Jezu, ufam Tobie. Dla s. Faustyny te słowa oznaczały - najkrócej mówiąc - pełnienie woli Bożej
Rozmowa z s. Elżbietą Siepak, rzecznikiem Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie - Łagiewnikach, rozmawia Monika Lipińska.
Od wielu lat szerzy Siostra wiedzę o życiu i duchowości św. s. Faustyny Kowalskiej? Kim jest ta święta?
Dla teologa - jedną z największych mistyczek w historii Kościoła, mistrzynią życia duchowego, która wnosi nową szkołę duchowości. Dla kogoś, kto patrzy na jej misję i oddziaływanie na Kościół i świat - jest prorokiem naszych czasów, zgodnie z zapowiedzią Jezusa: „Wysyłam ciebie do całego świata z moim miłosierdziem”. Jeżeli ktoś patrzy na tę świętą tak po prostu, zobaczy w niej dobrą siostrę, która swoim możnym orędownictwem wyprasza łaski potrzebującym jej wstawiennictwa i pośrednictwa. Dla wielu ludzi jest nauczycielką najtrudniejszego przedmiotu - sztuki pięknego życia. Dla innych - nadzieją na poprawę swego życia, gdyż pozwala uwierzyć, że możliwe jest dokonanie rzeczy po ludzku niemożliwych, np. nawrócenie, wyjście z nałogów, uproszenie potomstwa…
Co dla s. Faustyny znaczyły słowa „Jezu, ufam Tobie”?
Najczęściej, mówiąc te słowa, ludzie wyznają wiarę we wszechmoc Boga: „Ty możesz wszystko i mi te sprawy załatwisz”. Dla s. Faustyny te słowa oznaczały - najkrócej mówiąc - pełnienie woli Bożej. Ufność pojmowała ona jako styl życia w całkowitym zawierzeniu Bogu. Jeżeli poznaje się dobroć Boga, to odpowiedzią człowieka na tę Jego uprzedzającą miłość jest właśnie postawa zaufania, która rodzi się w sposób naturalny: robię to, co Bóg chce, bo to, czego On chce dla mnie, jest dla mnie najlepsze.
S. Faustyna często mówiła, że wola Boża jest dla nas samym miłosierdziem. Pokazuje nam, że ufność to nie jest ani emocjonalne uniesienie na modlitwie, ani intelektualne przekonanie, że wszystko, co powiedział Bóg, jest prawdą, lecz po prostu zdanie się na Boga, na Jego wolę. Przyjęcie takiej postawy to oczywiście proces - tak było też w przypadku s. Faustyny. Wymienia ona w swoim Dzienniczku trzy stopnie pełnienia woli Bożej, które oddają dynamikę wzrostu w postawie zaufania Bogu. Pierwszy stopień polega na wypełnianiu tego wszystkiego, co jest na zewnątrz zawarte w nakazach i ustawach (np. przykazaniach). Drugi to spełnianie natchnień wewnętrznych. Trzeci wyraża się w tym, że człowiek całkowicie zdaje się na wolę Bożą i chce czynić ze swoim życiem wszystko, czego On chce. S. Faustyna ten trzeci stopień osiągnęła i stała się w rękach Boga doskonałym narzędziem do przeprowadzenia Jego dzieła. Dzisiaj możemy podziwiać to, czego Pan Bóg dokonał przez życie tak prostej i tak skromnej siostry.
Wydawać się może, że Apostołce miłosierdzia Bożego było łatwiej wypełnić wolę Bożą - widziała przecież Pana Jezusa…
Nie było to wcale takie proste ani takie oczywiste, ponieważ objawienia i misja, jakie otrzymała od Pana Boga, były źródłem ogromnych cierpień. Faustyna dźwigała na swoich barkach misję proroka, który jest wysłany do całego świata. Chociaż Pan Bóg dał jej wspaniałych spowiedników i przełożonych, jednak ostatecznie ten ciężar spoczywał tylko na niej. W Dzienniczku napisała, że każdy dzień rozpoczyna walką i walką kończy. Pamiętajmy, że poza doświadczeniami związanymi z jej prorocką misją, ofiarowała się przecież za grzeszników. W takim cierpieniu mówić „Jezu, ufam Tobie”, to wielka sztuka. Nietrudno powtarzać te słowa, gdy człowiekowi dobrze się powodzi, gdy nie dotyka go żadne bolesne doświadczenie. Prawdziwą ufność pokazuje się w próbach, doświadczeniach, w krzyżu. A tego św. Faustyna miała w życiu bardzo dużo. Ponieważ przeszła niezwykle trudną drogę, może nas uczyć tej postawy i prowadzić do całkowitego zawierzenia Bogu.
S. Faustyna Kowalska jest w gronie świętych postacią, która budzi nieustającą fascynację. Czego szukają ludzie, sięgając po Dzienniczek, kolejne publikacje poświęcone jego autorce, przyjeżdżając do sanktuarium w Łagiewnikach?
Myślę, że tego, co najważniejsze: miłości. S. Faustyna odkrywa przed ludźmi miłość nieskończoną. Nie każdy, kto przychodzi do sanktuarium, do s. Faustyny, kto bierze do ręki Dzienniczek, uświadamia sobie tę prawdę. Ale tak w rzeczywistości jest, ponieważ nasze czasy cechuje głód miłości i poczucia bezpieczeństwa. Poznając orędzie o Bożym miłosierdziu, które Jezus przekazuje przez s. Faustynę, człowiek uświadamia sobie, że jest kochany przez Kogoś, kto jest wierny w miłości, nigdy nie odejdzie, nie zdradzi, nie odrzuci - nawet jeśli on zgrzeszy, będzie czekał na jego powrót. To poznawanie tajemnicy miłosiernej miłości Boga zaspokaja więc głód miłości. Tym bardziej, że w życiu człowiek doznaje wiele zawodów, nawet nie dlatego, iż ktoś ma złe intencje, tylko że po grzechu pierworodnym jesteśmy bardzo zmienni, a bez łaski Bożej trudno nam kochać wierną miłością. Taką, jaką kocha nas Bóg.
Poza tym współcześnie ogromnie się nasiliły niebezpieczeństwa egzystencjalne - żyjemy jak na beczce prochu, z poczuciem, że bilet do nieba powinniśmy trzymać w kieszeni, bo nie wiadomo, który dzień będzie ostatnim. To czasy wielkiego zagubienia człowieka, zasypywanego mnogością informacji, wydarzeń, ofert, bombardowanego przez różne grupy nacisku. Eutanazję i aborcję nazywa się dzisiaj wolnością, homoseksualizm staje się czymś normalnym. Ludzie mają trudność w odszukania światła, prawdziwego dobra, prawdy, która ocali na ziemi i w wieczności. S. Faustyna te prawdy nam pokazuje. Dlatego Jan Paweł II to orędzie Miłosierdzia, które przekazała, nazwał orędziem nadziei. Powiedział, że ono rozświetlać będzie mroki XXI w. Ono tak się też jawi w doświadczeniu ludzi.
W św. s. Faustynie mamy wielką orędowniczkę w niebie. Czy dokumentacja Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach potwierdza korzystanie z jej wstawiennictwa?
Na stronie internetowej sanktuarium, w zakładce świadectwa, można zobaczyć, jak wielu ludzi odnajduje drogę do s. Faustyny, doświadcza jej bliskości, orędownictwa, wstawiennictwa. Tylko w ubiegłym roku, do tego jednego sanktuarium, napłynęło ponad 11 tys. podziękowań za łaski, a ponad 200 tys. próśb. I w jednych, i w drugich bezpośrednie odwołania do s. Faustyny są bardzo częste, co potwierdza, że ci, którzy się do niej zwracają, mają świadomość, kim ona jest. Wiele razy w tych listach można przeczytać: „Nigdy mi nie odmówiłaś”, „Zawsze, ile razy proszę za przyczyną s. Faustyny - jeśli to jest zgodne z wolą Bożą - otrzymuję”. S. Faustyna staje się dla ludzi kimś bliskim. Jest wielka, ale tą wielkością nie powoduje dystansu, tylko zbliża do siebie, ponieważ w życiu pełniła bardzo zwyczajne obowiązki: była kucharką, ogrodniczką, furtianką - zakochaną w Jezusie. Do tego zakochania w Jezusie prowadzi innych ludzi. Odkrywa przed nami ten świat, do którego każdy dąży, bo każdy chce być kochany i chce kochać.
Jaka jest rola s. Faustyny dla Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia?
Przeżyła w nim 13 lat. Wstąpiła do zgromadzenia, które miało na celu ratowanie dziewcząt i kobiet zagrożonych moralnie, upadłych. Tutaj przyprowadził św. Faustynę Jezus, obdarzając wielką misją ogłoszenia światu orędzia Miłosierdzia Bożego. Tę misję przyjęło zgromadzenie, a 25 sierpnia 1995 r. uznało ją za duchową współzałożycielkę, ponieważ założycielem instytutu życia konsekrowanego jest nie tylko ten, kto stoi u początku rodziny zakonnej, ale kto wnosi do niego wspólnotowy charyzmat. Zgromadzenie współpracuje z miłosierdziem Bożym, głosi orędzie o miłosiernej miłości Boga poprzez różne dzieła miłosierdzia, poprzez słowa, modlitwę, czyli w taki sposób, jaki zalecił Pan Jezus s. Faustynie. Prowadzimy m.in. zakłady dla dziewcząt potrzebujących głębokiej odnowy moralnej. Mamy także inne dzieła, w zależności od tego, jakie są potrzeby tam, gdzie są nasze placówki, i w jaki sposób najlepiej można uobecniać miłosierną miłość Boga w danym miejscu i środowisku.
A w jaki sposób wkroczyła w życie Siostry?
Było to jeszcze przed wstąpieniem do zgromadzenia. Pracowałam wtedy w radiu na Uniwersytecie Jagiellońskim. W moje ręce wpadł Dzienniczek. Ta lektura odkryła przede mną w sposób olśniewający świat nadprzyrodzony. Urzekło mnie wiele spraw, przede wszystkim tajemnica miłosiernej miłości Boga, ale także Jego bliskość, zamieszkiwanie w duszy ludzkiej. To było coś, co do dzisiaj jest moją siłą. S. Faustyna odkryła tę rzeczywistość, przeżyła. Dzisiaj wielu ludziom, także i mnie, tą drogą pozwala doświadczać miłującej obecności Boga i prowadzi do zjednoczenia z Nim. Uczy też przeżywać swoją codzienność taką, jaka ona jest. Dlatego jest to duchowość radosna - mówi o miłości Boga i kształtuje życie człowieka w duchu zaufania do Boga i miłosierdzia wobec bliskich.
Czy miała wpływ na wybór życiowej drogi?
Bezpośredniego - nie. Prosiłam Pana Boga, by tak pokierował moim życiem, bym nie wybierała sama, według jakiegoś upodobania czy kalkulacji rozumowej, ale żebym znalazła się tam, gdzie chce mnie mieć. I tak zaprowadził mnie do klasztoru, w którym żyła s. Faustyna. Chociaż do kaplicy tego klasztoru przychodziłam jeszcze przed wstąpieniem, ale nie był to motyw, który zadecydował o wyborze drogi życia.
Wstępując do zgromadzenia, nie wiedziałam, jakie Pan Bóg ma wobec mnie zamiary. Dopiero po latach zrozumiałam, że właściwie całe moje życie było przygotowaniem do tego, by zaangażować się w popularyzowanie życia i misji św. s. Faustyny oraz w zgłębianie jej duchowości.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 39/2012
opr. aś/aś