• Echo Katolickie

Po ciemnej nocy następuje dzień

Przez lata chodziłam w ciemnościach, nie wiedząc, co w życiu ważne. Miałam wielu bogów. Dzisiaj moim Panem jest Jezus. A ja czuję się tak, jakbym zmartwychwstała do nowego życia. Do życia z Nim - dzieli się swoim świadectwem Oksana Klimaszewska.

W połowie jest Ukrainką, w połowie Rosjanką. Przyszła na świat w wojskowym miasteczku na Krymie - w Saki. Ojciec był lotnikiem. Mama natomiast pochodziła z Kamieńca Podolskiego. - Kiedy tam mieszkałam, myślałam, że cały świat jest tak piękny, jak moje rodzinne miasto. Jednak dopiero gdy wyjechałam, tak naprawdę doceniłam jego historię, przyrodę, niezwykłość. Wciąż wielką miłością darzę ten mój Kamieniec - mówi Oksana.
Na Ukrainie skończyła prawo i ekonomię, studiowała też medycynę. Ma również dyplom technika budownictwa, technika dentystycznego i farmaceuty. - Kiedyś moim królem i panem była nauka. Dzisiaj jest nim Jezus - podkreśla.
Oto świadectwo Oksany.

***
W Polsce na stałe jestem od 2011 r., choć wcześniej wielokrotnie tu przyjeżdżałam. Wychowałam się w rodzinie ateistycznej. W moim kraju komuna zniszczyła wszystko, także wiarę. Dopiero po rozpadzie Związku Radzieckiego Kościół prawosławny odbudował swoje struktury. To był czas, kiedy wielu ludzi się pogubiło. Przez całe życie byli wychowywani w komunie, a Boga nie znali. Kiedy komunizm upadł, nie wiedzieli, do czego dążyć, nie mieli żadnych wzorów, źródła, z którego mogliby czerpać. W mojej miejscowości nie było parafii, dlatego w 1993 r. pojechałam do oddalonej 100 km od Kamieńca miejscowości Chmielnicki, gdzie w domu batiuszki przyjęłam chrzest. Kiedy patrzę na to z dzisiejszej perspektywy, wiem, że tak naprawdę niewiele wtedy rozumiałam. Nawet nie mam żadnego dokumentu potwierdzającego, iż zostałam ochrzczona. Jednak gdy skończy się wojna, spróbuję go zdobyć. Wychowałam się w domu, w którym przestrzegano moralnych zasad. Ja również zawsze się nimi kierowałam. Kiedyś w moim życiu było wielu bogów: nauka, wiedza, praca, dążenie do samorealizacji, do perfekcji. Natomiast to, co najważniejsze nie istniało. Jednak wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy.

***
Koniec września 2019 r. był dla mnie wyjątkowo trudny. Myślałam, że sobie nie poradzę. Wtedy spotkałam pewną osobę. Dziś nie mam wątpliwości, iż to sam Pan Bóg postawił na mojej drodze anioła. W oczy rzucał się jej styl życia, zachowanie, stosunek do innych. Dużo się od niej uczyłam. Przede wszystkim życia w prawdzie. Czasami dziwiło mnie, że tak bezgranicznie zaufała obcej osobie, czyli mnie. Przyjęła pod swój dach, podzieliła się wszystkim, co miała: wiedzą, wsparciem, domem, a nawet rodziną, tak naprawdę nic o mnie nie wiedząc. Różniła się od wszystkich ludzi, których do tej pory spotkałam. Nie rozmawiałyśmy o Bogu, ale przykład jej życia mówił za siebie. Mój anioł pięknie śpiewa i gra na gitarze, co również mnie zafascynowało. Jednak dopiero po pewnym czasie dostrzegłam, że te piosenki są głównie o Bogu. Zaczęłam jeszcze uważniej przyglądać się tej osobie. To dzięki niej poznałam Maryję, modlitwę różańcową, nowennę pompejańską, zrozumiałam, co znaczy Jej się zawierzyć. Matka Boża przychodziła do mnie malutkimi kroczkami…

***
Początek 2020 r., epidemia. To właśnie wtedy mój anioł pokazał mi, jak wielką siłę można czerpać z Różańca, jednocześnie zyskując ogromny pokój. W 2020 r. poszłam też na pierwszą pielgrzymkę do sanktuarium Matki Bożej Ostrożańskiej. Pamiętam, że idąc, starałam się z całych sił uwielbiać Maryję tak, jak wtedy potrafiłam. Rok później ponownie wyruszyłam na pątniczy szlak do Ostrożan, ale byłam już zupełnie innym człowiekiem.
Zaczęła fascynować mnie różnorodność wspólnot w Kościele katolickim. Tak trafiłam na spotkania Duszpasterstwa Kobiet Diecezji Siedleckiej Umiłowana. Konferencje były poświęcone kobietom z Biblii. Maryja, św. Anna, św. Maria Magdalena - z każdej z nich starłam się zaczerpnąć coś dla siebie. To łaska, że mogłam je poznać, zwłaszcza iż w tym okresie przechodziłam ciężkie chwile: zastanawiałam się, czy podążam we właściwym kierunku zawodowym, musiałam podjąć różne decyzje. Ostatnia konferencja była dla mnie szczególna, wskazała bowiem światło i drogę. Teraz wiem, że wybrałam najlepiej, jak mogłam.

***
Już kiedy studiowałam medycynę, często się zamyślałam się nad tym, jak powstał świat, człowiek. „Wszystko, co nas otacza, składa się z materii. Tę z kolei charakteryzuje energia. To dwie części naszego świata” - analizowałam wówczas. Coś mi jednak nie pasowało: nasza odmienność, nasz kod genetyczny. Coraz częściej nachodziła mnie refleksja, iż to niemożliwe, by budowa człowieka sama doszła do takiej perfekcji, że nasza różnorodność leży tylko w białkach i kwasach nukleinowych, które tworzą DNA i RNA… Już wtedy w mojej głowie pojawiły się pierwsze nieśmiałe myśli: wszystko stworzył Pan Bóg, a nauka nie daje wyczerpującej odpowiedzi. Znalazłam ją po wielu latach, kiedy mój anioł zaprowadził mnie do działającej w Siedlcach Wspólnoty Jednego Ducha, której opiekunem jest ks. Tomasz Bieliński. Zanim zaczęłam uczęszczać na spotkania, przeszłam kurs Nowe Życie. To właśnie na nim wszystko zawierzyłam Jezusowi. Pozbyłam się bogów, którym wcześniej oddawałam cześć, a moim Panem ogłosiłam Jezusa Chrystusa.

***
Kolejnym ważnym krokiem w moim nawróceniu była Ekstremalna Droga Krzyżowa. Szczerze mówiąc, kiedy wychodziłam z domu, nie miałam w sercu Pana Boga. Kierował mną raczej sportowy duch. Trochę także pycha. Pomyślałam: co to dla mnie 46 km, skoro przez dziesięć lat chodziłam do szkoły sportowej. Na początku starałam się trzymać braci i sióstr z WJD. Jednak z każdym kilometrem ktoś z nich rezygnował. W pewnym momencie zostałam sama z osobą, której nie znałam. Bałam się iść dalej. Wtedy ktoś z mojej wspólnoty powiedział: zaufaj Jezusowi. Mimo to wciąż się wahałam. Jednak On po raz kolejny przyszedł mi z pomocą. Okazało się, że tuż za mną szedł brat z WJD. Poczułam się bezpieczna. Druga część drogi to było nawracanie. Dawały o sobie znać zmęczenie i niesamowity ból fizyczny. Wówczas zaczęłam odmawiać Różaniec i odczuwać obecność Ducha Świętego we wszystkim: w pierwszych promieniach słońca, śpiewie ptaków… Na ostatniej stacji powiedzieliśmy sobie piękne słowa: w pojedynkę byśmy nie wytrwali, razem doszliśmy do końca. Wróciłam z EDK jako inny człowiek. Tak Bóg daje nam, swoim dzieciom, doświadczyć łaski i niesamowitej miłości.

***
Bóg troszczy się o mnie także teraz, kiedy w moim kraju dzieją się straszne rzeczy. Jestem w połowie Ukrainką, w połowie Rosjanką i nie ma nic gorszego, kiedy brat zabija brata. Cały czas śledzę to, co tam się dzieje, kontaktuję się ze znajomymi, rodziną. Codziennie słyszę, że ktoś umiera. To bardzo trudne, ale dzięki czwartkowym spotkaniom WJD mam w sobie pokój, choć często przed wyjściem z domu jestem jednym kłębkiem nerwów. Lekarstwem są adoracja Najświętszego Sakramentu, modlitwa, konferencja i ludzie, którzy wspierają mnie słowem, uściskiem, miłością. To wielka łaska, że Jezus daje mi w taki sposób przeżyć ten straszny czas. Wielką łaską jest też moje nawrócenie. Nie wiem, jak bym przetrwała dziejący się w mojej ojczyźnie dramat, gdybym nie wierzyła. Otrzymałam od Jezusa niesamowity dar.

We wspólnocie stawiam pierwsze kroki i wiele jeszcze nie rozumiem, lecz wiem, w jakim kierunku chcę podążać. I choć czasami chodzę w ciemnościach, to kiedy biorę do ręki Pismo Święte, wszystko wraca na swoje miejsce. Komunię św. przyjmuję duchowo, ale dążę do tego, by móc całkowicie zjednoczyć się z Jezusem. Przygotowuje mnie ks. Tomasz. Czasami pytam mojego anioła, jak to jest: przyjąć do swojego serca Jezusa, oddać Mu się bez reszty… Jeżeli Bóg pozwoli mi tego doświadczyć, będzie to dla mnie wielkie wydarzenie.

***
„Quo vadis, Domine?” - zapytał Piotr Jezusa, którego spotkał, opuszczając Rzym, by nie dosięgły go prześladowania Nerona. Na to Pan mu odpowiedział: „Gdy ty opuszczasz lud mój, do Rzymu idę, by mnie ukrzyżowano raz wtóry”. Ja również zadaję sobie pytanie: dokąd zmierzam, do czego dążę? Czy rzeczywiście żyję tak, by Jezus za mnie nie cierpiał i nie musiał ponownie umierać? Czy nie zbaczam z drogi? Czy naprawdę mówię Mu: „Hosanna”? Przecież tylko kilka dni wystarczyło narodowi wybranemu, by najpierw uwielbiać Jezusa, a za chwilę krzyczeć: „Ukrzyżuj!”.

Żałuję, że tak późno Go odnalazłam, ale wierzę, że On na każdego ma swój plan. Wcześniej moje życie było ciemnością. Jednak po nocy następuje dzień… Dziś czuję się tak, jakbym zmartwychwstała do nowego życia. Życia z Nim.

NOT. JKD

Echo Katolickie 15/2022
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama