Papież senior Benedykt XVI przerwał milczenie. Informacja brzmi sensacyjnie, a jednak jest prawdziwa
Papież senior Benedykt XVI przerwał milczenie. Informacja brzmi sensacyjnie, a jednak jest prawdziwa.
W kilku krajach jednocześnie ukazała się właśnie książka „Benedykt XVI. Ostatnie rozmowy”. Współautorem książki jest dobry znajomy emerytowanego papieża, niemiecki dziennikarz Peter Seewald. Wcześniej przeprowadził z Josephem Ratzingerem trzy głośne wywiady rzeki. We wstępie do książki napisał: „Nadeszło lato, potem zima, a gdy 23 maja 2016 roku wjechałem na drogę wiodącą do klasztoru Mater Ecclesiae położonego w Ogrodach Watykańskich, zrozumiałem, że to będzie nasza ostatnia długa rozmowa”.
Być może przypuszczenia Seewalda są błędne i po „ostatnich rozmowach” powstaną kolejne, ale na razie możemy się cieszyć tymi, które zostały przeprowadzone. Znakomicie, że Benedykt XVI zgodził się na rozmowy i ich publikację. Emerytowany papież sporo w nich wyjaśnia, rozwiewa istotne wątpliwości, ale daje też jakieś zadziwiające poczucie ukojenia. Jakby wciągał czytelnika do swojej pustelni w pięknych Ogrodach Watykańskich. Poczucie ukojenia jest tym dziwniejsze, że papież senior nie próbuje udawać, że przyszłość Kościoła, przynajmniej w Europie, zmierza w dobrym kierunku. Już ponad 50 lat temu jako młody teolog napisał, że nasz Kościół stanie się „Kościołem pogan nazywających się jeszcze chrześcijanami, ale w rzeczywistości będących poganami”. Niestety, nie pomylił się. Jego prognoza potwierdziła się, co bez wahania powtórzył w ostatniej rozmowie: „To, że nie przystajemy już do współczesnej kultury, a chrześcijańskie wzorce kulturowe przestały być decydujące, to oczywiste. Obecnie żyjemy w ramach pozytywistycznej i agnostycznej obyczajowości, która staje się coraz bardziej nietolerancyjna wobec chrześcijaństwa. Stąd też społeczeństwo Zachodu po prostu nie będzie chrześcijańskie”.
A w innym miejscu, w odpowiedzi na pytanie, czy w młodości albo później przeżywał chwile zwątpienia, wyjaśnił: „Wówczas najmniej. Wtedy Kościół stanowił ostoję, wszystko zdawało się proste i bezpośrednie, prawdziwe i bliskie. Doszło do tego dopiero później, kiedy świat się rozpadł, a chrześcijaństwo i Kościół zdawały się nie wiedzieć, kim są. Ale doznałem wsparcia i wspomożenia. Dzięki Bogu!”. Choć intuicja wielokrotnie podpowiadała mi myśl, że chrześcijaństwo i Kościół zdają się nie wiedzieć, kim są, to nigdy nie odważyłem się głośno jej wypowiedzieć. Bo kimże ja jestem? Skoro jednak mówi tak jeden z największych teologów i myślicieli naszych czasów, warto nad tą refleksją się zastanowić. Krytycznych ocen jest w książce jeszcze więcej, jak chociażby o Kościele w Niemczech, który zdaniem papieża niszczony jest przez nadmiar pieniędzy i deficyt żywej wiary, to jednak – jak już wspomniałem wyżej – całość tchnie jakimś spokojem, pewnością, że jesteśmy dobrych rękach i nic złego nie może nam się stać. Nawet abdykacja, która w lutym 2013 roku wywołała prawdziwe trzęsienie ziemi, bo była pierwszą tego rodzaju decyzją od tysiąca lat, po wysłuchaniu wyjaśnień papieża seniora nabiera jakiegoś szlachetnego wymiaru. Jedno jest pewne: tę książkę koniecznie trzeba przeczytać, a tymczasem odsyłam do fragmentu na ss. 22–24.
Jest to słowo wstępne ks. Marka Gancarczyka do "Gościa Niedzielnego" nr 37/2016
opr. ac/ac