Papież wziął udział w obchodach 500-lecia reformacji. Nie świętował rozłamu Kościoła, ale pokazał odważną wizję budowania jedności. Sytuacja w Polsce wymaga tego, abyśmy z tej papieskiej lekcji też skorzystali
Papież wziął udział w obchodach 500-lecia reformacji. Nie świętował rozłamu Kościoła, ale pokazał odważną wizję budowania jedności. Sytuacja w Polsce wymaga tego, abyśmy z tej papieskiej lekcji też skorzystali.
Udział Franciszka w uroczystościach rozpoczynających Rok Reformacji, które miały miejsce 31 października w Lund w Szwecji, poprzedziła żywa dyskusja wśród katolików. Stawiano zarzut, że oto głowa Kościoła zamierza świętować jego podział. Ta opinia nijak się jednak ma do prawdziwych intencji ojca Świętego. Już w 2013 r. Kościół katolicki wraz z luteranami wspólnie oświadczyli, że „nie będzie to celebracja podziału Kościoła”. Papież pojechał więc, aby modlić się o jedność, a przy tej okazji dał niezwykłą lekcję tego, jakimi sposobami ją odbudować. W trochę innym, bo społecznym kontekście, powinna ją dzisiaj odrobić także podzielona Polska.
Uroczystości zostały zorganizowane przez Światową Federację Luterańską dla upamiętnienia wydarzeń z 31 października 1517 r. Marcin Luter upublicznił tego dnia w Wittenberdze 95 tez, które były zbiorem zarzutów wobec nadużyć władzy w ówczesnym Kościele. To symboliczne wydarzenie zapoczątkowało lawinę wzajemnych oskarżeń między władzami kościelnymi a Marcinem Lutrem i z czasem doprowadziło do odłączenia się reformatora od Rzymu. Dzisiaj wiemy, że Luter podjął słuszną krytykę nadużyć w zbieraniu pieniędzy na nową bazylikę watykańską w zamian za obietnice łask odpustowych. Już̇ w 1522 r. papież Hadrian VI napisał: „ubolewam nad nadużyciami i przestępstwami, grzechami i błędami popełnionymi przez władze kościelne”. Poza wspomnianą krytyką Luter zanegował jednak katolickie rozumienie władzy papieskiej, tradycji i sakramentów. W zachodnim chrześcijaństwie nastąpiło głębokie pęknięcie, a Europa pogrążyła się w długoletnich wojnach religijnych.
Zamiarem Marcina Lutra nie było jednak utworzenie nowego Kościoła. Dowodem na to ma być Wyznanie Augsburskie z 1530 r., autorstwa teologów luterańskich, w którym stwierdzają oni: „Oto niemal cała nasza nauka, z której widać, że nie ma w niej nic, co by się̨ nie zgadzało z Pismem lub z Kościołem powszechnym albo z Kościołem rzymskim”. Dlatego papież Franciszek wyraźnie przyznał, że „intencją Lutra było wprowadzenie reform, gdy Kościół był w trudnej sytuacji (…) Luter chciał zastosować środki zaradcze w tragicznych okolicznościach to jednak doprowadziło do rozłamu”. Franciszek niejako podpisał się więc pod rewolucyjnymi skądinąd słowami Jana Pawła II, który w liście z okazji 500-lecia urodzin Lutra nazwał reformatora „człowiekiem głęboko religijnym”. Sami luteranie przyznają zresztą, że przed śmiercią Luter żałował tego, jaki kształt przybrała jego reforma, choć w swoim antypapieskim nastawieniu radykalizował się do ostatnich chwil życia.
Trwający od dokładnie 50 lat oficjalny dialog luteranów z Kościołem katolickim odkrył wiele zaskakujących wątków sporu Lutra z katolikami. Nie jesteśmy już tak kategoryczni w ocenie każdej ze stron. Potwierdził to Jan Paweł II, który już w 1983 r. napisał, że „zerwania jedności Kościoła nie można sprowadzać ani do niezrozumienia ze strony Pasterzy Kościoła katolickiego, ani też jedynie do braku zrozumienia prawdziwego katolicyzmu ze strony Lutra”. W tym samym duchu należy odczytywać przesłanie Franciszka, wzywającego do kontynuowania dialogu, który nie rodzi kolejnych oskarżeń, ale zmierza do poznania prawdy. Podkreślił, żeby nie ulegać „pokusie stawania się sędziami historii”. „Nie mamy zamiaru dokonania niemożliwej do realizacji korekty tego, co się wydarzyło – przekonywał – ale chcemy tę samą historię opowiedzieć w inny sposób”.
Luteranie odważyli się na ten krok, dokonując rzetelnego przejrzenia historii Lutra. W dokumencie Od konfliktu do ekumenii z 2013 r. szczerze przyznali, że mają „świadomość ciemnych stron działalności Lutra i reformacji”, która skłania ich do „krytycznej i autokrytycznej postawy wobec nich”. Odważnym krokiem po stronie katolickiej było natomiast uznanie, że winę za rozłam ponoszą obie strony, a katolicy, podobnie jak luteranie, „przedstawiali poglądy strony przeciwnej w przesadzony sposób oraz skarykaturyzowali je, aby się̨ z nich wyśmiewać”. Ojciec Święty mógł więc powiedzieć, że obie strony zasklepiły się w sobie „ze strachu lub uprzedzeń wobec wiary wyznawanej przez innych”.
Franciszek zwrócił również uwagę na kontekst polityczny. W czasie reformacji „religia została potraktowana instrumentalnie do celów politycznych”, stwierdził. Ojczyzną luterańskiej reformacji są Niemcy. Od momentu więc kiedy książęta niemieccy odkryli szansę na uniezależnienie się od władzy cesarza, przyłączali się do reformacji. Przyjęto również zasadę cuius regio, eius religio (łac. czyje księstwo, tego religia), która dawała im władzę narzucania idei reformacyjnych swoim podwładnym. Dlatego papież mocno podkreślił, że „trzeba uznać, iż podział oddalał się od pierwotnej intuicji ludu Bożego, który w sposób naturalny dąży do trwania w jedności, a historycznie został utrwalony bardziej przez ludzi władzy tego świata niż ze względu na wolę wiernego ludu”.
Wątkiem osobistym Franciszek podzielił się w wywiadzie dla jezuickiego „Signum”, w którym przyznał, że od młodości miał dobre relacje z luteranami. Zna osobiście prymasa Kościoła Szwecji arcybiskupkę Antje Jackelén. Baczni obserwatorzy zwrócili uwagę na życzliwy uścisk Ojca Świętego i arcybiskupki Antje w czasie nabożeństwa. Papież powiedział również, że chciał szczególnie podkreślić autentyczność pragnienia jedności chrześcijan w Kościele katolickim, co początkowo wstrzymywało go nawet przed zaproponowaniem oddzielnej Mszy św. dla katolików. „Pomyślałem potem głębiej o mojej roli pasterza katolików – powiedział dla „Signum” – i postanowiłem przedłużyć pobyt o jeden dzień, aby spełnić ich pragnienie”. Nieprzypadkowo jednak katoliccy i luterańscy celebransi modlitwy w Malmö Arena byli ubrani prawie tak samo. Na tej ekumenicznej estetyce Franciszkowi bardzo zależało.
Luterańska wspólnota w Szwecji nazywa siebie liberalną. Świadczy o tym udzielanie kobietom święceń kapłańskich, a od 1958 r. także biskupich. Szwedzcy luteranie nie negują praktykowania homoseksualizmu, także wśród duchownych, i błogosławią związki jednopłciowe. Przykładem jest biskupka Sztokholmu Eva Brunne, która zamieszkuje ze swoją partnerką. W opinii katolickiego biskupa Sztokholmu jest to powód, dla którego do Kościoła katolickiego w Szwecji rocznie przystępuje około 100 osób. Są wśród nich protestanci, świeccy i duchowni, ale także muzułmanie. Rośnie również liczba chrztów osób dorosłych, a wśród ochrzczonych niemowląt są także dzieci imigrantów. W tej skomplikowanej sytuacji papież Franciszek chciał, aby owocem ekumenicznego spotkania nie była deklaracja dotycząca wiary, ale porozumienie o współpracy na rzecz wspierania godności ludzkiej i sprawiedliwości społecznej. Podpisały ją katolicka Caritas Internationalis i protestancka World Service.
Nie będę próbował wmawiać papieżowi, że będąc w Szwecji, myślał o sytuacji w Polsce. Wnioski nasuwają się jednak same. Katolicko-luterański dialog pokazuje, że odkrycie pełnej prawdy o reformacji nie było możliwe w postawie wzajemnych oskarżeń. Łatwo było przecież uznać Lutra za wichrzyciela, a wszelkie zachowania władz Kościoła katolickiego za słuszne w obronie wiary. Tyle że historia pokazała, iż w niektórych przypadkach było całkowicie odwrotnie i nikt nie próbuje dzisiaj temu przeczyć. Kościół miał odwagę, aby iść drogą odważnego dialogu, a nie fałszywego bronienia swoich racji czy osób za cenę prawdy. Bardzo brakuje nam tej odwagi wstrzymania oskarżeń i poszukiwania pełnej prawdy o historii naszej Polski po roku 1989.
Reformacja trafiła na dobry dla niej grunt. Książęta niemieccy wykorzystali ją do zdobycia większej niezależności. Papież Franciszek zauważył, że zwykli ludzie zapewne nie szukali rozłamu, ale podlegali naciskom władzy, która religię wykorzystała dla swoich celów. Łatwo jest wmówić ludziom, że władza jest we wszystkich sprawach nieomylna, tylko dlatego, że powołuje się na wartości religijne.
Franciszek nie zatrzymuje się na teoretycznych deklaracjach. Dla niego dialog ma większe odniesienie do czynów niż słów. Mówi wprost o dotyku i gestach czułości. Wydawałoby się, że w Lund będzie to zadanie wręcz niestosowne. A jednak. Poszedł, uściskał.
Mało u nas bliskich spotkań między ludźmi, którzy się ze sobą różnią. Wolimy manifestacje przeciwko innym i wyraziste artykuły. Wstydzimy się obecności naszych adwersarzy, bo nawet pojedyncza rozmowa może być powodem zgorszenia. Chyba czas, żeby poczytać Ewangelię.
opr. ac/ac