Ksiądz to człowiek prowadzony przez Boga

Jak wygląda życie w seminarium, czy mamy dziś kryzys powołań i co jest najważniejsze w życiu księdza?

Przez wiele lat jako wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego, a obecnie stojąc na jego czele, obserwuje Ksiądz studentów-kandydatów do kapłaństwa. Kto decyduje się na wstąpienie na tę drogę?

Wydaje mi się, że przede wszystkim ci, którzy mają bliższy związek z Kościołem: ministranci, lektorzy, oazowicze. Zdarzają się oczywiście kandydaci nienależący do żadnej z parafialnych grup formacyjnych, ale stanowią wyjątek. Zasadnicza sprawa w wyborze kapłaństwa jako drogi życia to dobre wzorce - kapłani, których młodzi ludzie mają okazję obserwować, dzięki którym rozkwita ich wiara, ułatwiając odkrycie powołania. Przez wiele lat obserwowaliśmy np. wielką liczbę powołań wśród młodzieży skupiającej się przy kościele rektoralnym pw. św. Piotra i Pawła w Międzyrzecu Podlaskiego. To nie przypadek.

Słowo „kryzys” jest odpowiednie w odniesieniu do niewielkiej współcześnie liczby kandydatów do kapłaństwa?

Jeśli powinniśmy się dzisiaj obawiać jakiegoś kryzysu, jest to na pewno kryzys w świecie ducha. Rodzice i nauczyciele nie bez powodu narzekają, że ciężko namówić dzieci do sięgnięcia po dobrą książkę czy obejrzenia wartościowego filmu - chociaż dorośli też miewają z tym problemy. Świat oferuje tyle atrakcji, że człowiek ciągle jest czymś przygłuszony, nie może i chyba już nie potrafi żyć w ciszy. Dlatego tak trudno usłyszeć mu głos płynący z własnego wnętrza.

Czym można tłumaczyć spadek powołań?

Składa się na to zjawisko wiele spraw. Przede wszystkim młodzi nie są uczeni patrzenia na życie w perspektywie zadania. Wpaja się im przekonanie, że życie jest przygodą. Tymczasem to zadanie. Św. Jan Paweł II zachęcał: „Wymagajcie od siebie”. Nie jest więc też łatwo „pójść na księdza”, skoro ta droga wymaga tylu wyrzeczeń: celibat, posłuszeństwo wobec biskupa, rezygnacja z życia...

Zauważmy, z jak wielką estymą podchodzono jeszcze kilkadziesiąt, może nawet kilkanaście lat temu do rodziny, z której wyszedł kapłan. Dzisiaj ranga kapłaństwa znacznie się zmieniła. Może sami jesteśmy temu winni? Zdarzyło mi się na ulicy usłyszeć: „Dziękuję, że chodzi ksiądz w sutannie”. Ciekawe, prawda? Łatwo wycofaliśmy się z życia, wtopiliśmy się w tłum, odkładając po wyjściu z kościoła sutannę do szafy. A widok kapłana w sutannie może przypomnieć komuś o ważnych sprawach. Może też obudzić sumienie.

W wykazie zawodów, który wpadł mi w ręce, figuruje „ksiądz”. Szczegółowy opis wykształcenia, charakterystykę hierarchii kościelnej kończy jednak stwierdzenie: „Tego zawodu nie należy rozpatrywać jak typowej profesji”.

Bo ksiądz musi być dla ludzi. Żyć dla ludzi. Mam świadomość, że zdanie to brzmi jak slogan, ale tłumaczy, dlaczego kapłaństwo nie jest zawodem „od - do”. Staramy się w seminarium uczyć: to posługa i pokazywanie życiem Pana Boga. Pytanie, jak to zrobić... Człowiek, który chce być księdzem, musi spotkać Pana Jezusa w swoim życiu. Znowu wygląda na to, że szafuję hasłami, ale tak jest naprawdę. Spotkać Go, oznacza próbować usłyszeć Jego głos w swoim wnętrzu. Chciałoby się Go zobaczyć. Tymczasem klęczę przed Najświętszym Sakramentem i widzę tylko kawałek białej hostii. Wielu z nas klęka z poczuciem, że tak mało rozumiemy.

Seminarium przygotowuje do zmierzenia się z całą gamą problemów duszpasterskich w parafii?

Klerycy znają te problemy, ponieważ mają kontakt z rodzinnymi parafiami, posługują w szpitalach, chodzą na pielgrzymki, na ostatnim roku studiów odbywają praktyki. Uważam, że przygotować do duszpasterstwa w seminarium można tylko częściowo. Uczył tego studentów ks. Piotr Pawlukiewicz, który gościł niedawno w murach WSD. Ale nie ma gotowych recept, młody kapłan sam musi zmierzyć się z tym zadaniem, szukając np. sposobu skutecznej katechizacji dzieci i młodzieży. Jeżeli dba o swoje życie duchowe, modli się, czyta Pismo Święte, pozwala się prowadzić Panu Bogu, nie mam obaw, że sobie nie poradzi. Ja za bł. Matką Teresą z Kalkuty powtarzam seminarzystom, że muszą nauczyć się adoracji Najświętszego Sakramentu. W przyszłości będą mieli swoje wygrane i przegrane. Wszystko trzeba zanieść do Pana Jezusa.

Które z zadań czekających obecnych studentów WSD są zdaniem Księdza najistotniejsze?

Św. Piotr powiedział o Jezusie: „Przeszedł przez życie dobrze czyniąc”. Nie był teologiem, ale ujął to, co najważniejsze - także w aspekcie rozpatrywania roli kapłana. Dzisiaj, zwłaszcza po kanonizacji Jana Pawła II, księża muszą nieść tę Iskrę Miłosierdzia. Uczyć, że Pan Bóg kocha człowieka mimo wszystko, kocha za nic. To ważne, bo współcześnie wielu ludzi chodzi z różnego rodzaju zranieniami, z poczuciem winy, nie potrafi sobie wybaczyć. Matka Teresa z Kalkuty zapytana przez dziennikarza, jak uczynić świat dobrym, odpowiedziała: „Wystarczy, że lepsi będziemy i pan, i ja”. To także zadanie dla księży.

Seminaryjna wspólnota przypomina rodzinę?

Myślę, że tak. Co jakiś czas nawet się ona powiększa, bo organizujemy spotkania z rodzicami chłopaków. Rozmawiamy, jest rodzinnie i bardzo domowo, a w domu człowieka poznaje się najlepiej. Za moich studenckich lat takiego zwyczaju nie było. Ale ja seminarium skończyłem 48 lat temu.

Wracając do pytania - zależy mi na tym, by z seminarium klerycy wynieśli to poczucie wspólnoty z kolegami z roku. WSD w ostatnim dniu kwietnia świeci pustkami, bo każdy z roczników wyruszył na wspólny wyjazd po to, by jeszcze bardziej się ze sobą zgrać. To ważne, by potem mieć przyjaciół, odwiedzać się, pamiętać o swoich imieninach, spotykać się na kolejnych jubileuszach święceń, mieć z kim porozmawiać.

Jak Ksiądz pojmuje rolę rektora?

Trwać przy klerykach. Być z nimi. Wszędzie - na modlitwie, nauce, nawet jak wychodzą na boisko i grają w piłkę. Traktują mnie trochę jak ojca, a ja ich - jak swoje dzieci. Oczywiście spoczywają też na mnie funkcje administracyjne, w czym wielkim wsparciem są dla mnie moi współpracownicy. W tym domu, którym jest seminarium, najważniejsi są jednak klerycy - nie odkrywam niczego nowego, ale w kontekście pytania o zarządzanie WSD trzeba zwrócić na to uwagę. Cieszymy się, że są. Dałby Pan Bóg, żeby było ich więcej. Tego sobie życzę.

Przyjęcie kandydatów do seminarium warunkują oceny otrzymane na maturze, zdanie egzaminu wstępnego?

Już 1 lipca zaprosimy do WSD tych, którzy prześlą nam wcześniej podania o przyjęcie z metryką chrztu i opinią od księdza proboszcza, jak też wyniki matury. To pierwsze spotkanie, choć kandydaci rzeczywiście będą podczas niego musieli napisać pracę, trudno nazwać egzaminem. Raczej chodzi o to, by przyjrzeć się sobie nawzajem. Ocen nie stawiamy. Nie zmienia to faktu, że sześć lat w seminarium to czas przygotowania w formie studiów. Wysoki poziom naukowy zapewniają wykładowcy. WSD jest afiliowane do Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie. Klerycy mają status studenta, legitymacje studenckie, stypendia. Kończą seminarium z tytułem magistra.

Polskie seminaria duchowne istnieją dzisiaj na facebooku, a klerycy zachęcają do dołączenia do ich grona na billboardach. Zaistnienie w mediach to wymóg czasu?

Siedleckie seminarium ma swoją stronę internetową; na bieżąco staramy się tutaj zamieszczać informacje dotyczące życia w WSD. Nie da się funkcjonować bez mediów: internetu, telewizji, ale nie można patrzeć na świat przez ich pryzmat. Reklama stacji paliw na billboardzie, nastawiona na schematyczne wbicie w głowę jakiegoś przekazu, pewnie się sprawdza. Nie przekonuje mnie natomiast taka forma promowania studiów w seminarium. Stawiałbym raczej na rolę informacyjną mediów naszej diecezji: „Echa Katolickiego” i Katolickiego Radia Podlasie.

Przed nami Niedziela Dobrego Pasterza, rozpoczynająca Tydzień Modlitw o Powołania. Ta forma naszego wstawiennictwa jest ważna?

Wskazać drogę może tylko Pan Jezus. Zostawił nam jednak obietnicę: „Proście, a będzie wam dane”, a ponieważ potrzeba nam dobrych przewodników duchowych - zachęcam do modlitwy zarówno o powołania, jak i za powołanych. Jesteśmy za nią ogromnie wdzięczni kołu przyjaciół naszego seminarium - liczącej blisko 200 osób. Na 18 maja zapraszamy ich do Nowego Opola.

Dodam jeszcze, że ponieważ podstawą realizacji kapłaństwa jest wytrwanie w powołaniu, modlitwy potrzebują księża z różnym stażem, stąd cenne wydają mi się takie modlitewne akcje, jak „adopcja kapłana”. Musimy również przypominać im, jak wielką wartość ma ich praca. Mówi się, że dobry ksiądz to człowiek prowadzony przez Boga. Ja noszę w pamięci niegdyś przeczytane zdanie, którym chciałbym zakończyć tę wypowiedź: „Nie jesteśmy aniołami, ale współpracujemy z nimi w wykonywaniu zadań na ziemi”.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 19/2014

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama