Irlandzka pułapka

Przykład Irlandii pokazuje, że Kościół musi uczciwie mówić o własnych błędach. Jeśli tego nie uczyni, ryzykuje utratą autorytetu wśród wiernych

Uczestniczyłem niedawno w spotkaniu, w którym obecni tam publicyści prawicowi i katoliccy w większości wyrazili swoje oburzenie z powodu publikacji książki Ojcze, przebaczam Ci. Uznali, że świadectwo ofiary pedofilii, której sprawcą był szwajcarski duchowny, jest gorszące i nie należy go promować. Wątpię, że chcieli zastosować metodę zamiatania pod dywan. Stwierdzili jednak, że publikowanie takich świadectw, jeśli pochodzą z innego kraju, jest niepotrzebną prowokacją.

Wtedy przyszła mi na myśl historia, którą poznałem, mieszkając w Kolegium Irlandzkim w Rzymie. Miałem wówczas świetną okazję przyjrzeć się sytuacji Kościoła na Wyspach. Rozmowy z irlandzkimi księżmi i biskupami dotyczyły bardzo często przyczyn postępującej tam laicyzacji. Pierwszą, którą wymieniali, była zamożność. Po przystąpieniu do Unii Europejskiej Irlandia w krótkim czasie stworzyła gospodarkę, która w zawrotnym tempie podnosiła PKB. To jednak także czas lawinowego spadku liczby katolików praktykujących.

Drugą, paradoksalnie, okazała się edukacja katolicka. Wśród Irlandczyków postrzegana była ona bowiem jako zbyt restrykcyjna i bardzo szorstka. Historycznie patrząc, w wielu przypadkach ten stereotyp jest krzywdzący. Zanotowano jednak sporo zdarzeń stosowania przemocy fizycznej lub psychicznej. Nie dziwią więc badania pokazujące, że spadek religijności Irlandczyków miał także przyczynę w niejasnym sposobie rozliczenia się Kościoła z tą smutną przeszłością.

Najważniejszą przyczyną irlandzkiej laicyzacji był jednak ich zdaniem lęk władz kościelnych przed ujawnieniem prawdy o przypadkach pedofilii wśród duchownych. Lęk nie tyle prowadzący do kłamstwa czy ukrywania faktów, ile braku jasnych deklaracji i procedur pomocy ofiarom.

Myśląc o polskich analogiach, nie obawiam się narzekania na katolicką edukację. Ta ma dobrą reputację. Problemem jest oczywiście laicyzacja wynikająca z zamożności. Trzecia sprawa jest jednak dla nas obecnie najistotniejsza. Nie wątpię, że w Polsce dążymy do prawdy o pedofilii wśród duchownych. Kościół jak żadna inna instytucja wprowadza programy reagowania na pedofilię w swoich szeregach. Nie możemy jednak działać tylko reakcyjnie. Nigdy nie może nas hamować źle pojęta troska o wizerunek Kościoła, aby tematu szczerze i z własnej inicjatywy publicznie nie podejmować.

ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny tygodnika  „Przewodnik Katolicki”

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama