Wiązanie się mediów katolickich z jednym środowiskiem utrudnia lub wręcz uniemożliwia budzenie sumień w innych środowiskach. Tymczasem chodzi o budowanie dobra w całym narodzie.
Zmarł założyciel Radia Maryja. Informacja budzi u wielu osób konsternację: umarł ojciec Rydzyk? Trudno się dziwić, Radio Maryja kojarzy się nam głównie z Toruniem. Tyle że Radio Maryja to nie tylko, a nawet nie najpierw, Polska.
Nazwa radia, hasło „katolicki głos w twoim domu”, a nawet zasadnicza ramówka programowa, mają swoją oryginalną wersję we Włoszech. A mówiąc dokładniej, w charyzmacie Emanuele Ferrario, który 30 lat temu zainicjował „projekt Radio Maryja”. To nie znaczy, że jego polska wersja jest kierowana przez Włochów, ale że to Włosi nadali pierwotny kształt temu, co zostało później zaproponowane w Polsce.
Nie umniejszając więc charyzmatyczności o. Tadeusza Rydzyka, który tak a nie inaczej radio zbudował i poprowadził – a przecież na jego bazie powstało wiele spektakularnych dzieł – wypada przypomnieć pierwotnego pomysłodawcę Radia Maryja. Tym bardziej że inicjując swój projekt, Emanuele Ferrario miał już 60 lat. Modląc się za pośrednictwem Maryi w intencji swojej chorej żony, postanowił odwdzięczyć się Bogu za jej uzdrowienie właśnie w ten sposób: inicjując radio w stu procentach misyjne. Dlatego wszystkie stacje Radia Maryja w świecie nadają programy wyłącznie katolickie, nie zamieszczają reklam i utrzymują się wyłącznie z datków i darowizn. Dzisiaj Radio Maryja znane jest w całym katolickim świecie.
Trudno jednak nie zauważyć, że Radio Maryja w Polsce w pewnym stopniu odbiega od swojego włoskiego pierwowzoru: Włosi nie pozwalają sobie na promowanie jednego środowiska politycznego. Zresztą nauczyli się tego na własnych błędach. Nie w tym jest więc problem, że na falach katolickiej stacji mówi się o polityce. Wręcz przeciwnie, całkowite oderwanie mediów katolickich od tematyki politycznej jest spychaniem ich do sfery czysto religijnej, a w podtekście do „prywatnej”, takiej, która w życiu publicznym nie ma za wiele do powiedzenia. Ja również nie jestem zwolennikiem idei odrywania katolików od świata polityki. Jestem jednak zdecydowanym przeciwnikiem tak daleko idącego powiązania misji katolickiego radia z jednym środowiskiem politycznym. Jeśli bowiem Kościół ma się zaangażować w życie społeczne, to nie po to, aby naród dzielić, ale żeby go łączyć w misji budowania dobra wspólnego. Również dlatego, że mogą i dobrze by było, żeby mieli w nim swój udział wszyscy obywatele, niezależnie od wyznawanego światopoglądu. Katolicy promują wartości, które chronią ludzką godność oraz stanowczo protestują, jeśli jest ona gdziekolwiek negowana, ale jednocześnie chcą, aby tworzone w państwie prawo było efektem zaangażowania możliwie najszerszej grupy osób.
Dlaczego właśnie tak? Bo zaangażowanie Kościoła po stronie jednej partii ma krótkie nogi. Kard. Stefan Wyszyński, wobec zbliżających się przemian w Polsce, powiedział, że w tym, co ma nadejść, nie chodzi o to, „aby wymienić ludzi, ale żeby ludzie się zmienili”. Proszę nie czytać tego zbyt wąsko: oczywiste było wtedy, że niektórzy ludzie będą musieli ponieść konsekwencje swoich nadużyć, a nawet przestępstw wobec narodu. I pomijam tutaj słuszne pytanie, czy tak się rzeczywiście stało. Prymas Tysiąclecia z pewnością chciał jednak pokazać, jaka jest dalekowzroczna wizja narodu. Miała ona polegać na kształtowaniu sumień, a nie tylko na wymianie ludzi władzy. Kościół stając po stronie prawdy – tak uczył kard. Wyszyński – wzmaga głos sumienia narodu i w konsekwencji to sumienie kształtuje. Jeśli natomiast staje po stronie jakiegoś środowiska politycznego, nie pomaga przeciwnikom politycznym tego środowiska ten głos usłyszeć. Kształtuje sumienia pewnej części, ale nie całego narodu.
Mam więc ogromny szacunek do o. Tadeusza Rydzyka i wszystkich słuchaczy Radia Maryja, z podziwem patrzę na wszystkie dzieła z radiem związane, które wyrosły z charyzmatu o. Tadeusza. Nie potrafię się jednak zgodzić – i mam nadzieję, że dobrze rozumiem w tym punkcie nauczanie Kościoła – na zbyt zawężone rozumienie społecznej misji tego radia, którego „katolicki głos w każdym domu” kojarzy się z przedstawicielami jednego ugrupowania politycznego. I życzę radiu, aby to ogromne dobro, jakie ono niesie, szczególnie wobec osób chorych i samotnych, uwolniło się od tego skojarzenia.
Ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”
opr. nc/nc