Świat może się walić, popadać w kolejne szaleństwa, ale nie może zabraknąć świadków Zmartwychwstałego
Świat może się walić, popadać w kolejne szaleństwa, ale nie może zabraknąć świadków Zmartwychwstałego
Stali Czytelnicy „Gościa” wiedzą, że w tym miejscu często wskazuję na kiepską kondycję Kościoła w Europie, ale też w Polsce. Nie brakuje informacji uzasadniających taką ocenę. Nawet najnowszy „Rocznik statystyczny Kościoła katolickiego”, który ukazuje się co 3 lata, mówi o tym, że pierwszy raz od 2000 roku spadła liczba księży przy jednoczesnym wzroście liczby katolików.
Nie mam wątpliwości, że trzeba twardo stąpać po ziemi i jasno widzieć miejsce, w którym znajduje się Kościół. Chowanie głowy w piasek jest poważnym błędem. Nie znaczy to jednak, byśmy mieli stracić wiarę w moc Chrystusa Zmartwychwstałego. To byłby dopiero prawdziwy dramat. Świat może się walić, popadać w kolejne szaleństwa, ale nie może zabraknąć świadków Zmartwychwstałego. Tak się składa, że w tym numerze piszemy o wielu z nich – zupełnie współczesnych, jak i pochodzących z nieodległej przeszłości. Prof. Zbigniew Treppa z Uniwersytetu Gdańskiego mówi: „Spojrzenie Chrystusa z całunu wpłynęło na moje nawrócenie. W jednym momencie wszystko stało się dla mnie jasne – Jezus Chrystus jest Mesjaszem. (…) Po tym doświadczeniu, po kilku latach przerwy, wyspowiadałem się” (ss. 26–28). Inny mieszkaniec Trójmiasta, poeta Krzysztof Kuczkowski, na pytanie, kiedy wrócił do Kościoła, wspomina: „Najpierw łaskawie pozwalałem zawozić się na rekolekcje, ale jeszcze wiele czasu musiało upłynąć, zanim Pan Bóg postawił kropkę nad i. Zrobił to po swojemu – przez zaskoczenie. Na ulicy 3 Maja w Sopocie. Tyle lat minęło, a ja nadal dokładnie pamiętam to miejsce, kasztanowiec, chodnik, starszą panią sprzedającą nagietki. Szedłem jak co dzień, gdy nagle w jednym momencie zalała mnie Miłość. (…)
Chciało mi się krzyczeć z radości, bo nagle wszystko odzyskało sens” (ss. 40–42). W podobnym tonie wypowiadają się trzej panowie z Gliwic, których – odwołując się do reklamy pewnej firmy ubezpieczeniowej – można by nazwać młodymi bogami (ss. 30–32). Piękna historia o tym, jak „młodzi bogowie” spotkali Boga prawdziwego. Państwu też tego życzę.
Jest to słowo wstępne ks. Marka Gancarczyka do "Gościa Niedzielnego" nr 15/2017
opr. ac/ac