie było „wydarzeniem”. W liście znalazły się postulaty dotyczące systematycznej i regularnej opieki o charakterze sakramentalnym (Msza św., spowiedź i Komunia św.). Te oczekiwania mogą świadczyć m.in. o jego wysokim poziomie duchowym. W słowach T. Semeniuka odnaleźć też można ogromne zatroskanie o drugiego człowieka, który znajduje się w szczególnej sytuacji, jaką jest choroba. Dodajmy, że są to słowa nie jakiegoś teoretyka, ale kogoś, kogo ta sytuacja dotyczyła bezpośrednio.
Czy są podstawy formalno-prawne gwarantujące pensjonariuszom zakładów opiekuńczo-leczniczych czy szpitali dostęp do stałej opieki duszpasterskiej?
W sposób jednoznaczny zagadnienie posługi kapelanów określa jeden z artykułów szczególnej umowy, jaką jest podpisany w 1993 r. „Konkordat między Stolicą Apostolską a Rzeczpospolitą Polską”. Możemy przeczytać w nim, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia warunki do wykonywania praktyk religijnych i korzystania z posług religijnych osobom przebywającym w zakładach penitencjarnych, wychowawczych, resocjalizacyjnych oraz opieki zdrowotnej i społecznej, a także w innych placówkach tego rodzaju. Osobom tym zapewnia się w szczególności możliwość uczestniczenia we Mszy św. w niedzielę i święta oraz w katechizacji i rekolekcjach, a także korzystania z indywidualnych posług religijnych. Do realizacji uprawnień tych osób biskup diecezjalny skieruje kapelanów, z którymi odpowiednia instytucja zawrze stosowną umowę” (art. 17). Wcześniej pracę kapelanów w szpitalach regulowały m.in. „Instrukcja Ministra Zdrowia” z 1981 r., według której dyrektorzy szpitali mają udostępnić chorym korzystanie z posługi, podpisać umowę o pracę z kapelanami i stworzyć im odpowiednie miejsce do sprawowania posługi, oraz „Ustawa o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej” z roku 1989.
Kim jest kapelan?
Kapelan to osoba duchowna, mianowana przez odpowiednią władzę kościelną do sprawowania opieki duszpasterskiej w określonej grupie osób (np. żołnierzy, więźniów, pacjentów szpitala, domów opieki społecznej).
Jak uregulowania prawne przekładają się na praktykę?
Formalna strona wygląda tak, iż kierujący daną instytucją (często na prośbę samych zainteresowanych lub ich bliskich) zwraca się do biskupa ordynariusza z prośbą o wyznaczenie kapelana. W praktyce może nim być albo jeden z księży pracujących w parafii, na terenie której znajduje się placówka, albo ktoś, kto jest wyłącznie kapelanem (dotyczy to zwłaszcza dużych szpitali).
Czy kierownik jednostki może argumentować niemożność zatrudnienia kapelana brakiem środków finansowych?
Taka argumentacja byłaby sprzeczna z obowiązującym - przywołanym przez mnie wcześniej - prawem, któremu podlega każda (w tym mająca charakter niepubliczny) tego typu placówka. To nie jest wyłącznie sprawa tzw. dobrej woli kierownictwa, która sprowadzałaby się do stwierdzeń typu: „nie zabraniamy, zapraszamy”. Jest to sprawa systematycznej i stałej opieki. Poza tym osoba kapelana wchodzi w skład „zespołu terapeutycznego”, czyli grupy osób, które reprezentując różne dziedziny, współpracują ze sobą w procesie terapii.
Jatem kapelan ma też określony zakres obowiązków?
Oczywiście, tak jak każdy inny zatrudniony pracownik. Kapelan, oprócz posługi sakramentalnej, winien być gotowy do niesienia wsparcia duchowego zarówno samym chorym, jak i ich bliskim. Modlitwa lub też sakrament namaszczenia chorych w obecności bliskich, np. osoby nieprzytomnej albo znajdującej się śpiączce, ma czasami dla nich ogromne znaczenie. Należy dodać, że duszpasterstwo na terenie szpitala rozciąga się również na personel i inne osoby pracujące w danej placówce. Trzeba również pamiętać, że niektórzy pacjenci przebywają w zakładzie leczniczym przez wiele miesięcy, a nawet lat. Wówczas w pewnym sensie staje się on ich domem. Kapelan jest zawsze do ich dyspozycji, gdy np. przeżywają kryzysy, chcą porozmawiać...
Dziękuję za rozmowę.
opr. ab/ab