Wyczulonych na krzyż wiszący na szkolnych ścianach jest coraz więcej osób. To efekt lansowanej w mediach tzw. neutralności światopoglądowej.
Wyczulonych na krzyż wiszący na szkolnych ścianach jest coraz więcej osób. To efekt lansowanej w mediach tzw. neutralności światopoglądowej. Wyczuleni na krzyż muszą być też ministranci, by umieć stanąć w jego obronie.
Prawie rok temu nowy rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy prof. Janusz Ostoja-Zagórski zarządził, by zdjąć krzyż. Nie tylko w jego gabinecie, ale i w sali uczelnianego senatu. Zachowanie „oświeconego” rektora spotkało się z aprobatą... minister nauki Barbary Kudryckiej.
Szefowa resortu stwierdziła, że decyzja jest słuszna i sugeruje, że na polskich uczelniach publicznych nie powinno być krzyży. — Uczelnie świeckie powinny starać się być uczelniami, które są otwarte na wszystkie religijne wyznania i nie ograniczać się tylko do jednego — przekonywała. Dziesięć lat wcześniej Soile Lautsi Albertin, z pochodzenia Finka u dyrekcji jednej z włoskich szkół, do której uczęszczały jej dzieci drogą sądową próbowała uzyskać nakaz, by zdjęto krzyże w klasach. Choć się jej to nie udało, z pomocą w 2009 r. przyszedł jej... Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, który orzekł, że wywieszanie krzyży w klasach to naruszenie „prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami” oraz „wolności religijnej uczniów”, dodatkowo karząc pozwane przez panią Albertin państwo włoskie grzywną w wysokości 5 tys. euro. Kwotę tę nakazano wypłacić wojującej z krzyżem Fince za doznane straty moralne. Oba zdarzenia jasno wpisują się w to, co dziś obserwujemy: obśmiewanie i walkę z tym co chrześcijańskie i katolickie. Nie tylko w mediach, ale o zgrozo także w szkołach. Trudno się zatem dziwić, że przy okazji 28. Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro podczas Drogi Krzyżowej na plaży Copacabana papież Franciszek przypomina słowa bł. Jana Pawła II, który powierzył krzyż młodym, mówiąc: „Ponieście go w świat jako znak miłości, którą Pan Jezus umiłował ludzkość, i głoście wszystkim, że tylko w Chrystusie umarłym i zmartwychwstałym jest ratunek i odkupienie”.
Do ciągłego piętnowania wartości katolickich i ludzi wierzących w telewizji czy prasie powoli się przyzwyczajamy. Czy jednak ma to jakiś oddźwięk choćby w szkole? Jakub Oleszczak, ministrant służący w parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Łasku-Kolumnie z atakami na krzyż w liceum jeszcze się nie spotkał. — Zdarzyło mi się jednak brać udział w dyskusji, podczas której broniłem obecności krzyża w miejscach publicznych, m.in. w szkole — przyznaje. Kuba z argumentacją za obecnością krzyża w klasach nie ma problemu. Pewnie dlatego, że jest laureatem Olimpiady Teologii Katolickiej Legnica 2013. — Dla mnie, ministranta, krzyż znajduje się w centrum wiary, jako znak największej miłości Boga do człowieka. Nam, wyznawcom Chrystusa, krzyż przypomina też, że w ludzką egzystencję wpisane jest cierpienie. Skoro Męka Chrystusa zakończyła się Zmartwychwstaniem to i my powinniśmy oczekiwać końca naszych różnych cierpień. To symbol nadziei — wyjaśnia młody licealista. Choć stanięcie w obronie krzyża w szkole nie zdarzyło się też Tomkowi Skrzyniarzowi, animatorowi służby liturgicznej w kieleckiej parafii pw. Chrystusa Króla, to przyznaje szczerze, że trudno byłoby mu przekonać do swoich racji któregoś z rówieśników. — Wielu dopiero szuka swojej drogi — tłumaczy. Tomek zaznacza jednak, że skoro tyle mówi się o tolerancji, to czas ją pokazać także wobec krzyża. — Niewierzący wcale nie musi patrzeć na krzyż, ale niech ma świadomość, że dla cierpiących jest on często jedynym pocieszeniem, a dla wielu uczniów źródłem wewnętrznej siły przed ważnym egzaminem — mówi, przyznając, że do tych ostatnich sam się zalicza. Łukasz Cybulski, wiceprezes ds. kandydatów w kole ministrantów w poznańskim kościele pw. Świętej Rodziny choć podobnie, jak jego młodsi koledzy z bezpośrednim atakiem na krzyż na uczelni, na której studiuje jeszcze się nie spotkał, to z atakami na kościół jako instytucję już tak. — Bo to dużo łatwiejszy cel — przyznaje. Inną przyczyną tego, że na jego uczelni, jak dotąd nie doszło do incydentów podobnych do tego w Bydgoszczy, może być jednak fakt, że w jej murach zbyt wielu krzyży Łukasz... nie zauważył. Walkę z krzyżem komentuje za to jako „znak pewnego prądu religijnego i myślowego”. — Usuwanie krzyża jest metodą walki z wolnością człowieka, elementem zastraszania chrześcijan i stawiania ich w pozycji obronnej — wyjaśnia.
Ks. Piotr Mieloszyński, opiekun ministrantów w parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Łasku Kolumnie pytany o krzyż wspomina jeden incydent, który zdarzył się, gdy był jeszcze licealistą. — Jeden z moich kolegów podczas dyskoteki podszedł do ściany, na której wisiał krzyż i wykonał w jego kierunku kilka dziwnych gestów. Choć wtedy zareagowałem oburzeniem, to do dziś mam wyrzuty, że mimo wszystko za mało zdecydowanie — przyznaje. O podobnych sytuacjach ks. Łukasz Zygmunt, przez 9 lat katecheta na wszystkich szczeblach edukacji w Kielcach, słyszy często od ludzi zaangażowanych w służbę liturgiczną. — Wielu ich rówieśników kpi i wyśmiewa symbol krzyża, a często i oni są szykanowani — przyznaje obecny moderator służby liturgicznej diecezji kieleckiej. Ks. Łukasz na sytuację z krzyżem w szkole patrzy jednak z nadzieją. — Kiedyś na przerwie jeden z nauczycieli powiedział mi, że krzyż, który wisi w holu pozytywnie wpływa na zachowanie młodzieży. „Oni mniej hałasują, nie biją się, są spokojniejsi — mówił” — wspomina rozmowę sprzed kilku lat. Ks. Zygmunt wspomina też niezwykły, dwutygodniowy strajk z 3 grudnia 1984 r. w Zespole Szkół Zawodowych we Włoszczowej. — Uczniowie domagali się ponownego zawieszenia krzyży usuniętych na polecenie dyrekcji. Ich protest wsparli też rodzice, duchowni oraz wielu mieszkańców. Do dziś w mojej diecezji wspomina się to niezwykłe wydarzenie — mówi, cytując słowa pieśni, którą przed blisko 30 laty ułożyła strajkująca młodzież: „Nie zdejmę krzyża z mojej ściany/za żadne skarby świata,/bo na nim Jezus ukochany/grzeszników z niebem brata”.
Dla kontrastu w stosunku do „oświeconego” rektora z Bydgoszczy ks. Piotr Mieloszyński przytacza przykład dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Ignacego Paderewskiego w Łasku Kolumnie Haliny Wawrzyniak-Lichej. — Kiedy w naszej szkole dobudowano salę gimnastyczną i kilka nowych sal lekcyjnych pani dyrektor poprosiła mnie bym kupił krzyże do nowych klas: „Proszę księdza pieniądze zwrócę, tylko mam prośbę, by ksiądz kupił duże krzyże, a nie takie malutkie”, określając przy tym, że miałyby one mieć co najmniej 40 cm wysokości. Byłem jej postawą zbudowany. Oczywiście krzyże ufundowała parafia, ale odważne świadectwo wiary pani Halinki było czymś niezwykłym — wspomina. Ten przykład pokazuje, że nawet dziś można i trzeba zdecydowanie opowiedzieć się po stronie krzyża i wartości, jakie ten za sobą niesie. Od ministrantów wymagać tego należy nie tylko przy ołtarzu, ale przede wszystkim w szkole, wśród rówieśników. A że tam jest o to trudno? Warto pomyśleć o tym jak niewspółmiernie trudniej było Chrystusowi, gdy brał na swoje barki krzyż, którego dziś trzeba bronić. Rację ma ks. Piotr Mieloszyński, który jego obronę porównuje do wyznania wiary, której krzyż jest fundamentem prowadzącym do Zmartwychwstania. Ale nie tylko. Jest też fundamentem naszej tożsamości. Polskości. Warto o tym pamiętać, zastanawiając się nad tym, co papież Franciszek powiedział na plaży Copacabana: „Także i my możemy być jak Piłat, który nie odważył się przeciwstawić opinii ogółu, by ocalić życie Jezusa i umył od tego ręce. (...) Krzyż Chrystusa uczy nas , że powinniśmy być jak Szymon z Cyreny, który pomaga nieść Jezusowi to ciężkie drzewo, jak Maryja i inne kobiety, które nie lękały się towarzyszyć Jezusowi z miłością i czułością aż do Końca”. A ty jaki jesteś? Jak Piłat czy jak Szymon Cyrenejczyk?
Ks. Piotr Mieloszyński, wikariusz w parafii Wniebowzięcia NMP w Łasku-Kolumnie:
— Krzyż to wyznanie wiary, a ponadto przypomnienie o fundamencie, o konkretnych wartościach, na których wzrastała polska i ogólnoeuropejska tożsamość.
Ks. Łukasz Zygmunt, moderator służby liturgicznej diecezji kieleckiej:
— Przeciwnicy krzyża boją się tego, co się na nim dokonało. Na nim Bóg zwyciężył szatana, dlatego ten ostatni posługuje się naturą człowieka, by zniszczyć znak odkupienia i doprowadzić człowieka do smutku, lęku i beznadziei.
Jakub Oleszczak, ministrant parafii Wniebowzięcia NMP w Łasku-Kolumnie:
— Krzyż dla każdego chrześcijanina jest symbolem nadziei. Propaguje same pozytywne postawy: ofiarną miłość i poświęcenie. Jest częścią naszej narodowej tożsamości i nie zakwestionuje tego żadna „neutralność światopoglądowa”.
Łukasz Cybulski, wiceprezes koła ministranckiego w parafii Świętej Rodziny w Poznaniu:
— W moim życiu krzyż jest ważnym punktem odniesienia, ale czasem i wyrzutem sumienia. Dla każdego powinien być skarbem, choć niezrozumiałym, to ze wszech miar czczonym.
Tomasz Skrzyniarz, animator służby liturgicznej w parafii Chrystusa Króla w Kielcach:
— Dla mnie jest najpiękniejszym znakiem Bożej miłości do człowieka. Znakiem szczególnym, bliskim mojemu sercu.
opr. ab/ab