Benedykt XVI daje nam rekolekcje wiary w Kościół

Rezygnacja z urzędu to nie objaw słabości. Oceny są i będą różne. Benedykt XVI daje nam przykład pokory, czyli przykład odwagi stanięcia w prawdzie

Decyzja Benedykta XVI wstrząsnęła Kościołem na całym świecie. Media powtarzają, że ostatnia rezygnacja papieska miała miejsce w 1294 r. Czy jest to informacja ścisła?

W dziejach Kościoła nowożytnego, czyli od początku XVI w., sytuacja zrzeczenia się urzędu przez biskupa Rzymu zdarzyła się po raz pierwszy. Nie znaczy to jednak, że w poprzednich stuleciach takie sytuacje nie miały miejsca. Kilkakrotnie zdarzało się, że pontyfikaty kończyły się wcześniej niż następowała śmierć papieża. Tak np. było w połowie III w. - w czasie prześladowań chrześcijan - gdy papież św. Poncjan został zesłany przez władze rzymskie do kamieniołomów na Sycylii. Ustąpił wówczas z urzędu, by ułatwić wybór następcy. Była to jednak sytuacja wymuszona zewnętrznymi okolicznościami.

Bardzo burzliwy w dziejach Kościoła był X w., zwany wręcz ciemnym wiekiem. Nie zawsze na stolicy św. Piotra zasiadali w tym czasie godni papieże. Często w sposób niegodny byli na tę stolicę wynoszeni bądź z niej strącani. Z jednej strony może to gorszyć, ale z drugiej strony jest to swoisty dowód, iż Duch Święty kieruje „łodzią Piotrową”, którą jest Kościół, i nie pozwoli jej zatonąć nawet wśród najburzliwszych dziejowych zawirowań.

Warto też zdać sobie sprawę z faktu, iż do końca XIII w. w Kościele nie obowiązywały żadne zasady odnośnie rezygnacji papieży. To dopiero papież Celestyn V wprowadził i prawnie usankcjonował tę możliwość, ogłaszając nowe - choć był przekonany, iż przywraca wcześniej funkcjonujące - przepisy bullą z 10 grudnia 1294 r., po czym sam z nich skorzystał trzy dni później.

Benedykt XVI daje nam przykład pokory, czyli przykład odwagi stanięcia w prawdzie. Rozważył, przemodlił i uznał, że siły są za słabe, że potrzeba nowego Piotra, który w sile wieku i ducha dalej przewodzić będzie wspólnocie Kościoła. Pokora obecnego papieża przejawia się również w tym, że potrafi zrezygnować z zaszczytów i godności związanych z piastowaniem najwyższego urzędu w Kościele. Potrafi usunąć się w cień, ukryć się.

Przypadek papieża Celestyna jest najbardziej klarowny. Jego pontyfikat trudny jest jednak do oceny. Zanim kardynałowie obwołali go następcą św. Piotra, co dokonało się 5 lipca 1294 r. w Perugii, był mnichem oddanym życiu pustelniczemu. Nosił imię Piotra del Murrone. Wydaje się, że wpływ na ten wybór miała postawa króla Neapolu Karola II Andegaweńskiego, który, pragnąc poszerzyć swoje panowanie na południu Italii, chciał, aby nowy papież był mu uległy. Celestyn V - pomimo całej swojej duchowej wielkości - stał się, niestety, powolnym narzędziem w rękach neapolitańskiego władcy oraz własnych uwikłanych w polityczne intrygi współpracowników. Bardzo szybko zdał sobie z tego sprawę i zaczął myśleć o rezygnacji, co tym bardziej potwierdza jego wielkość. Pragnął dobra Kościoła i nie mógł pozwolić, aby ktoś, wykorzystując jego osobistą nieznajomość „rzeczy tego świata”, działał na szkodę owczarni Pańskiej. Dodatkowo, gdy zbliżał się Adwent, pragnął, zgodnie ze swoim zwyczajem, oddalić się na modlitwę, by przygotować się do świąt Bożego Narodzenia. Na czas swojej nieobecności chciał przekazać władzę w ręce kardynałów. Gdy usłyszał od nich, iż nie może tego uczynić, zapytał, czy może zatem zrezygnować. Po pewnym czasie konsultacji prawnych dano mu odpowiedź twierdzącą. Zrezygnował.

Drugi przypadek zrzeczenia się jest bardziej złożony. Dotyczy on Grzegorza XII (1406-1415). Został on papieżem w trudnej dla Kościoła sytuacji rozdarcia, w czasie tzw. wielkiej schizmy zachodniej. W 1378 r. doszło do podwójnej, choć oddalonej w czasie elekcji. Od tej pory Kościół miał niejako dwóch papieży. Jeden rezydował w Rzymie - i ta linia została ostatecznie uznana za prawowierną - a drugi w Awinionie (linia antypapieży). Kościół w Europie podzielił się na dwa wrogie wobec siebie obozy. Szukano dróg rozwiązania skandalu podziału. Wielu teologów doszło wówczas do wniosku, iż jedynym lekarstwem może być tutaj sobór powszechny. Pierwszą próbę rozwiązania problemu podjęto w roku 1409 na synodzie w Pizie, podczas którego zdetronizowano obydwu papieży i wybrano Aleksandra V. Po jego krótkim pontyfikacie nastąpił Jan XXIII (tak, to nie pomyłka!). Niestety sytuacja jeszcze bardzie się pokomplikowała. Zamiast dwóch, mieliśmy wówczas trzech papieży. Nawet święci byli zdezorientowani.

W roku 1414 zebrał się wielki sobór w Konstancji. Głównym jego celem był wybór jedynego prawowiernego papieża. Do wszystkich trzech, tzn. Jana XXIII z obediencji pizańskiej, Benedykta XIII z obediencji awiniońskiej i Grzegorza XII z obediencji rzymskiej, skierowano wezwanie do ustąpienia. Najgodniej zachował się papież rzymski. Zapowiedział swoją abdykację, ale pod jednym warunkiem: jeszcze raz na mocy swojej władzy zwoła sobór w Konstancji. I rzeczywiście, 4 lipca 1415 r. najpierw delegaci Grzegorza XII ogłosili bullę zwołującą sobór, a następnie bullę abdykacyjną. Otworzyło to drogę do wyboru jednego papieża Marcina V. Pozostali hierarchowie, czyli Benedykt XIII i Jan XXIII, zostali uznani za nieprawowiernych i nieposiadających żadnej władzy. W historii traktowani są jako antypapieże. W sumie więc, pomimo pewnej presji ze strony soboru, mamy w przypadku Grzegorza XII do czynienia z aktem wolnego zrzeczenia się papiestwa. Miał prawo nie ustępować. Był prawnie wybranym następcą św. Piotra. Ustąpił dla dobra i jedności Kościoła.

Rezygnacja Celelstyna V jest najbardziej znana i oczywista, bo dobrowolna. Podobno w obecności kardynałów w Neapolu odczytał formułę własnej rezygnacji, złożył insygnia papieskie oraz poprosił ich o wybór nowego papieża, a następnie powrócił do życia pustelniczego. Benedykt XVI też powiedział, że po wyborze nowego papieża pozostanie „ukryty dla świata”. Można odnieść wrażenie, że Benedykt XVI w jakiś sposób przypomina swojego poprzednika.

Papież Celestyn V, kanonizowany zresztą kilkanaście lat po śmierci, po ogłoszeniu swojej rezygnacji postanowił powrócić do życia pustelniczego. Czy w jakimś sensie naśladuje go obecny papież? Poniekąd tak. Dla mnie jest to wskazanie na wartość życia ukrytego, życia modlitwy i pokuty. Decyzja Benedykta XVI o oddaleniu się do klasztoru zamkniętego pokazuje nam, jak bardzo ta forma życia w Kościele jest potrzebna. Doceniamy wartość wielkich i głośnych akcji ewangelizacyjnych i duszpasterskich. One są potrzebne. Ale ogromną wartość, często niedocenianą, stanowi modlitwa w ukryciu za Kościół. To prawdziwa siła Kościoła. Gdyby jej nie było, wspólnota wierzących w Chrystusa nie byłaby w stanie niczego dobrego uczynić.

W 2009 r., po trzęsieniu ziemi w L'Aquilii, Benedykt XVI odwiedził poszkodowane tereny i, modląc się w bazylice Santa Maria di Collemaggio, gdzie znajdują się relikwie Celestyna V, złożył na sarkofagu swojego poprzednika paliusz, który włożono mu podczas inauguracji pontyfikatu. Z kolei 4 lipca 2010 r. Benedykt XVI udał się do katedry w Sulmina, nieopodal Rzymu, i tam modlił się przed relikwiami Celestyna V. Dzisiaj mówi się, że dopiero teraz można zrozumieć znaczenie tych gestów, w których papież nawiązywał do decyzji swojego poprzednika.

Dziś z perspektywy ostatniej decyzji Benedykta XVI w nowym świetle możemy odczytać gesty wcześniej dla nas mało czytelne. Tylko mam wątpliwość: czy chodziło o nawiązanie do decyzji o rezygnacji, czy o nawiązanie do osoby św. Celestyna V i stylu jego życia? Może bardziej to drugie. Św. Celestyn określany jest często mianem papieża anielskiego. Jego niespodziewany wybór był dla wielu znakiem początku nowej ery duchowej odnowy Kościoła. Trzeba jednak przyznać, że niektórzy z kręgów Joachima de Fiore i tzw. franciszkanów spirytuałów, tak bardzo zapatrzeni byli w duchowy wymiar odnowy, że negowali sens istnienia Kościoła jako instytucji. To w pewien sposób rzuca cień na pontyfikat Celestyna V. Odrzucając jednak to wszystko, co niezgodne z nauczaniem Kościoła, ideał, którym żył i któremu był wierny św. Celestyn, jawi się bardzo klarownie: bez ducha modlitwy, bez miłosnego trwania przed Bogiem, bez ducha wyrzeczenia i ofiary nie ma autentycznego życia chrześcijańskiego. Myślę, że Benedykt XVI, świadomy, iż jego decyzja przywoła postać poprzednika z końca XIII w., pragnął z nową mocą podkreślić wartość życia modlitewnego, wartość samotności ze względu na Pana i wartość ofiary dla Niego. Kościół żyje nie tylko, gdy działa na zewnątrz. Kościół żyje pełnią życia, gdy każdego dnia zanurza się na modlitwie w tajemnicę świętości i obecności Boga żywego. Bez modlitwy nie będzie odnowy. Benedykt XVI, sam oddalając się na modlitwę, daje temu wyraz i wskazuje drogę następcy i całemu Kościołowi.

W 1294 r. różnie oceniano decyzję Celestyna V. Pisarz Francesco Petrarka widział w tym wyraz wolności i dobrego ducha papieża, natomiast Dante uznał to za przejaw małoduszności i umieścił papieża Celestyna za bramami piekieł w pierwszej księdze „Boskiej Komedii”, czyli w Inferno. Dzisiaj ludzie również dyskutują o powodach rezygnacji Benedykta XVI. Jedni mówią, że to odwaga, wyraz troski o Kościół. Jednak nie brakuje też opinii, że to słabość, ucieczka, a Benedykt XVI pozostanie w pamięci nie jako wybitny teolog, ale jako ten, który zrezygnował.

Rezygnacja z urzędu to nie objaw słabości. Oceny są i będą różne. Benedykt XVI daje nam przykład pokory, czyli przykład odwagi stanięcia w prawdzie. Rozważył, przemodlił i uznał, że siły są za słabe, że potrzeba nowego Piotra, który w sile wieku i ducha dalej przewodzić będzie wspólnocie Kościoła. Pokora obecnego papieża przejawia się również w tym, że potrafi zrezygnować z zaszczytów i godności związanych z piastowaniem najwyższego urzędu w Kościele. Potrafi usunąć się w cień, ukryć się. To jest prawdziwa wielkość i głęboka wiara w to, że Kościół jest Chrystusowy. On poprowadzi swój Kościół! My jesteśmy tylko nieużytecznymi sługami na pewnym krótkim etapie jego historii.

Niektórzy ulegają wręcz histerii, mówiąc, że rezygnacja papieża to znak, że koniec świata jest bliski. Inni twierdzą, że decyzję Ojca Świętego warto potraktować jako wezwanie do osobistego nawrócenia. W Kościele rozpoczął się okres Wielkiego Postu, czy w tym roku będzie bardziej wyjątkowy ze względu na decyzję papieża?

Koniec świata będzie. Zapewnia nas o tym sam Jezus i ja Mu wierzę. Dnia jednak ani godziny nie zna nikt, tylko sam Bóg. Odłóżmy w tym momencie bzdurne przepowiednie, bo albo wierzymy w Boga i w to, co objawia nam na kartach Pisma Świętego i mówi w Kościele, albo wierzymy w przepowiednie i tym samym odrzucamy wiarę w Jego Opatrzność. A nawet gdyby i za kilka dni nastał koniec świata? Czy chrześcijanin nie powinien być na tę chwilę gotowy każdego dnia? Czy nie powinien wyczekiwać jej z utęsknieniem i radością, bo przyjdzie Pan, którego kocha? Decyzja Ojca Świętego jest wezwaniem do nawrócenia. Jest wezwaniem do wrócenia na drogę modlitwy i pokory. Każdy z nas potrzebuje do życia czasu ukrycia. Czasu dedykowanego tylko Bogu. Czasu „sam na sam z Tym, o którym wiemy, że nas kocha” - jak modlitwę określała św. Teresa od Jezusa.

Kiedy odchodził Jan Paweł II, mówiono, że to czas niezwykłych rekolekcji. Teraz, po decyzji Benedykta XVI, także pojawiają się takie głosy, ale są one zdecydowanie cichsze. Czy jednak swoim ustąpieniem Benedykt XVI daje nam, zwykłym ludziom, jakieś rekolekcje? Czego próbuje nas nauczyć?

To są być może rekolekcje trudniejsze. To są rekolekcje wiary w Kościół, wiary, że jego moc od Boga pochodzi i nie na naszej sile buduje się jego siła. Mogę nie do końca rozumieć decyzję papieża. Mogę się nawet „tak po ludzku” z nią nie zgadzać, ale wierzę w Kościół. Czynię ten trudny akt wiary. Wierzę Chrystusowi, który swój Kościół prowadził przez dwa tysiące lat i nadal prowadzi. Szatan, odwieczny wróg Kościoła i człowieka, chce wzbudzić w nas niepokój i wątpliwość. Chce kreślić przed naszymi oczyma czarne scenariusze upadku Kościoła, jego zdrady, odejścia od Bożej woli. Nie możemy dać się jemu zwieść.

Dla mnie osobiście wydarzenia związane z rezygnacją Benedykta XVI są rekolekcjami wiary w Kościół. Czeka nas nowy, wspaniały pontyfikat. Benedykt XVI odchodzi, by się ukryć. Jako prosty robotnik winnicy Pańskiej przygotował drogę następcy...

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 8/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama