Gesty i słowa papieża Franciszka w Turcji mogą wydawać trwałe owoce
"Idziemy" nr 49/2014
Gesty i słowa papieża Franciszka w Turcji mogą wydawać trwałe owoce
Pielgrzymka papieża Franciszka do Turcji ma chyba większe znaczenie niż jego niedawna wizyta w Parlamencie Europejskim i w Radzie Europy. O ile bowiem o tej wizycie Europa już próbuje zapomnieć, o tyle gesty i słowa papieża Franciszka w Turcji mogą wydawać trwałe owoce. Można je rozpatrywać w kontekście dialogu ekumenicznego z prawosławiem, międzyreligijnego z islamem oraz międzykulturowego i międzynarodowego. Kraj ten geograficznie i symbolicznie leży bowiem u wrót Bliskiego Wschodu, na dwóch kontynentach: w Europie i w Azji. Pielgrzymka papieża do Turcji była więc okazją do spotkania różnych światów.
Z Europą łączy Turcję członkostwo w NATO i jej aspiracje do Unii Europejskiej, chociaż te z każdym dniem słabną za sprawą tlącego się konfliktu z Grekami o Cypr, różnic kulturowych i kryzysu samej Unii. W czasach bowiem, gdy Turcja odzyskuje swoją tożsamość, Unia Europejska ją traci. A kiedy Europa pogrąża się w gospodarczym i demograficznym kryzysie, Turcja osiąga dwucyfrowy wzrost gospodarczy i notuje ciągły przyrost ludności. Dość zaznaczyć, że po I wojnie światowej Turcja miała mniej ludności niż Polska, a dzisiaj jest to ponad 75-milionowy kraj z PKB od półtora do nawet dwóch razy (w zależności od wyliczeń) wyższym od naszego.
Kulturowe upodabnianie się Turcji do krajów europejskich zaczęło się gwałtownie od reform Mustafy Kemala Atatürka. W 1923 r. narzucił on krajowi alfabet łaciński i wprowadził zachodni – chrześcijański – kalendarz, z niedzielą jako dniem wolnym od pracy zamiast muzułmańskiego piątku. Wprowadził zachodnią kulturę prawną, zliberalizował obyczaje, zabronił noszenia tradycyjnych muzułmańskich strojów, drastycznie ograniczył budowę meczetów i zarządził, że religia jest sprawą wyłącznie prywatną. Turcja stała się państwem demokratycznym, oficjalnie świeckim, a na straży radykalnie pojmowanej świeckości stanęła armia.
Reislamizacja Turcji rozpoczęła się w roku 2002, wraz z dojściem do władzy Recepa Tayyipa Erdogana, dziś prezydenta. Powrót do islamskich korzeni nie spowodował ani wojny domowej, ani międzynarodowej izolacji. Nie cofnął Turcji cywilizacyjnie. Przeciwnie – łączył się z przyspieszonym rozwojem gospodarczym kraju. Także dla tureckich chrześcijan rządy wierzących okazały się wyraźnie lepsze od ateistycznych. Zwrócono część kościołów prawosławnym i Ormianom, patriarcha Konstantynopola zyskał większy szacunek wśród władz i znowu może występować wobec nich jako patriarcha ekumeniczny, jest szansa na zwrot prawosławnego seminarium duchownego.
Turcja zyskuje na arenie międzynarodowej. Jej głos jest kluczowy dla rozwiązania konfliktu w Syrii i w Iraku, gdzie ofiarą skrajnych ugrupowań islamskich padają głównie chrześcijanie i przedstawiciele innych mniejszości religijnych. Wielu z nich właśnie w Turcji szuka schronienia. W tym kontekście oficjalne potępienie tych, którzy wykorzystują religię dla usprawiedliwienia przemocy – jakie padło w muzułmańskim kraju z ust przedstawicieli państwa i tamtejszego islamu – jest bardzo ważne.
Modlitwa papieża Franciszka w Błękitnym Meczecie, spotkanie z władzami – papież jako pierwszy zagraniczny gość był przyjmowany w nowym pałacu prezydenckim – oraz z katolikami w Stambule zwróciły także uwagę na ich obecność w tym kraju. Sytuacja jest bowiem schizofreniczna. Katolicy, chociaż formalnie szanowani, nie mają dotąd uznanej przez państwo osobowości prawnej, co poważnie utrudnia im życie. Nawet ich kościoły i szkoły są formalnie własnością różnych stowarzyszeń. Uznanie Kościoła katolickiego w Turcji byłoby ważnym krokiem w walce z zachodnią islamofobią, na którą skarżył się turecki prezydent.
Jednakże najważniejszym celem pielgrzymki było spotkanie z patriarchą Bartłomiejem. Słuchając pełnych pokory słów papieża Franciszka, patrząc na jego gesty i widząc szczerość Bartłomieja, honorowego zwierzchnika całego prawosławia, można mieć nadzieję, że ostateczne pojednanie między Kościołami, przypieczętowane wspólnym celebrowaniem Eucharystii, jest możliwe jeszcze za życia ich obydwu. Gdyby to zależało tylko od nich i od ich otwartości na Ducha Świętego! Słowa i gesty papieża Franciszka oraz jego głód jedności są ważnym wyzwaniem dla zapowiedzianego na rok 2016 ogólnoprawosławnego soboru. Pierwszego po 1229 latach! To może być prawosławne Vaticanum II. Katoliccy obserwatorzy już są na ten sobór zaproszeni.
opr. aś/aś