Świadectwo Ewy: Gdy na świat miało przyjść moje drugie dziecko, w 7. tygodniu ciąży zachorowałam na różyczkę...
Świadectwo Ewy: Gdy na świat miało przyjść moje drugie dziecko, w 7. tygodniu ciąży zachorowałam na różyczkę...
Gdy na świat miało przyjść moje drugie dziecko, w 7. tygodniu ciąży zachorowałam na różyczkę – wspomina Ewa. Lekarze wymienili mi listę wad, z jakimi dziecko może się urodzić i zaproponowali aborcję. Jedno dziecko już miałam – wymodlone w Szczecinie podczas pielgrzymki Jana Pawła II w 1987 r. Jednak ani przez chwilę nie pomyślałam, że mogłabym odrzucić to drugie i wziąć na siebie ciężar zabójstwa.
Podjęłam decyzję, że pokocham to dziecko i przyjmę je takie, jakie jest, choćby było kalekie. Trafiłam na lekarkę, która wspierała mnie w mojej decyzji i otoczyła czułą opieką. To bardzo ważne – podkreśla Ewa – aby przy kobiecie spodziewającej się dziecka były życzliwe osoby, na których pomoc zawsze może ona liczyć. Znaleźli się jednak i tacy ludzie, którzy wyrokowali, że ściągam męczarnie na siebie i na to nieszczęsne dziecko. Wciąż funkcjonuje takie myślenie – konstatuje Ewa – że lepiej jest zabić niepełnosprawne dziecko, niż pozwolić mu żyć. Po wypełnionej badaniami ciąży, w 1997 r. urodziła się Ola. Dziś, mając prawie 18 lat, Ola pisze, że jest szczęśliwa i wdzięczna swojej mamie, że ta przyjęła ją z odwagą i miłością.
Koniecznie przeczytajcie świadectwo matki i córki w artykule: "Przyjmę je takie, jakie jest".
Znajdziecie je w numerze 3/2015 "Miłujcie się!"opr. ac/ac