Jesteśmy wzięci z Miłości

Felieton na Wielki Post

Nawrócić się to znowu
obrócić się w miłość.

Pierwszy dzień Wielkiego Postu wpędził mnie w straszne kompleksy. Już od rana moi krewni i znajomi, a nawet całkiem obcy ludzie, opowiadali mi z dumą o swoich heroicznych postanowieniach wielkopostnych. Pierwszy pochwalił się nie byle kto, bo pan Hilary, który codziennie pozdrawia przechodniów koło pewnej budki z produktami (mało) spożywczymi. Dzisiaj rano też tam był, ale tym razem chwalił się na głos, że rzuca picie i palenie. Spytałam go (z czystej dziewczęcej ciekawości) o to, czy to jest postanowienie na całe życie. Pan Hilary popatrzył nam mnie z nieukrywanym zgorszeniem i powiedział: „Coś ty! Przecież to jest postanowienie na Wielki Post, to jak może być na całe życie?” Odpowiedź wydała mi się rzeczywiście logiczna.

Po chwili podbiegł do mnie Krzysio, zwany Luzakiem albo Antykujonem. On też się pochwalił: „Madziu, postanowiłem w Wielkim Poście tak bardzo zaufać Panu Bogu, że przez te czterdzieści dni wcale już nie będę bał się Sądu Ostatecznego!” Krzysio chyba od razu zamienił postanowienie w czyn, bo był wyjątkowo pogodny. Może trochę też dlatego, że przy okazji postanowił nie pójść dzisiaj do szkoły. Nie miałam mu więc okazji wytłumaczyć, że Sądu Ostatecznego boją się tylko ci, którzy mało kochają. Kto bardzo kocha, ten nawet nie zauważy, kiedy i w jaki sposób znajdzie się po drugiej stronie życia. To znaczy po drugiej stronie Miłości...

Najbardziej zaskoczyła mnie Dyżurna Ateistka. Ona też pochwaliła się swoim wielkopostnym postanowieniem! I to nie byle jakim. Postanowiła, że kiedy będzie już stara, to postanowi, że tuż przed śmiercią się nawróci. Hermenegilda była bardzo zdziwiona, gdy jej powiedziałam, że nawrócić się dopiero przed śmiercią to tak, jakby całe życie ciężko chorować, ale na łożu śmierci odzyskać wspaniałe zdrowie. To chyba trochę późno, by nacieszyć się życiem doczesnym?

Kiedy usłyszałam w szkole od kolejnych kolegów o ich niezwykłych postanowieniach wielkopostnych, to już nie wytrzymałam z zazdrości i postanowiłam zaszaleć! Podjęłam takie postanowienie, które zrobiło wrażenie nawet na zatwardziałych grzesznikach! Postanowiłam, że przed następnym Wielkim Postem wpadnę w jakieś śmiertelne uzależnienie. Wtedy za rok będę mogła w Środę Popielcową postanowić, że rzucam ten nałóg. Oczywiście tylko do Wielkanocy, bo to będzie przecież postanowienie na Wielki Post. Oczami wyobraźni już widziałam siebie, cierpiącą w szponach tego hipotetycznego straszliwego nałogu. I wtedy właśnie zadzwonił budzik! Obudziłam się! Okazało się, że wszystkie te dziwne postanowienia to był tylko straszny sen i że jeszcze przed szkołą zdążę pójść na Mszę Świętą!

Powróciłam do rzeczywistości! Przypomniałem sobie o tym, że wprawdzie moje ciało zostało wzięte z prochu ziemi, ale ja zostałam uczyniona z miłości Boga i z miłości moich rodziców! I że Bóg pragnie, bym znowu obróciła się w miłość! Już wiem, dlaczego Wielki Post od dzieciństwa kojarzył mi się z RADOŚCIĄ! Kto pości od grzechu, ten zaczyna być tak głodny miłości, że łatwo się w nią obraca!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama